bo udało mi się wytargować od rodziny jedno popołudnie dla siebie :-)
Wykorzystałam od razu okazję i zapisałam się na kurs tkania gobelinów - to już chyba ostatnia z technik, które chciałam poznać i się nauczyć.
Na pierwszych zajęciach poszło gładko - próbka, którą wykonałam to splot podstawowych ściegów - płóciennego, dywanowego i sumaka. Nauczyłam się również, jak pracować różnymi kolorami nici, łącząc je w jednej pracy.
Zrobiłam ot taki niedługi kawałek w patriotycznych barwach z dodatkiem odrobiny czerni.
Drugie zajęcia obdarły mnie ze złudzeń, zburzyły mój spokój i zasiały niepewność, czy dam radę. Zaczęłam swoją pierwszą poważną pracę, o tematyce florystycznej, a konkretnie to ma to być zawilec wieńcowy, w stanie nierozwiniętym - w zielonościach i fioletach.
Początek już mam - niewiele widać, ale już wiem, że nie będzie łatwo. Tutaj liczy się umiejętność łączenia kolorów, splatania różnych odcieni nitek w taki sposób, aby uzyskać odpowiednią barwę, jej natężenie. Do tego cieniowania, światłocień itp. - nie wiem, czy podołam i na następne zajęcia ciesze się i obawiam jednocześnie.
Jedyną pociechą jest opinia moich współtowarzyszek, które zajmują się gobelinami od wielu lat i wiedzą, że początki nie są łatwe. I tej opinii zamierzam się trzymać do upadłego, licząc, że pod okiem nauczycielki Tereski uda mi się stworzyć coś na kształt i podobieństwo anemona, zroszonego poranną rosą ;-)
Poniżej próbki i efekty uczestniczenia pilnie w zajęciach przez kilka lat:
No to jeszcze z marzeń edukacyjnych pozostało mi nauczyć się grać na pianinie ;-)
No mnie się już ten zawilec podoba. Skoro to ostatni kurs, to co pozostaje? Chyba kursy z zakresu budowlanki: kładzenie glazury, czy paneli, operator wózka widłowego... :-) ulach
OdpowiedzUsuńNo nie, toć napisałam - ino, ino jeszcze pianino. Poza tym mam jeszcze mnóstwo do doszlifowania w technikach, które już poznałam lub tylko liznęłam, więc spokojnie - wózków widłowych tykać nie będę ;-)
UsuńZawilec na razie tylko wychynął z lewej strony - ta oliwkowa zieloność w dolnym lewym rogu, to zaczątek łodygi.
Dasz radę... a swoją drogą fajna sprawa... tkałam w młodości ...
OdpowiedzUsuńDzięki za wiarę ;-) Rzeczywiście fajna sprawa, a świadomość, że za plecami stoi profesjonalista dodaje odwagi :-)
UsuńA ja marzę o ceramice i gitarze. Oj będzie z nas para :)
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście, niezły będzie z nas duecik ;-) proszę się brać do galopu w takim razie ;-)
UsuńPowodzenia :) będę zaglądać i bić brawo !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No to jeszcze potrzymaj kciuki :-)
UsuńTo nie podlega dyskusji :) *trzyma* ale przede wszystkim podziwiam, bo to wielkie pole uprawne i pierwsze kroki wydają mi się bardzo trudne.
UsuńNie są łatwe, nie ukrywam, ale mam nadzieję, że z czasem się nauczę, a przede wszystkim znajdę w sobie odwagę, żeby popróbować nie skrępowanie wykorzystać pomysły, które przychodzą mi do głowy, bo jak na razie przy ramie opada mnie paniczny strach, że coś spitolę ;-)
UsuńNo to znalazłaś sobie kolejne "czasożerne" zajęcie ;))). Jestem pewna, że dasz sobie radę - trzymam kciuki, bo bardzo jestem ciekawa tego zawilca. Tkanie też za mną zaczyna "chodzić" - ciekawe kiedy ulegnę? ;)).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dołączysz. Zawsze będzie raźniej :-) A tkanie gobelinów jest bardzo wciągającym zajęciem, choć myślę, że na razie nie przeniosę go do domu - zostanie mi takie offowe robótkowanie, tylko na wyjazdach na kurs.
UsuńSylwio podziwiam Ciebie, poznajesz ciągle nowe techniki, że masz czas i chęć na to. powodzenia
OdpowiedzUsuńNie chciałabym Cię zawieść, ale to chyba będzie już ostatnia technika, którą chcę zgłębić. I tak mam już tego takie mnóstwo, że powoli przestaje się mieścić ze wszystkimi przydasiami. Pora zabrać się z dopracowywanie warsztatu w poznanych już wcześniej dziedzinach - klocki aż wyją, żeby wziąć je w ręce.
UsuńŁo matko !!! Widzę, że to poważna sprawa, ale też myślę, że Ci się uda sprostać marzeniu. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńUlu, też mam taką nadzieję, bo decyzja dojrzewała we mnie długo, a chęć była ogromna i to ona zwyciężyła zdrowy rozsądek, który magicznie opuszcza mnie gdy chodzi o robótkowanie ;-)
UsuńZazdroszczę udziału w kursie. W mojej małej miejscowości dawno, dawno temu był duży zakład - tkalnia z farbiarnią, dużo ludzi miało pracę i robiło cuda. Wyroby "szły" na cały świat. Pamiętam jak będąc w podstawówce byliśmy tam na wycieczce i do dziś mama po powiekami obraz pięknego gobelinu w odcieniach zielonych przedstawiający falującą łąkę. Już dawno "Cepelię" rozwiązano a ja wciąż pamiętam tamten gobelin....
OdpowiedzUsuńCzyli musiał być piękny. Szkoda wielka, że takie zakłady upadają, a umiejętność tworzenia pięknych i niepowtarzalnych rzeczy odchodzi w niepamięć wraz z ich twórcami. Dlatego może właśnie to my, domorosłe rękodzielniczki powinnyśmy robić wszystko, aby nie dać zniknąć tym licznym sposobom ozdabiania naszej rzeczywistości i dać opór zalewającej nas "bylejakoszczyźnie".
Usuńsuper! widzę, że wzięło Cię na serio!
OdpowiedzUsuńzawilec wieńcowy w stanie nierozwiniętym brzmi jak z podręcznika botaniki, pokażesz, jak wygląda (kiedy już go utkasz?)
No ba, pewnie, że się pochwalę - już jutro kolejne spotkanie - znów powstanie parę rządków, choć do kielicha jeszcze mi daleko.
UsuńIleż to ostatnio srok za ogon złapałaś?
OdpowiedzUsuńPrzędzenie, scrap, tkanie, gobeliny, wcześniej ceramika, tunika na drutach... Pewnie coś ominęłam ;-)
Jak dojdzie do tego grania na pianinie, to nie kupuj instrumentu - u mojego rodzica stoi sobie nieużywany ostatnio sprzęt. Jakoś się może dogadacie w kwestii ćwiczenia wprawek ;-P
Jakbyś mnie nie znała - przecież wiesz, że ja muszę mieć obfitość atrakcji ;-) A Ty to taka jednotorowa, co ? ;P
UsuńSylwka - przeginasz normalnie!
OdpowiedzUsuńNic nie przeginam, ino plotę ;-)
OdpowiedzUsuń