wtorek, 18 września 2018

Virus...

to kolejna praca, którą udało mi się skończyć w wakacje. Tym razem sięgnęłam po znany wzór, którego nazwa, jakże adekwatna, pokazuje jak wielki zasięg i popularność ma tenże schemat.
Pracę zaczęłam, jako uczestniczka grupy facebook'owej, na której dzierga się ustalone odgórnie wzory. Niestety, codzienność spowolniła na tyle moje działania, że grupa już dawno sięgnęła po kolejne wzory, a ja wciąż dziubałam swojego Virusa. W końcu jednak udało się i... tadam, oto jest.
Zrobiony z 1 jednego zwoju wełny Swing (kupiona w Liloppi), mieszanki merynosa z akrylem, 1000 m, trzypasmowej. 
Moje zestawienie kolorystyczne, ale pójdzie w świat, do dobrych ludzi :-)

niedziela, 16 września 2018

Luddig...

chusta ze wzoru Iwony Eriksson (wzór do kupienia tutaj) Zupełnie przez przypadek kupiłam ten sam kolor wełny, co Iwona, więc powstała wierna kopia Jej pracy. W dodatku moją Luddig dziergałam w Skandynawii - ci, co znają Iwonę, wiedzą, gdzie mieszka ;-)
Praca szybka i bardzo przyjemna. Wełna Val Gardena, w dużych 200 gramowych zwojach to 360 metrów włochatego, miłego puchu. Użyte druty, to 7, więc praca przybywała w błyskawicznym tempie. 

Powstała chusta średniej wielkości, myślę, że będzie nieźle grzała :-)

sobota, 15 września 2018

Lekturowo...

postępujemy do przodu. Poziom przygotowania do planowanego wyjazdu w następne wakacje, o którym co nieco tutaj, podniósł się delikatnie. Wspólnie, dosyć szybko, w dwa wieczory pochłonęliśmy z Szymim "Lottę z ulicy Awanturników" - kontynuację "Dzieci...", w której Lotta, o rok starsza, ma coraz ciekawsze pomysły, z wyprowadzką z domu włącznie. Szymi martwił się, jak Lotta sobie poradzi w swoim samodzielnym mieszkanku, ale wszystko skończyło się dobrze, a przygody Lotty były świetnym wstępem do szalonych pomysłów bohaterki kolejnej książki, lekturę której zaczęliśmy. No i pokochaliśmy miłością wielką Niśka ;-)
Ja sięgnęłam po książkę Astrid Lindgren, adresowaną do nieco starszych czytelników i razem z Kati udałam się w podróż po Ameryce lat 50-tych. Spojrzenie na Stany nieco archaiczne, ale jednak urocze i nostalgiczne. Szczególnie poruszyły mnie rozdziały, opisujące stosunek białych Amerykanów do czarnoskórych mieszkańców kraju. Niby tak odległa historia, a przecież nie tak dawna. Daje do myślenia...
Tak więc uaktualniam stan czytelniczy na dziś

Dzieci z ulicy Awanturników - przeczytana
Lotta z ulicy Awanturnikó - przeczytana
Pippi Pończoszanka - się czyta

Kati w Ameryce - przeczytana
Kati we Włoszech - się czyta

sobota, 1 września 2018

Już dana...

w prezencie, więc mogę się pochwalić.
Torba Origami, bo o niej mowa, powstała w dwóch wersjach rozmiarowych - najpierw, potem powstała jeszcze trzecia ;-). Wzór i podpowiedzi, jak wykroić, złożyć i uszyć znalazłam na blogu Lola Nova.
Pierwszą uszyłam z prostokąta 45 x 135 cm, drugą z 60 x 170 cm. Pierwsza mniejsza - idealna na codzienne zakupy, druga wyszła olbrzymia - idealna na plażę lub wielkie zakupy w IKEA ;-) 
Pierwszą porwała Córka, druga miała trafić do pewnej Anny w prezencie imieninowym. 
Dodatkiem do niej była saszetka na drobiazgi - też taka w stylu origami. Wszystko uszyte z tkanin Home Decor, zakupionych od Czupurnej :-) Tutek od Hiromi tutaj.



No i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie mój własny, prywatny Małżonek, który zaczął krecią robotę, określając torbę "torbiszczem" i dziwując się, że taka ogromna. Zasiał we mnie niepokój, czy aby nie przesadziłam z rozmiarem, tym bardziej, że adresatka, która miała być obdarowana tym "drobiazgiem" jest drobnej budowy i pewnie zapakowałby się do tej torby sama we własnej osobie.
I tak zasiana niepewność zaczęła mnie drążyć i powoli przekonałam się, że chyba jednak pochylę się nad wykrojem raz jeszcze. W efekcie powstała trzecia torba - z materiału Home Decor od wymiarach 50 x 150, które po obszyciu zmniejszyły się o 3 cm.
Do torby uszyłam, podobnie, jak poprzednio, saszetkę, pasującą kolorystycznie - znów wzór origami - idealna na różne przydasie torebkowe.

Myślę, że wyszedł całkiem gustowny komplet i że nowa Właścicielka zechce się z nim na jakieś zakupy wybrać - choćby po kartofle ;-)