Lekturowo...
postępujemy do przodu. Poziom przygotowania do planowanego wyjazdu w następne wakacje, o którym co nieco tutaj, podniósł się delikatnie. Wspólnie, dosyć szybko, w dwa wieczory pochłonęliśmy z Szymim "Lottę z ulicy Awanturników" - kontynuację "Dzieci...", w której Lotta, o rok starsza, ma coraz ciekawsze pomysły, z wyprowadzką z domu włącznie. Szymi martwił się, jak Lotta sobie poradzi w swoim samodzielnym mieszkanku, ale wszystko skończyło się dobrze, a przygody Lotty były świetnym wstępem do szalonych pomysłów bohaterki kolejnej książki, lekturę której zaczęliśmy. No i pokochaliśmy miłością wielką Niśka ;-)
Ja sięgnęłam po książkę Astrid Lindgren, adresowaną do nieco starszych czytelników i razem z Kati udałam się w podróż po Ameryce lat 50-tych. Spojrzenie na Stany nieco archaiczne, ale jednak urocze i nostalgiczne. Szczególnie poruszyły mnie rozdziały, opisujące stosunek białych Amerykanów do czarnoskórych mieszkańców kraju. Niby tak odległa historia, a przecież nie tak dawna. Daje do myślenia...
Tak więc uaktualniam stan czytelniczy na dziś
Dzieci z ulicy Awanturników - przeczytana
Lotta z ulicy Awanturnikó - przeczytana
Pippi Pończoszanka - się czyta
Kati w Ameryce - przeczytana
Kati we Włoszech - się czyta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze :-)