I takie właśnie odkrycie było mi dane przeżyć w dniu dzisiejszym. A wszystko za sprawą Frasi.
Planując przyjazd do Siostry, wiedziałam, że będę w niedużej odległości od Asi, dlatego postanowiłyśmy się spotkać.
Na miejsce spotkania Asia zaplanowała parking obok Carrefoura w Chorzowie, a stamtąd powędrowałyśmy do Skansenu.
Miejsce urokliwe - domostwa, spichlerze i zabudowania gospodarcze rozrzucone na dużej połaci łąk z licznymi drzewami. Ilość obiektów, ich stan oraz liczne okazy przedmiotów użytkowych, dekoracyjnych i innych zachwyciły mnie.
Kapliczki zauroczyły mnie
Pięknie zachowane wnętrza chat wiejskich zachęcały do wejścia i rozgoszczenia się, w zabudowaniach gospodarczych odkryłyśmy ciekawe urządzenia pralnicze, magle, sprzęt gospodarski, wspaniałe karoce, sanie i wiele innych obiektów.
Szczególnie zachwyciły nas kołowrotki, warsztaty tkackie i liczne serwetki, firanki, obrusy.
Uwagę Szymona przkuły zwierzęta - kozy, owce, konie.
Miałyśmy również okazję wzbogacić swój zasób mądrości ludowych ;-)
Będąc pod ogromnym wrażeniem Skansenu nie spodziewałam się już żadnych zaskoczeń, a tu Asia zabrała mnie na spacer po pobliskim parku - piękne alejki z cudnymi, kwietnymi klombami, wielgachne drzewa, figury kwiatowe, stawy, fontanny - to coś, co nie miało prawa zaistnieć w Katowicach czy Chorzowie, które kojarzyły mi się głownie z kopalniami, kominami i szkodammi górniczymi. Ten spacer uzmysłowił mi, jak niewiele wiem o Śląsku, jak bardzo w mej głowie zakorzeniły się pewne stereotypy, które najwyższa pora wyplenić.
Wisienką na torcie było ZOO - Szymon zachwycony, ja z Gabrysią i Asią umordowane i uchetane po warkoczyki
ale znalazł się czas i na gadanie, i na robótki, i na naukę rzędów skróconych (naumiałam się :-) no i na poznanie innego sposobu zakańczania robótki.
Dziękuję Asiu za dzisiejsze odkrycie przede mną nieznanego oblicza miast śląskich - było cudnie :-)
Na zakończenie pytanie do przędzących - w zagrodzie dla alpak były dwie młode istotki - wiekowo zbliżone, ale zupełnie różne pod względem futra. Czyżby to były dwie odmiany alpak ? Acha, i miały różne kolory oczu - ta pierwsza ciemne, druga niebieskie.
Super wycieczka, aż zazdroszczę :)) Te klomby wyglądają obłędnie, też nigdy takich nie widziałam :)) Na alpakach się nie znam, ale tą pierwszą to bym miziała miziała i miziała.... :)))
OdpowiedzUsuńByło cudnie, a alpakę to i ja bym bez końca miętosiła ;-)
UsuńO tak, to był cudowny dzień :). Dzięki Wam miałam okazję odwiedzić miejsca, w których dawno już nie byłam (chociaż mam je tak blisko) i sprawdzić na ile się zmieniły, oraz poznać nowe :). Specjalne podziękowania dla Gabrysi za wspaniałą dokumentację fotograficzną i to, że czasem widziała więcej niż my ;))). Bardzo Wam dziękuję za ten wspaniały dzień! A ponieważ zobaczyłyśmy wczoraj ledwie połowę (o ile nie mniej) z tego co było do zobaczenia, to koniecznie kiedyś trzeba będzie nadrobić resztę ;))). Uściski dla wszystkich :).
OdpowiedzUsuńTak to jest - ma człowiek pod nosem, a wybiera się, gdy trzeba kogoś oprowadzić ;-) Trzymam za słowo i kiedyś wproszę się na drugą połowę :-D Gabrysia szczęsliwa, że tyle zdjęć zrobiła, a spostrzegawcza jest, bez dwóch zdań ;-)
UsuńByliśmy w zoo chorzowskim 3 tygodnie temu, wróciliśmy rozczarowani. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWiesz, ja nie mam zbyt dużego doświadczenia - znam ZOO warszawskie, berlińskie i kairskie i tutaj mi sie podobało (mimo licznych remontów), ale to może dlatego, że mój skręcony Synuś wreszcie na czymś skupił swoją uwagę i nie zawsze to byłam ja ;-) Pozdrawiam.
UsuńAle długa trasa! Kilka ładnych kilometrów w nogach. Cieszę się, że podoba Ci się nasz park. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO tak - zdeptałyśmy się do łydek, ale warto było :-) W przyszłości planujemy jeszcze raz odwiedzić to miejsce, bo i park linowy ominęłyśmy, i minizoo i wiele innych atrakcji, ale jest ich za dużo, jak na jeden dzień, więc musimy tu wrócić :-)
UsuńAle cudne,sielskie widoczki i przepiękne rzeźby z roślin i w ogóle, w ogóle wszystko...ZAZDROSZCZĘ Wam tych wypraw!!!
OdpowiedzUsuńJest co podziwiać, naprawdę, ale u Ciebie też jest cudnie :-)
UsuńZwierzyna, zwierzyną, chałupy chałupami, ale najważniejsze - SPOTKANIE Z FRASIĄ!! Tego Ci zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńPs: Szynkowi, jak widzę, zszedł już ślad po bliskim kontakcie z ławą :-)
Tak, to był zdecydowanie punkt najważniejszy :-) A Szymek zagojony prawie całkowicie, ale po drodze zdobył kilka kolejnych dowodów swego nieposkromionego charakterku ;-)
UsuńFantastyczna i bardzo ciekawa wycieczka,no i spotkanie z Frasią.Extra!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa i wciągająca, a nawet zachęcająca do kolejnych odwiedzin ;-)
UsuńTe stare domy są magiczne:)
OdpowiedzUsuńOj tak, chciałoby się zostać w którymś na dłużej :-)
UsuńO, ja Cię! O mały włos wpadłybyśmy na siebie w parku chorzowskim - byłam w nim w sobotę (4 sierpnia) podczas naszego weekendowego wypadu do znajomych!
OdpowiedzUsuńNo to chyba nie muszę mówić, jak mi smutno, że nie wpadłyśmy na się :-(
UsuńJak "łyknęłaś" rzędy skrócone, to teraz czekam kiedy poppy sobie dziergniesz :)
OdpowiedzUsuńA Szymcio jest przeuroczy!!! Coraz bardziej do Ciebie podobny :)
Zobaczymy, mam nadzieję, że podołam - jakby co, będę atakować i Frasię i Ciebie :-) Szymcio uroczy rzeczywiście, ale tak, jak uroczy, tak niedobry (czyżby po mnie ??? ;-)
UsuńJa pokochałam Śląsk dzięki takiej wycieczce! Frasia powinna jakieś bilety wydać, abo cuś. Zarobi się po kolei oprowadzając nas wszystkie!
OdpowiedzUsuńMasz rację, przewodnik z Niej wytrawny, ambitny i nie do zamęczenia ;-)
Usuń