minął mi ostatni weekend, bo poniosło mnie i moje trzy Koleżanki w cudne miejsce na północny zachód od Olsztyna - do Asi, do Jej Lawendowego Pola.
Wyjazd miał być odpoczynkiem, krótką chwilą oddechu w moim zabieganym życiu i był, a i owszem. Ponadto stał się dla mnie czasem zachwytu, zadumy, porannych spacerów pośród krzaczków lawendy, pozbawionych już prawie kwiecia, ale nadal urokliwych.
Do tego okolica i mgły snujące się po horyzont
lub pierwsze, nieśmiałe promienie słońca, prześwitujące przez gałęzie.
lub pierwsze, nieśmiałe promienie słońca, prześwitujące przez gałęzie.
Cichy staw,
drewniane domostwo Asi
i nasz niepozorny z zewnątrz domek, wewnątrz z pięknym glinianym piecem
i innymi cudami
dopełniały ten pejzaż i czyniły go żywcem przeniesionym z bajki.
Do tego dwa cudne stwory, ciche, dyskretne rozczulały nas wszystkich
W tym krótkim czasie, który tam spędziłam, udało mi się zostać leśnym ludkiem, ludkiem winnym oraz początkującą wytwórczynią kosmetyków ekologicznych.
W ciągu tych trzech dni zdążyłam odbyć cudny spacer po lesie w grupie innych uczestników warsztatów alchemicznych oraz w towarzystwie Zielarki Asi i leśnika Grzegorza
Asia zapoznała nas z różnymi ziołami, które możemy z powodzeniem znaleźć na łąkach i w lasach oraz z ich zastosowaniem w ziołolecznictwie oraz kosmetyce (po spacerze stworzyłyśmy zielnik)
Grzegorz pokazał różne ciekawe zakątki w pobliskim lesie
opowiedział o zwierzętach, żyjących w okolicy, pomógł zobaczyć jaszczurkę, pająka i innych braci mniejszych.
Następnie Piotr, w siedzibie Stowarzyszenia Ekologiczno - Artystycznego Ręką Dzieło
przybliżył nam zasady wytwarzania domowego wina (połączonego z degustacją)
no i udało nam się włożyć swój wkład w tą produkcję
zapoczątkowując powstawanie wina ze śliwek i winogron z dodatkiem
... a jakże, oczywiście lawendy.
Dalszy czas spędziliśmy w królestwie Asi, na poddaszu Jej bojkowskiej chaty, gdzie w domowych warunkach, aczkolwiek z zachowaniem wszelkich zasad higieny
tworzyliśmy pachnące mikstury do twarzy i innych części ciała, co to mają nas wygładzić, nawilżyć i pomóc poczuć się zadbanymi, zdrowymi i ślicznymi :-)
Praca ino furczała, rączki bolały, ale efekty warte były naszych starań.
Ten trzydniowy pobyt u Asi wzbogacony był o bardzo klimatyczny koncert Ani Brody, która zaprezentowała nam dźwięk cymbałów, takich jankielowych, i brzmienie głosu białego, przy tej okazji mogliśmy posłuchać utworów twórców warmińskich
był też masaż, przeprowadzony przez profesjonalną masażystkę z użyciem kosmetyków przez nas wyprodukowanych - obiecałam nie publikować zdjęć ;-)
Był czas na odpoczynek i własne hobby
No i nie mogę nie wspomnieć o pysznym jedzeniu wegetariańskim, serwowanym szczodrze. Odkryłam nowe smaki (zaczęłam jeść owsiankę) - ser kozi z kozieradką, domowe bułeczki, maliny na ciepło, kotlety z selera, napój z syropem z lawendy, stewią (hura, zapamiętałam nazwę !), płatkami róży i innymi pysznościami i wiele innych (Sylwia - dzięki za pyszne miody, Ania za ciasteczka lawendowe). Asia jest mistrzynią w komponowaniu smaków i czynienia z posiłków uczty nie tylko dla podniebienia, ich czasie moje kubki smakowe przeżywały ekstazę.
Na zakończenie mej opowieści kilka chwil dla, niesłyszanego w miejskich realiach, uroku natury
Sielsko i anielsko... Aż cieplutko mi się zrobiło... Cudnie! Mam cichą nadzieję, że i mi uda się tam trafić...
OdpowiedzUsuń500 złotych za dwa i pół dnia? Nieźle.
OdpowiedzUsuńNastępnym razem przekaż taką kasę na potrzebujących, paniusiu z aspiracjami na romantyczkę.
Kocham to :-)
UsuńSzkoda, ze nic do ciebie nie dociera. Ale bogate i grube babska tak mają.
OdpowiedzUsuń"Bogate, grube" i STARE, zapomniałeś/aś dodać uroczy Anonimie :-D
UsuńWsi spokojna wsi wesoła :))
OdpowiedzUsuńNo, wesoło było i to czasami do 1 w nocy ;-)
UsuńDo 1 w nocy? Obłęd :-/// Żałosna jesteś!
UsuńCudnie!!!!pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńDzięki, ja też pozdrawiam.
UsuńDobrze, że nie pokazałaś zdjęc z masazu - rzyganie obowiązkowe po czymś takim.
OdpowiedzUsuńWiesz co jest gorsze od bogatej, starej i grubej baby? Bogata, stara i gruba baba z wąsami! Pozdrawiam, cieszę się, że Cię poczucie humoru nie opuszcza! ulach
OdpowiedzUsuńUleńko, no to chyba sobie zapuszczę i będę taką najgorszą, bogatą, starą i grubą, no i z wąsami. Jak chcesz się dołączyć, to nie zapomnij o konieczności posiadania aspiracji na bycie romantyczką ;-D
UsuńSylwia, dzięki za relację! uwielbiam takie klimaty!
OdpowiedzUsuńTylko mam potężne uczulenie na lawendę. Chlip! :(
Mnie też one urzekły, no i na szczęście nie mam uczulenia na lawendę. A ty, jakby co, zawsze możesz sobie tu choć zerknąć, przez monitor nie przelezie :-)
UsuńToteż jak zobaczyłam to lawendowe pole to po raz pierwszy pomyślałam sobie - jak to dobrze, że tym razem tylko oglądam przez kompiuter. Hi, hi!
UsuńWyjazd superowy i zdjęcia takoż!
OdpowiedzUsuńNo i ... dochowałaś się osobistego trolla:)))
Znaczy się znanom blogerkom jezdeś!
Buziaki:*
To chyba powinnam być dumna ? No to jezdem :-D Buźka !
UsuńAPEL DO KOMENTUJĄCYCH!!!!
OdpowiedzUsuńZróbmy zrzutkę do kapelusza na pierwszego anonima, który wygląda na osobę potrzebującą dość szybkiej interwencji lekarskiej. Wszak żółć w nadmiarze może zabić!!!
Podaj anonimie numer konta o ile go posiadasz.
Choć z drugiej strony: czy warto ratować WSZY!!!!
Pozdrawiam GA
Jestem za - rozkładam kapelusz ;-)
UsuńCudnie spędziłaś ten weekend! Piękne zdjęcia - szkoda tylko, że przez internet nie można przekazać tego zapachu ;(. Uwielbiam zapach lawendy :).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję na powtórkę kiedyś w przyszłości, bo to był dobry czas i dobre miejsce na ładowanie akumulatorów :-) A zapach niedługo do Ciebie poleci :-)
UsuńA ja jestem zła!!!
OdpowiedzUsuńByłaś kilka kilometrów od mła, i nic nie powiedziałaś!!!!
Lawendowe Pole znam, bywam w tej wsi okazjonalnie, aczkolwiek w okresie letnim dość często, a tu taka niespodzianka... No wiesz, żeby tak słówka nie szepnąć!!!
O matulu, ale szkoda - sorki, jakoś mi do głowy nie wpadło. Będę pamiętać następnym razem, obiecuję :-)
UsuńCudnie, bajkowo...
OdpowiedzUsuńDzięki za wspaniałą fotorelację :)
Dzięki Beatko - polecam zobaczyć to wszystko na żywo, jak będziesz w okolicy (szczególnie na przełomie czerwca i lipca).
Usuńzaluje, ze nie bylam na warsztatach w tym roku
OdpowiedzUsuńNo to planuj na rok przyszły :-)
UsuńŁo jesssuu! :-DDDD
OdpowiedzUsuńCzłek nie wie co traci, jak nie wchodzi na blogi :-DDD
Te! Grube! To ja piszę - ta chuda! Weźcie tę ściepę kapeluszową zróbcie na mła! Obiecuję pojechać, zdać relację (nie gorszą niż Sylwia, tylko może raczej rąbniętą) i może jakiś kursik w chirurgicznym ubranku pierdyknę na blogu z robienia upiększaczy ;-DD
Kocham anonimy! I te cholery chyba to czują, bo u mnie się nie odzywają... Może nie jezdem znanom blogerkom... Uuuu!!!!
Zazdroszczę Ci Sylwuś - i sławy i tego "bogactwa" :-DDDDDD
No widzisz - to weź kurka, pojedź - potem będzie i wesoło i straszno, a i te anonimy może Cię dopadną, obruszone rozrzutnością. Choć Ty ino stara i bogata, wąsów brak, nie mówiąc o grubości ;-D
UsuńTylko nie bogata!! :-PP
OdpowiedzUsuńStara to i owszem! Dlatego o zrzutkę kapeluszową żebrzę! ;-DD
Dobra, coś się skręci, druknie, malnie i wrzuci do kapelutka ;-)
UsuńOch jak cudnie i ciekawie i klimatycznie...
OdpowiedzUsuńTylko jeszcze powzdycham och,och.....
O tak Marylko, to zdecydowanie nasze klimaty :-)
UsuńMusiało być pięknie, aż mi jest żal!!!! Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za tak bogatą relację, mogłam się poczuć jakbym była z Wami i czuła zapach lawendy i świeżych bułeczek.....
OdpowiedzUsuńJagódko - pola są, rozrastają się, więc może uda Ci się odwiedzić to miejsce, polecam :-)
UsuńDziękuję, może kiedyś mi się uda.....
UsuńNie no jak ten anonim mógł się tu znaleźć.. Cóż go tu sprowadziło? Normalnie jestem głęboko wstrząśnięta...
OdpowiedzUsuńWiesz, widziałaś wiele czego ja nie dojrzałam.. co to za jaszczurka? nie ta z krwi i kości?
Sylwuś, ot taka pora - młodzież się nudzi na wakacjach, trzeba pomieszać tu i tam. Czytałaś może "Zupę z ryby fugu" - tam występuje taka postać, Eliza Trumbiak - podobnie bezinteresownie "przyjazna" ;-)
UsuńA jaszczurka, ta mosiężna, odpoczywała przy cieple pieca u Asi w domowej kuchni(z lewej strony, na podłodze) :-)
Piękny ten wypad:) Mazury zawsze są cudne. Nic, tylko wpadam do Ciebie i zazdroszczę;)
OdpowiedzUsuńTo nie zazdrości, tylko pupa w górę i w drogę :-)
UsuńO rany jak w bajce!!!!
OdpowiedzUsuńI to pachnącej ;-)
UsuńJa też tak chcę!!! :)) Super miejsce :))
OdpowiedzUsuńW takim razie zalecam spakowanie się i jazda ;-)
Usuń