No to się zawzięłam, pogrzebałam, dopadłam bloga Ili, za Jej poradą powędrowałam do Pracowni Wypieków i wypróbowałam ten przepis na zakwas.
Zakwas robił się przepisowe 5 dni, jedynie oszczędność (skąd mnie cholera dopadła, to nie wiem ;-) spowodowała, że część zakwasu do wyrzucenia co dzień składałam do jednej miski, przechowując w lodówce, i na koniec zużyłam do chleba zamiast 1/2 kg mąki żytniej i 3 szklanek wody.
Chleb powstał tylko z mąki żytniej pytlowej, bo razowa gdzieś sobie poszła i nie chce wrócić ;-)
A chleb wygląda tak, nadszarpnięty zębem (bynajmniej nie czasu ;-)
A na koniec mała zajawka czegoś, co już w kolejnym wpisie pojawi się w całej krasie :-)
Pysznie wygląda ten chlebek! Na robieniu zakwasu się nie znam, bo u mnie w domu pieczeniem chleba zajmuje się mąż ;)). Wczoraj wieczorem też piekł i w domu roznosił się cudny zapach świeżego chleba ...
OdpowiedzUsuńCzyżby filcowanie Cię ostatnio pochłaniało?
Taaaa, zapach powala. U mnie już rośnie kolejna porcja, bo ten wczorajszy to już wspomnienie ;-) A Ty taka domyślna byc musisz ;-)
UsuńChleb na zakwasie! O losie! Podziwiam Twój zapał!
OdpowiedzUsuńA co Ty koleżanko znowu wymyślasz? Filc? Na jedwabiu?
Oj tam, oj tam - normalny zakwas, normalny chleb, a że się udało, to się cieszę ;-) Kolejna, kurka, mistrzyni zagadek ;-D
UsuńCiekawe co to będzie....??? ;D
OdpowiedzUsuńGA
Dowcipnisiu ;-)
Usuń