czwartek, 21 lipca 2011

Tym razem po turecku...

Wsiąkłam ostatnio w blog Weroniki. I z niego dowiedziałam się o istnieniu sznura tureckiego (wolne tłumaczenie, zaczerpnięte od Weroniki). Sznur wychodzi bardzo ciekawie, więc postanowiłam spróbować.
W ten sposób powstała kolejna bransola, z wiadomych przyczyn jeszcze nie wykończona - użyte koraliki to euroclass (patyczki 6 mm i kuleczki 11).
I zostawię ją sobie - na początku miałam problem w jednym miejscu, prułam i prułam, ale wciąż jeden fragment jest jakby poplątany. Spróbuję z innymi koralikami, może uda mi się ten początek jakoś okiełznać.




Dziś planuję wykonać inną wersję kolorystyczną - może coś w srebrzystościach i szarościach. Tylko najpierw muszę nawlec koraliki (albo wmówić młodzieży, że marzy o tym, żeby mi w tym pomóc), a potem szydełko w dłoń i hajda ;-)

19 komentarzy:

  1. Świetnie Ci wychodzi. Oba posty pochwalę za jednym zamachem ;o)
    A więc one są szydełkowe... czekam z ciekawością na kolejne Twoje prace :o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Middia - dzięki. Ja w sumie też jestem zadowolona, choć są pewne niedoróbki. Bransoletka z tego wpisu jest szydełkowa, poprzednie - igła. Efekty uzyskuje się podobne, ale jednak są pewne niuanse różniące obie techniki, choć ja je cały czas zgłębiam i poznaję i jeszcze dłuuuuuga droga przede mną. Przy szydełku trzeba najpierw wszystkie koraliki, potrzebne w robocie, nawlec na nić (co jest trochę upierdliwe i wszystko trzeba dobrze rozliczyć - tak wynika z moich dotychczasowych doświadczeń), natomiast przy szyciu igłą nakłada się je sukcesywnie (i to jest troszkę mniej upierdliwe) :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś trafiłam w sieci na piękne szydełkowe koralikowce. Tylko koraliki miałam za krzywe :D No i to nawlekanie, masz zupełną rację :o)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana - koraliki teraz można dostać równiuteńkie, jak spod igiełki, więc liczę, że coś niedługo zaprezentujesz :-) A do nawlekania trzeba mieć dobry film albo audiobooka, ewentualnie jakiegoś chętnego maniaka nawlekania koralików ;-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Prace Weroniki podziwiam od dawna, a jedne malutkie kolczyki jej produkcji mam nawet na własność :). Węże tureckie jeszcze przede mną, ale mam już obiecane szkolenie - Poohatka obiecała mnie nauczyć, a ona uczyła się od Weroniki i Tobatki :)). Muszę się tylko zaopatrzyć w odpowiednie koraliki.
    Nawlekanie koralików faktycznie jest trochę upierdliwe - przydałyby się krasnoludki do pomocy ;)).

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj tak - Weronika robi cudeńka i uwielbiam je oglądać. Turek nie jest trudny. Na początek potrzebne są te rureczki i kuleczki. Ale u Weroniki widziałam również turka robionego z większych i mniejszych kulek, więc możliwości jest sporo. Ja chcę spróbować jeszcze innego układu, ale jak wyjdzie coś z tego, to dopiero pokażę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepiękna baransoleta! Ale ta drobnica nie na moją cierpliwość:) chyba żebym Młodszą córe zatrudniła do nawlekania, bo ona lubi i ma do tego cierpliwość:)) Ale póki co będę tylko podziwiać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za miłe słowa;) Twój turek się cudny! Lubię euroclassowe zielonosci. Plątaniem na poczatku się nie przejmuj, kazdy wychodzi krzywy, dlatego chowam to w koncoweczkach.

    Sama wolę kontrast - kulka/koraliki anizeli rurka/koraliki;)

    A do nawlekania zatrudniłam mojego miłego, wystarczy dobra organizacja miejsca nawlekania - mata do koralików i długa a cienka igła - codziennie się domaga dawki... nawlekania!

    Poohata swietnie tłumaczy - Frasiu na pewno się nauczysz!

    Pozdrawiam gorąco,
    Weronika
    www.koralikowaweraph.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Weroniko, dziękuję za miłe słowa :-) Właśnie plączę kolejnego turka srebrzysto-szarego i jakoś udało mi się ładniej dopracować początek - nie jest już tak pokrzywiony. No i w myślach dopracowuję do niego naszyjnik z jakimś elementem dekoracyjnym - może jakaś przypinka (w formie broszki, która można odpiąć od korali w razie gdyby potrzebne było coś prostszego w formie) - myślałam o wykorzystaniu któregoś ze wzorów Ewy Węgierki.
    A kontrast kula/kulka może być ciekawy - mi się bardzo podoba ta Twoja czerwona z perełkami (pewnie też spróbuję za jakiś czas). Maty na razie nie mam, ale mam igłę "big eye" - świetnie mi się nią pracuje i nawleka koraliki. Małż raczej się do nawlekania nie nadaje, ale mam takiego jednego 15-letniego telewidza, który ma dużżżżżżo czasu, więc go pewnie wykorzystam - do tej pory nawlekał już drewienka to i ze szkłem sobie poradzi :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Agus - no tak, dzieci też się do czegoś czasami przydają ;-) Wykorzystuj, póki ma ochotę, bo patrząc po moich, to z czasem coraz mniej czasu mają ;-D

    OdpowiedzUsuń
  11. Pierwsze herringbony bardzo udane- swoją drogą takie nieskręcone też mi się podobają:)
    Szydełkowego sznura próbowałam i jak już rozgryzłam co i jak to mi przestał się podobać;) Zwłaszcza nawlekanie koralików doprowadzało mnie do szału. Chociaż na to, oprócz usłużnych duszyczek też jest sposób, co prawda skuteczny tylko przy jednym kolorze lub przy miksie - sprytne urządzonko ładuje koraliki na na nitkę za pomocą zakrzywionej igły http://www.koralky.cz/hobby-potreby/navlekac-rokajlu-bead-spinner/
    I filmik jak tym się posługiwać http://www.youtube.com/watch?v=6uMQkYWsBJI&feature=related
    W przypadku "turków" także niestety bezużyteczne.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jolinko - zamierzam powtórzyć nieskręconego herringbona, bo też mi się podoba, ale wiesz, musiałam się nasycić skręconymi i innymi splotami ;-) Co do nawlekania - jak widać, nic naszych rączek nie zastąpi (lub rączek naszych bliskich), więc trzeba to polubić i już. No, albo zrezygnować z koralików, ale to na razie nie wchodzi w rachubę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Sylwia ty mnie załamiesz w koncu!!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ataboh - no co Ty ? To ja się tu staram, co by było ładnie, coś nowego, co by Wasze oczka ucieszyć, tak, jak Wy cieszycie moje swoimi dziełami, a Ty mi tu takie dictum ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. no bo ja Qrcze nie mogę ostatnio nic a Ty co tu zajrzę to kolejne rzeczy wyprawiasz!!!A może Twoi już nie jedzą? A dom sam sie ogarnia? A Szymek to w mysiej siedzi???? Bo inaczej to jak, się pytam!!! Bo jeżeli inaczej to ja się załamuje i już! No bo w takim razie to ja kompletnie leniwa chodze chyba!

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie Kochana - ja jestem u Teściów, więc gotowanie mam z głowy ;-) Ale w sumie doszły słoiki, a ilość pracy przy Szymonie też się raczej, niestety, nie zmniejszyła. E tam - to na pewno Tobie coś przybyło roboty i nie zauważyłaś i mnie biednej się czepiasz ;-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Tego chińczyka co na czarno robi u Ciebie też pokaż! Bo człowiek ma dwie ręce, słyszała Pani - dwie!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Aniu - chętnie bym takiego Chińczyka zatrudniła - choćby do gotowania, prania, prasowania i sprzątania, a ja bym się zajęła robótkami :-) Ale niestety, Chińczyka brak, ręce dwie - trzeba sobie jakoś inaczej radzić ;-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)