sobota, 10 września 2011

Wrzesień...

Wrzesień jest dla mnie miesiącem wyjątkowym, bo właśnie w tym miesiącu obchodzę kolejną rocznicę odejścia mojej Mamy - w tym roku już X.
Przez te 10 lat był to dla mnie miesiąc smutku, specyficznej tęsknoty z bliską Osobą. Choć we wspomnieniach mam różne chwile, bo byłyśmy tak odmienne, że nie obyło się oczywiście bez spięć, drobnych awantur, to teraz stało się to jednak nieważne i  na pierwszy plan wychodzą te najfajniejsze chwile i tylko gdzieś w głębi żal, że nie da rady już zamknąć pewnych spraw.
11 września, dzień szczególny dla wielu osób, bo wtedy, 10 lat temu zmienił się ich świat i nigdy już nie wróci na stare tory. Dla mnie w tym samym momencie rozpoczęła się moja osobista tragedia – w tym dniu, dokładnie w momencie ataku na WTC, moja Mama wchodziła do szpitala na niewinne badania, a 15 dni później już Jej nie było.
Minęło 10 lat, a tegoroczny wrzesień jest jednak dla mnie miesiącem szczególnym (jak zresztą cały rok) i jednak nie do końca jesiennym, bo gdzieś w środku mnie rozkwita Wiosna i radość szczególna. Bo obok mnie jest mój Synek, kolejny Wnuczek mojej Mamy - szkoda, że nie mieli okazji się poznać, ale mam nadzieję, że Babcia czuwa nad Szymciem.
I mam nadzieję, że kiedyś, jak Szymon dorośnie, uda mi się mu przekazać, jak wspaniałym człowiekiem była Jego Babcia Mila.
Tęsknię Mamusiu... 


6 komentarzy:

  1. Tak Sylwko... to uczucie pozostaje...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie umiałam tak napisać 31.08...
    Za bardzo jeszcze boli...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko tyle wrzuciłam na FB:
    http://www.youtube.com/watch?v=piBAmjgKcj4
    Kto wiedział, to wiedział...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ataboh - myślę, że tego uczucia nie sposób się pozbyć. Można tylko oswoić myśli.

    Ata - trzeba czasu...

    Wilandra - dzięki

    OdpowiedzUsuń
  5. "wierzę w świętych obcowanie" - to właśnie jest obecność wśród nas naszych zmarłych. Obecność prawdziwa. Szymuś będzie wiedział, że ma wspaniałą babcię. Ja jedną ze swoich babć też znam właściwie tylko w ten sposób. To po niej zresztą mam wszystkie swoje zapędy rękodzielnicze. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Koroneczko - ja stale czuję tą obecność i na całe szczęście, bo tak jest trochę łatwiej, szczególnie w trudniejszych momentach - wiem, że ktoś nade mną czuwa. A Szymciu, daj Boże, odziedziczy po Babci zamiłowanie o porządku, bo n drutach to już nie musi umieć robić ;-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)