No, nareszcie mnie odpuściło. Choć na chwilę korale odczepiły się ode mnie ;-) Ale za to dopadł mnie filc. A od paru dni chodził za mną pewien pomysł, który wreszcie dziś zrealizowałam, mając na uwadze, że według tego co mówi moja pani doktor, powinnam urodzić mojego Synka w przeciągu najbliższej doby.
Nie oszukując się wcale, zdałam sobie sprawę z tego, że teraz to ja długo nic pewnie nie wydziergam i dziś poczyniłam próby wykonania broszki z organzy, ale w połączeniu z .... filcem.
Praca przyjemna - najpierw przygotowałam organzę, z potem na jej brzegach (na 2 płatkach) i na środku (na jednym) ufilcowałam niedawno zakupioną wełnę. Szybko i ładnie się sfilcowała (troszkę na sucho, troszkę na mokro), a efekty oceńcie same.
Na razie zrobiłam jeden egzemplarz, taki próbny, ale już oczami wyobraźni widzę kolejne zestawienia kolorystyczne – zobaczymy, czy coś jeszcze zdziałam przed porodem ;-)
Acha, zapomniałam dodać, że zdjęcia, niestety, nie oddają prawdziwej barwy wełny - jest zdecydowanie bardziej w odcieniach ciemnego różu i jeżyny, a tutaj przybrała barwę smutnego fioletu, ale cóż - muszę jeszcze popracować nad jakością robionych przeze mnie zdjęć.
No proszę, udało się koleżance mnie zaskoczyć:))
OdpowiedzUsuńŚliczna!!
Dzięki Mireczko - w rzeczywistości wygląda lepiej, ale ciężko oddać i kolory i różnice w strukturze materiałów.
OdpowiedzUsuńNo kochana! Zawsze wiedziałam, że jesteś kreatywna! Stworzyłaś coś fantastycznego!
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, że Szymcio tak się spieszy na ten świat - chce w końcu zobaczyć i dotknąć tych fajnych gadżetów, którymi bawi się jego mamusia, a o których tyle się już nasłuchał ;-D