Było to już jakiś czas temu, pod koniec lipca. Jak co roku i jak większość Krzysztofów, tak i mój mąż w tym właśnie miesiącu obchodził imieniny.
Co roku przeżywam ten sam dylemat odnośnie prezentu. Mąż, jako taki, nie ma szczególnych pasji – owszem lubi gotować, grzebać w różnych domowych urządzeniach, ale żeby jakieś ryby, szachy czy inne pasjonujące zajęcia, to nie.
Nie to, żebym narzekała, ale w kwestii prezentów sytuacja taka tworzy poczucie bezradności, bo ile koszul, krawatów itp. można kupować. Listę płyt muzycznych i książek kulinarnych raczej wyczerpałam i w tym roku problem pojawił się straszliwy.
Ale z pomocą przyszedł mi portal zakupów grupowych – wpadła mi w oko oferta jazdy off-roadowej. Zaryzykowałam, wykupiłam i w ostatni weekend lipca stawiliśmy się na Okęciu.
Mąż radosny, jak małe dziecko wsiadł do umorusanego samochodu i pod okiem trenera zapoznawał się z jego wnętrzem, wyposażeniem, zasadami prowadzenia itp.
No i się zaczęło – najpierw powoli ruszył w stronę toru, umiejscowionego w gęstych zaroślach, po czym oddał się szaleńczej jeździe.
Plask błota, ryk silnika i inne oznaki udanej jazdy słychać było w odległości kilkuset metrów. Radosny solenizant pojawiał się i znikał w swym szalonym pojeździe, a my z Szymonem próbowaliśmy uchwycić te chwile szczęścia aparatem.
Sądząc po minie Krzysia, już po jeździe (która trwała godzinę) prezent był jak najbardziej trafiony i nie była to jego ostatnia przygoda z samochodami terenowymi.
Sądząc po kółkach wózka Szymka, nie tylko Tatuś lubi jazdę off-roadową ;-)
Więc gdybyście miały taki problem jak ja, to polecam, zdecydowanie polecam, bo nasi dorośli Panowie nadal pozostali małymi chłopcami i kochają bawić się autami ;-)
A Szymka uszczęśliwiłam dziś w taki oto sposób:
Pierwsza jazda odbyła się bez przeszkód – pojechaliśmy zakupić kask. Nakrycie głowy trochę popsuło Szymkowi zabawę, ale poza tym rower to jest chyba to ! Za tydzień sprawdzimy trafność zakupu nad morzem :-)
Wiem o czym piszesz, mam ten sam dylemat, chociaż mój... Krzysiek uwielbia tak jak ja czytać i zawsze książka mile widziana. A czasem chciałoby się zrobić totalną niespodziankę, zaskoczyć czymś innym, niecodziennym... podsunęłaś mi niezły pomysł;))) Zastanawiam się tylko, czy u nas takie "przejażdżki" są możliwe.
OdpowiedzUsuńPrezent super i widać że Pan Mąż był z niego bardzo zadowolony. Na pewno to ciekawsza opcja od kolejnej koszuli ;)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś dostałam w prezencie jazdę TIR-em o czym marzyłam od dzieciństwa :)
Rewelacyjny miałaś pomysł! Mój syn - też Krzysiek :) - byłby z pewnością zachwycony, ale musi jeszcze trochę poczekać, zanim będzie mógł zrobić prawo jazdy :)). Nowy wehikuł Szymcia świetny - wcale się nie dziwię, że ma taką zadowoloną minę :)).
OdpowiedzUsuńwidać ,że Twoje chłopaki lubią ekstremalną jazdę bo miny mają szczęśliwe :)
OdpowiedzUsuńświetny pomysł na prezent !
pozdrawiam serdecznie
gina
Ale świetny pomysł!!! Mój, choć ma hobby, to z takiego prezentu byłby zachwycony :)
OdpowiedzUsuńSzymek, jak widać, też lubi jazdę "terenówką" :D
Prezent bomba!! Mówiłaś mi o nim. Ale sądzę, że mój osobisty sybaryta najbardziej ucieszyłby się z pilota do wszystkiego :-/
OdpowiedzUsuńJolinko - ja Krzychowi też kupuję książki, ale w tym temacie ciężko mu dogodzić, niestety. A u Ciebie myślę, że spokojnie coś znajdziesz w tym stylu. Ja na następny raz myślę o kursie nurkowania albo locie nad Warszawą :-)
OdpowiedzUsuńRybko - no właśnie, te koszule, to tak jak kolejne skarpety od Babci. Tak się jakoś czułam mało inwencyjnie i prozaicznie przy kolejnej. A teraz wiem, że takie męskie zabawy sprawiają Mu radochę, więc otwierają się nowe możliwości :-)
Frasiu - parafrazując klasyka "bo wszystkie Krzyśki, to fajne chłopaki" - na przyszłość masz pomysł, jak znalazł ;-) A Szymcio rzeczywiście był zachwycony - trzymał się jedną rączką fotelika, druga próbował zdjąć kask, a głowa chodziła dookoła, jak na sprężynie. Jutro planuję dłuższy spacer.
Gino - jak to chłopaki, ekstremalna jazda, to jest to, nawet jak się ma pupę Mamy przed oczami ;-)
Bean - no właśnie, to szczęście na twarzy Męża bezcenne, Szymka również ;-)
Ata - hm, a może warto spróbować czegoś innego. Może zadziała efekt zaskoczenia ;-)
Kurczaczki! Sama bym sobie tak pojeździła! Jakby co, to imieniny mam następnego dnia po Krzysztofach. ;)
OdpowiedzUsuńPrezenty udane, widać to po minach panów Ł. :))
OdpowiedzUsuńKoroneczko - to szykuj się za rok (w ramach jednej oferty mogły pojeździć 3 osoby) :-)
OdpowiedzUsuńMiranko - oj udane, rzeczywiście. I już się zastanawiam co będzie w październiku, bo właśnie przed chwilą kupiłam kolejny szalony prezent dla Pana K. - tym razem na 20-stą rocznicę ślubu.
Mój by wolał większą lodówkę ;o)
OdpowiedzUsuńMy mamy duuuużą lodówkę, więc ten prezent odpada. A Ty chyba nie masz wyjścia i musisz mu ją kupić ;-)
OdpowiedzUsuń