niedziela, 12 stycznia 2014

Nie jestem malkontentem...

zdecydowanie nie, ale ..... uwaga ! Będę narzekać ! I będzie sam tekst, ale muszę się podzielić swoimi przemyśleniami. I uprzedzam - to tylko moje osobiste zdanie i osobiste spostrzeżenia ;-)
Niedawno wpadłam z moją Koleżanką na pomysł przyjacielskiego wypadu do Centrum Naukowego Kopernika. Pomysł mało kreatywny, ale nęcący, szczególnie dla kogoś takiego, jak ja - nigdy tam nie byłam.
I co ? Hm, chyba porażka, co pewnie zadziwi niektórych z Was ;-)
A dlaczego ? A dlatego:

1. nie jeżdżąc często po Warszawie, zaparkowałam szczęśliwie i zupełnie bezmyślnie w jakiejś ślepej uliczce naprzeciw Centrum. Podchodzę do parkomatu, zupełnie lightowo, bo to dzień wolny, więc pewnie bezpłatne - i tu pierwszy zaskok - 5 zł za KAŻDĄ godzinę, 24 h na dobę. Zapłaciłam - wydałam wszystkie drobniaki, jakie do kupy mieliśmy - wystarczyło na 2 godziny.

2. Wchodzę ze znajomymi (4 osoby dorosłe, 1 dziecko) bez kolejki, bo zrobiliśmy wcześniej rezerwację. Na dzień dobry Pan Ochroniarz przegania nas z miejsca, w którym stanęliśmy w kolejce do stanowiska po odbiór rezerwacji, a On które uznał, że jest przejściem i sam stanął w tym miejscu ;-)

3. szafki na odzież - 5 kurtek w otworze wielkości dużej dziupli dla wiewiórki - za bagatela 2 zł (zwrotna kaucja, ale jak mówiłam - wszystkie drobne poszły na miejsce parkingowe) - obok stoi automat do rozmieniania pieniędzy - nieczynny :/ Gonitwa dla sklepiku muzealnego po drobne - uffff, udało się, wchodzimy...

4. wjeżdżamy na I piętro i co widzimy - ludzie, ludzie, ludzie, ludzie - cudnie, popularne miejsce, więc jest dużo ludzi, ale to dobrze, że wszyscy będziemy mądrzejsi po tej wizycie ;-)
Dopada nas jeden wielki bałagan wystawienniczy - niesmowity potencjał naukowo-doświadczalny zagubiony na wielkiej hali, porozdzielanej miniściankami. Hałas, rozgardiasz, ilość bodźców dla dzieci, młodzieży i dorosłych uniemożliwająca skupienie się na jednym doświadczeniu czy stanowisku. Wszędzie coś się dzieje, hałasuje, lata, wybucha, trula się, dzwoni - z każdej strony atakuje człowieka bezmiar wiedzy ;-) Koszmar dla mnie, Szymi lata, jak wścik, choć nie spodziewałam się po tej wizycie jakiś niesamowitych olśnień naukowych u mojego Syna - w końcu to małe dziecko - chciałam tylko, żeby spędził miło czas. I tutaj kolejne doświadczenie...

5. Młody chlapie się w wodzie uczestnicząc w próbach ze śrubą Archimedesa (uffff, jednak coś zapamiętałam) - za szybą w wydzielonej salce z bardzo atrakcyjnymi zabawkami szaleją dzieciaki, wiekowo takie jak On - On też chce, idziemy, jest godzina 16.00 - uśmiechnięta Pani informuje nas, że możemy wejść, oczywiście ..... o 17.50. Czy ktoś z Was próbował wytłumaczyć 3latkowi, że jak poczeka 2 godziny to wejdzie do miejsca marzeń ;-) Bo mi się nie udało i w tym momencie powiedziałam dość - wracamy do domu - 3 godziny w tym miejscu wystarczy.

6. Szalę goryczy przelało wyjście - szczyt braku wyczucia i skrajnego nakierowania na zysk mimo wszystko i za wszelką cenę - jedyne wyjście przez... (a jakże) wypchany do granic możliwości, sklepik. Półeczki od podłogi do sufitu, w odległości takiej, że dwie osoby maja problem się minąć, a dzieci dostają oczopląsu i wszystko mają pod ręką. Dla wielu rodzin, które wybulą już 66 zł za bilet rodzinny dla 4 osób, kupienie kolejnej, atrakcyjnej skądinąd , zabawki dla dziecka, jest wydatkiem ponad miarę, wyciągnięcie ryczącego małego Uczonego takoż. Wiem, że takie sklepiki istnieją w wielu światowych muzeach, ale czy my musimy małpować te mniej udane pomysły ? 

Byłam, przeżyłam, wróciłam bez szczególnych ujm na psychice. Jeszcze jeden wniosek - na pewno nie wybiorę się tam z moją klasą. Czy wrócę ? Możę, kiedyś, za kilka lat. Co pamiętam ? To, czego nie zobaczyłam - np. salę zapachów - tam nie dało się wejść z Szymim, a szkoda :/
I szkoda, że takie miejsce, pełne potencjału, ciężkiej pracy i wielu pomysłów ludzi kreatywnych jest jednocześnie miejscem, w którym ten potencjał i starania rozmywają się w ogólnym chaosie, choć może to znak czasów, a ja sie po prostu starzeję i czas założyć bambosze i poszukać w necie bujanego fotela na sprzedaż, co by z domu nosa nie wytykać, bo jakoś zaczynam odstawać ;-)

4 komentarze:

  1. Byłaś w sobotę, to się nie dziw :-D
    Jedź w tygodniu ze swoją klasą - luźno i bez przepychanek.
    Dzieciaki zabierz koniecznie (o ile wcześniej nie były z rodzicami). Będą zachwycone, bo to głównie dla nich powstało CNK - im hałas i ścisk nie przeszkadza ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłam w sobotę, ale rzeczywiście był to dzień wolny od pracy. Jednak, jak niesie wieść gminna, obłożenie tego miejsca jest niewiele mniejsze w tygodniu. Poza tym, skoro płacę 25 zł za bilet, to rozumiem, że jest to również miejsce dla dorosłych i ja również chciałabym skorzystać z tej oferty. A dzieci, no cóż - zawsze mogą poganiać na dworze - poziom upocenia podobny, a przynajmniej taniej ;-) A tak na poważnie, to może kiedyś, jak mi poziom zawodu opadnie, to dam CN szanse raz jeszcze (wyposażona w 50 zł drobnymi po 2 i 5 zł), bo nie lubię mieć tak niepochlebnego zdania o miejscu skądinąd pionierskim w naszym kraju, jeśli chodzi o pomysł i możliwości.

      Usuń
    2. Huuuh!! Poziom wkur...tego tam ;-) od zero do dziesięć oscyluje w granicach 20 :-D

      Usuń
  2. W Centrum są ciekawe warsztaty bezpłatne dla nauczycieli. Byłam 2 razy, obejrzałam wszystko, godziny popołudniowe, ludzi mało. Nie pójdę tam z klasą (III) za żadne skarby. Mając do dyspozycji jedną mamę (babcię) schwytaną "z łapanki", biegałabym bez przerwy nerwowo szukając i licząc dzieci. I jeszcze ta antresola, przez którą tak łatwo przełożyć nogę... ulach

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)