niedziela, 18 listopada 2012

Wiklina ...

jako, że jesień w pełni, więc trzeba usiąść na przypiecku i popleść nie tylko androny ;-)
W związku z powyższym wzięłam ja sobie zapas gazety na zjazd na moją uczelnię i wraz z pracowitymi "Mróweczkami" z mojej grupy przyswoiłam sobie sztukę plecenia rurek

ich składania w całość - w jednych miejscach bardziej stałą, w innych rozlatującą się straszliwie





ale udało się i to nie tylko mi




Po powrocie do domu koszyczek dostał ostatni szlif - nie wyplotłam uchwytu, bo nie miałam pomysłu na wykorzystanie takiej formy

sięgnęłam po zapas farby w kolorze ścian w moim salonie i mam pojemniczek na różne przydasie, tudzież podchrupajki



Nie jest to może dzieło nadzwyczajne, ale dla mnie o tyle cenne, że jakoś mnie ta wiklina nie nęciła i nie sądziłam, że uda mi się sklecić coś z kilku rurek gazety, a tu proszę - znów sama siebie zaskoczyłam (nie wspominając mego najbliższego otoczenia ;-)

18 komentarzy:

  1. Całkiem fajnie wyszedł Ci ten koszyczek :). Mój pierwszy był zdecydowanie bardziej krzywy ;)). Takie koszyczki są świetne do przechowywania różnych drobiazgów. Sama, parę lat temu, zrobiłam sobie kilka (różnej wielkości) i służą mi wiernie do dziś :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój też na początku nie grzeszył prostą formą i ogólnym ogarnięciem, ale jakoś mi się udało pozbierać go do kupy. Mam w planach jeszcze inne, jak tylko znajdę czas na skręcanie rurek - to takie miłe zajęcie, tylko strasznie brudzi paluchy.

      Usuń
    2. Miłe zajęcie? No nie... prawie jak chowanie nitek we frywolitce! ;)

      Usuń
  2. nigdy nie próbowałam tej techniki a kusi mnie :)
    tylko czasu brak :)

    fajnie wyszedł ten koszyczek !

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, ano - dlatego ja z radością spróbowałam, jak tylko pojawiła się okazja na studiach, bo tak sama z siebie, to pewnie bym się nie zabrała.

      Usuń
  3. No i gratuluję... ja mam pierwsze próby za sobą, uwielbiam wiklinę, ale pleść jednak nie lubię. Zostanę przy podziwianiu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie to, żebym miała zarzucić wszystko i ino pleść, ale pewnie będę próbować :-)

      Usuń
  4. Sylwio świetny ten koszyczek, tego jeszcze nie próbowałam, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój pierwszy koszyczek powstał w lutym i do tej pory nie doczekał się publikacji, krzywulec jeden ;)
    Twój jest o wiele zgrabniejszy!
    A wraz z kolorem nabrał takich rumieńców, że i u mnie nowy zapał się rodzi... Ostatnio zaprenumerowałam lokalną gazetę, to może wykorzystam tę makulaturę? ;)
    Czekam na kolejne Twoje, bo "pierworodny" wyszedł super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NO to łapki w górę i do roboty - będą miały Misie koszyczki na drobiazgi. No weź Matka - nie marudź, ćwicz :-)

      Usuń
  6. Wielki podziw Twoim zdolnościom !!! Brawo !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Jagódko - a tak co nieco w sobie odkrywam powoli ;-)

      Usuń
  7. Sylwia, czy jest coś czego nie potrafisz!?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem zdecydowanie - TAK, o TAK ! Choćby z Twojego ogródka - szyć :-(

      Usuń
  8. To kolejną technikę rękodzielniczą zaliczyłaś. Koszyczek oko cieszy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś też bawiłam się papierową wikliną,ale strasznie ręce mnie bolały od skręcania rurek( starość nie radość,reumatyzm nie pociecha;) ),więc porzuciłam i podziwiam dzieła innych:) Moja znajoma bejcuje na brązowo,także faktycznie można pomylić z prawdziwą wikliną:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)