Podstawy znałyśmy wszystkie trzy, ale zapragnęłyśmy spróbować ufilcować nunofilcowy szal, otulacz i torbę.
Wybór czesanki nie był łatwy...
choć ja od początku wiedziałam, że mój otulacz ma być energetyczny, w mocnych barwach i poszłam w stronę niebieskości, granatu, szmaragdowej zieleni i turkusu.
No i zaczęłyśmy naszą współpracę z wełenkami. Najpierw było rwanie i komponowanie...
potem mizianie...
Moje starania zostały zwieńczone takim efektem:
Do szala ufilcowałam jeszcze kwiat:
Czesanka została dodatkowo ozdobiona odrobiną jedwabiu, który pięknie połyskuje, wtopiony w wełenkę.
Otulacz można nosić na różne sposoby. Wersja głeboko-zimowa na duże mrozy:
Wersja jesienna:
A tutaj już na zupełnie ciepłe dni ;-)
No i jeszcze parę spojrzeń na kwiat - zachwyciła mnie jego forma.
Kurs u Kasi był czasem pełnym inspiracji, odkrywania piękna wełny, jej podatności na pracę naszych rąk - dziękujemy Kasiu raz jeszcze. A zupa była pyszna ;-)
No i już planujemy kolejne spotkanie !
fajne tworzywo taka czesanka :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjazne, plastyczne, a do tego naturalne - coś dla Ciebie :-)
Usuńja chętniej na sucho, zapewne jeszcze do tego wrócę :)
UsuńCudo!!! Dech zapiera.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Beata.
Dzięki Beatko :-)
UsuńWow!!! No jak zwykle podziwiam, podziwiam i jeszcze raz podziwiam!!! Rodzinka wyjeżdża a Sylwusia szaleje!!! :)
OdpowiedzUsuńNo ba, trzeba odpowiednio wykorzystać czas wolny podarowany od losu ;-)
UsuńOooooooo! Zrobiłaś szal w moich kolorach!!! Piękny jest! Kwiatuch zresztą też - świetnie do siebie pasują :).
OdpowiedzUsuńWspaniale wykorzystałaś tę "podróż" - efekt jest zachwycający! Uwielbiam takie twórcze spotkania :).
Te kolory to powoli również i moje. Kiedyś dałam sobie wmówić, że niebieski jest brzydki, a fioletu nie lubiłam ot tak sama z siebie ;-)
UsuńPiękne otulacze porobiłyście!!! A ja dostałam propozycję poprowadzenia warsztatów z filcowania w mojej okolicy,a tu ni w ząb,więc był haft koralikowy:) Muszę zagłębić się chyba w arkana tej tajemnej dla mnie wiedzy,bo popularność tej techniki jest ogromna!!!
OdpowiedzUsuńKochana, jakby co to przybywam. A Ty bierz się za robotę i się ucz. Jakby co, to zapraszam na korepetycje :-)
UsuńSpakuj ten otulacz nad morze, bo o ile wiem, tam się wybierasz w wakacje. Wieczory na naszym wybrzeżu nie są najcieplejsze ;-)
OdpowiedzUsuńFajnie się bawiłyście kobitki!
No i najważniejsze, że zupa nie była za słona :-DD
Zapakuję na pewno, co by mi szyjki nie owiało ;-) Zupa była wyśmienita (u Kasi to mi nawet owocowa będzie smakować;-), a zabawa przednia.
UsuńFajna relacja. Lubię popatrzeć jak powstają takie piękne rzeczy. Film z tego spotkania na pewno by się przyjemnie oglądało. A szal wyszedł Ci jak marzenie:) I kwiat też:)
OdpowiedzUsuńFilmu nie kręciłam, zdjęcia też robione z doskoku, bo czasu nie było. Przydałby się jakiś operator ;-) W imieniu szala i kwiata dziękuję :-)
UsuńAle Cię nosi! I po świecie, i po technikach! :D
OdpowiedzUsuńToć znasz mnie troszkę - ADHD nie leczone tak się właśnie objawia ;-)
UsuńO jaki piękny szal! Kolor przecudny i ten kwiat! Jak patrzę na takie cuda, to chętnie bym też coś ufilcowała. Póki co napatrzę się na Twój szal.
OdpowiedzUsuńŚwietne spotkanie:)
Zawsze możesz oczkiem zerkać, a rączkami pracować ;-) A z obu mych wytworów ja również jestem zadowolona.
UsuńDzięki. Miło mi, że do mnie zaglądasz :-)
OdpowiedzUsuńObejrzałam, poczytałam... kawał bloga i ...zaglądać będę :) Piękny szal i kolory cudne. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam częściej, wpadaj, zasiądź i poczytaj - miło będzie mi przeczytać Twój komentarz :-)
UsuńŚliczny szal i super broszka.
OdpowiedzUsuńNie marnujesz czasu:))
Mam go za mało, żeby marnotrawić - sama wiesz, jak jest ;-)
UsuńFajna zabawa nieeee, a efekty rewelacyjne, oj chętnie bym pofilcowała sobie...
OdpowiedzUsuńOj tak, fajna, szczególnie to mizianie ;-)
UsuńZdolna uczennica, to i piękne rzeczy z pod jej rąk wychodzą:)))
OdpowiedzUsuńCieszę się Sylwuś, że tylu odwiedzającym Twojego bloga nasze niedzielne poczynania się podobają.
Dzięki Kasiu za wiarę w moje możliwości, jednak bez dobrej Nauczycielki by się tak szczęśliwie nie zakończyło to mizianie ;-)
UsuńSylwka - no cudne okrutnie!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJak dla mnie robione!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ile zużyłaś czesanki? Ile czasu trwało miętolenie???
Aniu, dzięki wielkie. Kwiat z otulaczem waży 78 g - aż mi się nie chce wierzyć, że taki lekki, a mały nie jest. Układanie czesanki i miętolenie zajęło mi 4 godzin.
UsuńDziś dopiero tu dotarłam... i wymiękłam.
OdpowiedzUsuńChętnie bym to turkusowe coś wzięła w ręce i przytuliła...
Patrzenie na zdjęcia zachwyca, ale daje tak małe możliwości pełnego rozpoznania obiektu westchnień...
Ponoć nad morzem ma w lipcu wiać czasami troszkę ;-)
OdpowiedzUsuńPiekny otulacz! I jak pieknie sie uklada, a do tego ten kwiat! I wierze, ze u Kasi czas wam przelecial w mig!? Pozdrawiam! Jadwiga
OdpowiedzUsuń