sobota, 5 marca 2011

Każdy może być artystą...

Toć to truizm, slogan wręcz - powiecie. No i pewnie macie rację, ale ja wczoraj miałam okazję przekonać się jak cudownej zabawy, radosnej, nieskrepowanej niczym twórczości może być to podsumowanie.
Spotkanie skręcone na prędce, lekka partyzantka, ale się udało i w godzinach popołudniowych zasiadłyśmy we cztery kobity (w porywach do sześciu) u mnie na poddaszu nad kilkoma pojemnikami z tajemniczym płynem, pudełeczkami z proszkiem, niteczkami i innymi takimi.
Głównodowodzącą (aczkolwiek nie najgłośniejszą) była Ataboh, a moimi towarzyszkami twórczej niedoli Ata z Anią, kibicowały nam nasze (moje i Aty) starsze latorośle. I tak to, w niemalże rodzinnej, sielskiej atmosferze rozpoczęła się nasza przygoda z Paverpolem.

Gdy pierwszy raz przeczytałam tą nazwę u Ataboh, to lekko zadziwiłam się, potem zadumałam nad jej pracami, wpadając w zachwyt nad jej zdolnościami i poczucie bezradności nad własnym brakiem talentu rzeźbiarsko-twórczego jednocześnie.
No i tak tkwiłam sobie w tym poczuciu czas jakiś niedługi, aż Ataboh pokazała swoją miskę, stworzoną z serwetki szydełkowej, usztywnionej Paverpolem. Wtedy to spłynęło na mnie olśnienie i szczęście niejakie, że w sumie figury mogę sobie podziwiać u Beatki, ale przecież nikt mi nie zabroni usztywniać innych pierdółek np. z przeznaczeniem biżuteryjnym.
W tej to własnie jednej chwili zapragnęłam straszliwie i niemalże natychmiastowo pociapkać się w tej dziwnej mazi. I tak oto w dniu wczorajszym to pragnienie się spełniło.
Zaczęłyśmy niewinnie - na pierwszy ogień poszły drobiazgi szydełkowe, frywolitkowe i inne tego typu, wcześniej przez nas uszykowane. Ania w tym czasie usztywniała kwiatki, listki, buszowała po koralikach i tworzyła swoje urocze drobiazgi (które zapewne zaprezentuje Ata).
Moja pierwsze próbki zostaną jeszcze wzbogacone w ozdoby, ale chcę je już pokazać - sztywne na kamień kwiatki szydełkowe mają skończyć jako broszka i kolczyki, a kamyczek z doklejonym powywijanym kwiatkiem, wyciętym z bawełnianej taśmy będzie wisiorkiem.



W następnej kolejności wzbogaciłyśmy się o urocze miseczki na niewiadomoco, wykorzystując recyclingowe serwetki (oczywiście ze szmateksu) - do pięknoty miseczki Aty swą zdolną łapkę dołożyła Aś (co by nie było, że poza zdjęciami nic nie robiła).





No i w sumie na tym miało się zakończyć, ale mój twórczy duch się rozszalał, pragnął jeszcze, wyrywał się do tych cudeniek porozstawianych na stole i zerkał jednocześnie, z zazdrością niejaką, na przykłady talentów naszego guru paverpolovego, co to se stały z boku, budząc zachwyt straszliwy.
No i mu uległam, temu duchowi, bo nie dał by mi spokoju. Z pewnym niepokojem i nieśmiałością zabrałam się do roboty pod czujnym okiem Ataboh - koleżanka udzielała koniecznych wskazówek, podpowiadała różne rozwiązania i krok po kroku powstawała moja pierwsza figura - Tanecznica. Każdy kolejny etap pracy budził mą nadzieję na szczęśliwy finał, a tenże prezentuje się na zdjęciu poniżej.
Podsumowując - technika super, stwarza tak naprawdę nieograniczone możliwości i co najważniejsze - jest naprawdę dla każdego. Tworzenie figur jest świetną zabawą, przynosi niesamowite efekty, czasem bardzo zaskakujące i dla kogoś, kto pozna etapy tworzenia i tajniki powstawania takiej figury, może być źródłem ogromnej satysfakcji (moja dusza artystyczna dziś pęka z dumy;-). I jeszcze jeden atut Paverpolu - poza jednym czy dwoma preparatami, które wyglądają na bardzo wydajne, możemy korzystać z bardzo tanich materiałów lub wręcz nic nie kosztujących - jakiś starych t-shirtów, swetrów, serwetek z ciuchlandów i innych takich, które z reguły pętają nam się po domu lub możemy jet tanio nabyć. Możemy również trwale zabezpieczyć i użyć do artystycznej pracy odzież, z którą jesteśmy jakoś szczególnie związani - ja na przykład na suknię mojej Tanecznicy zużyłam podkoszulek, w którym rodziłam Szymka - zniszczony z oczywistych powodów, dostał nowe życie i nie zostanie wyrzucony jako niepotrzebny ciuch.
I dodatkowy atut - spotkanie warsztatowe z Ataboh - świetny kurs, proste tłumaczenie, dużo miejsca na inwencję własną - po prostu balsam na skołataną duszę początkującego artysty, bo w końcu artystą może być każdy :-)
Beatko - raz jeszcze wielkie dzięki !













40 komentarzy:

  1. WOW! WOW! I JESZCZE RAZ WOW!!
    Ale cudna wyszła!! A ja ją widziałam ostatnio na etapie robienia krąglejszych bioderek ;-)
    No napatrzeć się nie mogę!!

    Ups! na początku to raczej powinnam napisać, że spotkanie było wspaniałe, twórcze i relaksujące!
    Bardzo się cieszę, że znowu po paru latach mogłam uścisnąć Beatkę - naszą niezrównaną i cierpliwą nauczycielkę.
    Sylwia - dziękuję za zaproszenie i za cudowne popołudnie!
    Akumulatorki naładowałam, że hohoho!
    Pomysły się plączą po głowie dzięki Wam obu. Żeby tylko doba chciała się rozciągnąć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaale pojechałaś po bandzie - ta tańcująca babeczka jest obłędna! Ja też chcę tak umieć!
    No i pisać mię tu zaraz, która jest która - na tem zdjęciu zbiorczem!
    Ta gmoworęka okularnica wygląda mi na Atę:)
    A reszta?
    Sylwko droga - azaliż jesteś na tej fotce???:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ata - no a jak mi było miło :-) A z babki jestem dumna straszliwie - w życiu bym nie pomyślała, że mi coś takiego wyjdzie

    Dorotko - tak, to ja, ta pierwsza z lewej ale z tego mniej udanego profilu ;-D gumoworęka to oczywiście Ata, koło niej mała Ania, a pierwsza z prawej to Ataboh. I to do niej proszę się zwracać w kwestii naumienia się robienia obłędnych, tańczących babeczek i innych cudów, ja jeszcze raczkuję ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. No to mam Atę jak na dłoni - chude to i chochlikowate, na kilometr widać, a raczej nawet na kilometrów pińcet, bo tyle nas dzieli:D
    A Ty czarnowłosa jesteś - pięknie Ci będzie w fioletach:D:D:D

    W kwestii babeczek tańcujących to ja już sama nie wiem, czy się będę zwracać - można skrętu nie-wiem-czego dostać od tych wszystkich nowych technik, jakie się pojawiają i od chcicy, jak człeka na nie bierze:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dorotko - ta, Ata szczuplutka, jej córki też i cudnie się słucha (szczególnie osobie o słusznych kształtach, jak ja), jak sobie w chwilach szczerości przywalają od tłustych pup i innych takich ;-D

    Koroneczko - nie dość, że czad, to jeszcze cud, miód i orzeszki i parę innych :-D A w głowie szał pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapomniałaś o piętnastu podbródkach ;-D

    Te! Dorota! Ja Ci dam :-PPP

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo...:))
    Zdolne dziewczyny:))

    OdpowiedzUsuń
  8. zazdroszczę tych prac, ja muszę jeszcze poczekać do czerwca i tez pojadę do Beatki na naukę, już przygotowuję to co mogę użyć na pierwsze moje próby.

    OdpowiedzUsuń
  9. huuuu moc kreatywności :o))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale świetna technika! Zaraz sobie o niej poczytam bo aż mnie zaintrygował Twój post. A Twoja praca jest śliczna. W życiu bym nie pomyślała, że to debiut:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ata - ano, ano, jeszcze te podbródki - że też o nich zapomniałam ;-)

    Mireczko - dzięki. Najlepsze, że nawet nieduże zdolności w tej technice mogą zaowocować niesamowitymi efektami i to mi się podoba.

    Irenko - oj, to Cię czeka przyjemność niebywała, więc zbieraj materiały, co byś miała na czym pracować.

    Middia - i Ty mi mówisz o kreatywności ;-)

    Atteo - no, świetna naprawdę. Na polskich stronach jeszcze niewiele jest o paverpolu. Tak naprawdę to najwięcej znajdziesz na blogu Ataboh. Ja też nie spodziewałam się takiego efektu za pierwszym razem. Już nie mogę się doczekać kolejnych prac, żeby tylko Szymon pozwolił Mamie popracować :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Musze jeszcze raz przeczytac.....jestem pod takim wrazeniem, ze nawet nie wiem co napisac....

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale to jest fajne! To ja tez poproszę o kursik:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten pover... to istna rewelacja jest jak widzę, chętnie poznałabym tajniki.
    Tanecznica piękna... i tak rzeźbiarką zostałaś w godzinę...no nie może być.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Śliczna Tanecznica! Ciekawy produkt..

    OdpowiedzUsuń
  16. Kasiu - ja tak miałam po przeczytaniu posta u Beaty - no i czytałam i czytałam i jeszcze raz czytałam i nadal szok mnie nie opuszczał ;-)

    Ivalia - gnaj do Ataboh, póki ma terminy. A tak wogóle to cudnie byłoby zrobić najazd blogowo-paverpolowy na tą jej agroturystykę - pobawić się i przy okazji spotkać z koleżankami :-)

    Ivonna - toć mówię, że trzeba się zjechać się u Ataboh i wszystkie zostaniemy rzeźbiarkami, hihihi.

    Naila - ciekawy, a jak wciąga - jak jakieś błota ruchome czy co ;-) Najgorsze, że ja jeszcze nie odkryłam wszystkich jego zastosowań, a już mi głowa pęka od pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie było mnie tu, nie czytałam i nie oglądałam zdjęć, do Ataboh też nie zaglądałam i nie zrobię tego ponownie.............. dziś, bo zaraz z domku wybywam ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Krzysiu - poczekam do jutra ;-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeszcze tu wrócisz Krzysiu... ;-P

    OdpowiedzUsuń
  20. O, kurczę! Może nie każdy może być artystą ale Ty na pewno jesteś!!! Fantastyczna rzeźba :) Chylę czoła...

    OdpowiedzUsuń
  21. Super rzeźba. I bardzo mnie zainteresowała ta technika - recycling można przy okazji uprawiac ;-)

    OdpowiedzUsuń
  22. W mordę ja też wracam.
    Jakby ten najazd agroturystyczny to mię proszę ZAPISAĆ.
    Będę rzeźbiarką.
    Ja - beztalencie plastyczne:)))

    OdpowiedzUsuń
  23. Ata - wróci, oj wróci ;-)

    Bean - sama się nie spodziewałam takiego efektu i jestem troszkę zaskoczona tym co stworzyłam. Tym bardziej cieszę się, że podoba się innym :-D

    Makneta - oj żebyś wiedziała, już zrobiłam przegląd swojej szafy, a rodzina pochowała co lepsze sztuki odzieży, co bym im nie przerobiła na (arcy)dzieła sztuki nieożywionej ;-D

    Dorotko - już Cie wpisuję na listę. Może jakiś letni wyjazd udałoby się skręcić - choćby przedłużony weekendowy.

    OdpowiedzUsuń
  24. Zaraz, zaraz! A ja jestem na tej liście??

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak Cię po cichońku wpisałam i miałam zamiar porwać bez pytania ;-)

    OdpowiedzUsuń
  26. No! Wiedziałam, ze kochana jesteś! :-*

    OdpowiedzUsuń
  27. Ata - no Ty to jesteś Z URZĘDU wpisana - no jakżeby to bez Ciebie być mogło, chochliku jeden:D:D:D
    Tyle nadajników w jednym miejscu, a mało odbiorników - normalnie zaklachamy się na śmierć!:D

    OdpowiedzUsuń
  28. łoj, będzie się działo - Beatka cierpliwy słuchacz, więc może choć ona jedna nas wysłucha co byśmy tak nie klachały do ściany ;-)

    OdpowiedzUsuń
  29. Zaraz tam do ściany! A konisie? A kózki?

    OdpowiedzUsuń
  30. O Qrcze, ale namięszałam, ale suuuuper.
    Sylwko dziękuję za gościnę, cudną masz rodzinę... pozdrowionko!
    Zjazd u mnie? W sumie jasne, tyle, że miejsc śpiochowych tylko 4... chyba, że na materacach reszta!!!
    Gadać, możecie do woli, ja podobno umiem słuchać dam radę ;-D
    A paverpolić możemy na łonie, miejsca dość.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ata - konisie i kózki wymiękną przy naszym gadaniu ;-)

    Ataboh - ja również jeszcze raz dziękuję, a rodzina nadal pod ogromnym wrażeniem. Listę na wyjazd do Ciebie zamkniemy jak zgłosi się czwarta osoba, a jakby inni baaaaardzo chcieli to pozostają im materace. A paverpolenie na łonie - łoł, brzmi dumnie ;-D

    OdpowiedzUsuń
  32. Jeśli są 4 miejsca, to mamy komplet - ja, Dorothea, Ata i Miranka. Szymuś będzie spał z mamusią :-)

    OdpowiedzUsuń
  33. No bo chyba mogę tradycyjnie zabrać mój ogonek?

    OdpowiedzUsuń
  34. no ba, bez ogonków nie jedziemy :-)

    OdpowiedzUsuń
  35. No to pozostaje ustalać terminy ;-)
    Oczywiście jak na łónie to bliżej lata proponuję jednak... A ogonki nie ma sprawy brać można...

    OdpowiedzUsuń
  36. nooo - ja jestem za latem - mój ogonek jeszcze trochę podrośnie i może nie będzie już tak darł swej paszczuli wieczorami i da nam popracować :-)

    OdpowiedzUsuń
  37. Bardzo fajne spotkanie. Rzeźba wyszła super. Podziwiam

    OdpowiedzUsuń
  38. Eve-jank - takie spotkania to balsam na moją rozszalałą duszę. Ładują akumulatorki, że hoho ;-) A z rzeźby (powiem nieskromnie) też jestem zadowolona ;-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)