poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Działam...

wciąż, bo przecież robótki, to obok podróży i książek, moja wielka pasja. Od dosyć długiego już czasu powróciłam do korzeni - moich rodzinnych - do drutów i szydełka. W moim rodzinnym domu, domach moich babć i ciotek te przybory były zawsze. Wełna, zdobywana, kupowana na drugim krańcu kraju, przywożona po cichu z Niemiec, wskakiwała na druty lub szydełko i kobiety z mojej rodziny tworzyły cudeńka.
Stąd też moje połączenie mentalne z pleceniem nici - tych grubych i całkiem cienkich. Niestety, moje skakanie z techniki na technikę spowodowało, że w dziale "Druty" mogę sobie wpisać wciąż początkująca ;-)
Dlatego spod moich rąk wychodzą proste formy - głównie chusty, szale, czasem jakieś poncho. Pokażę niedługo różności, które się obecnie tworzą - nieco z doskoku, bo "ufoków" mam kilka.
Ale ostatnio wkręciłam się w działania grupy "Chusty i szale razem dziergane", administrowaną przez Lioppi i Dagmarę ze Składu rękodzieła. Dziewczyny co pewien czas ogłaszają akcję wspólnego dziergania konkretnego wzoru chusty lub szala. Dzięki temu można otrzymać wsparcie, rozwianie wszelkich wątpliwości, porady odnośnie wełny i drutów. No i można czerpać radość ze wspólnego dziergania - w zaciszu domowym, a jednak w grupie. Jest to oczywiście akcja dla osób, którym nie przeszkadza, że gdzieś tam, w wielu miejscach kraju lub poza nim, powstają podobne udziergi, choć tak naprawdę każdy jest inny, bo każdy tworzy inna osoba :-)
No dobra - dosyć gadania. Czas na pierwszą odsłonę mojej Strzałki.
Chusta powstaje z wełny Liloppi Muffin - 100% akrylu. Dawno nie używałam akrylu, wolę naturalne wełny, ale z tej wełny robiła swoją chustę Kruliczyca, z kursu której korzystamy, więc stwierdziłam, że moja pierwsza powstanie dokładnie taka sama, jak wzór, a kolejne (bo na pewno sięgnę jeszcze po ten wzór) będę tworzyć z innych wełen. 
430 g, 3700 m - zapowiada się duża płachta ;-)




Nie mogę się już doczekać przejść kolorystycznych, które będą następować stopniowo. Dla tych, którzy nie znają tej wełny - składa się ona z trzech pasemek, w których kolory zmieniają się nie na raz, tylko pojedynczo w każdej nitce, stąd wrażenie melanżu i powolne przechodzenie z jednego koloru do drugiego. Na razie rządzi u mnie pomarańczowy, ale już wkrótce powinien pojawić się czerwony. Kolor mojej wełny to "Chińskie lampiony".







8 komentarzy:

  1. Świetnie wychodzi ;-) U mnie własnie zaczęła się zmiana nitki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo energetyczna będzie ta chusta - podoba mi się :). Strzałkę też mam w planach, ale na razie muszę skończyć sweter, a dzierganie coś wolno mi ostatnio idzie. Zresztą w chusty i szale jestem bogata, więc do zrobienia kolejnej aż tak mi się nie spieszy :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uffffff, Frasiu, jesteś :-) Zajrzałam do Ciebie na blog, a tam też zamknięte na głucho ;-) Ta moja w moich kolorach - wiesz, że ja lubię energetycznie ;-)

      Usuń
  3. Też czekam na te przejścia kolorystyczne. Istna energia w tych kolorach!

    OdpowiedzUsuń
  4. Działaj, działaj, czekam na całość:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)