sobota, 25 kwietnia 2015

Uprzędło się...

bo kołowrotek stoi, Pańcię w oczy kłując. No to Pańcia wyciągnęła zapasy czesanek, z polskich owiec, trochę drapiące i zgrzebłe, ale do nauki dobre. Bo na początku Pańcia troszkę żałuje zakupionych merynosów, co by ich nie zniszczyć i  nie zmarnotrawić. Czekają więc na znaczny wzrost umiejętności Pańci, a ta ćwiczy na nieco tańszych materiałach.
No i po kilku wieczorach, kiedy to Pańcia z doskoku, choć na chwilę siadała do kołowrotka, uplotło się 77 m dubelka w gorących pomarańczach i czerwonościach.

Na fryzurę dla Pippi będzie jak znalazł, gdy Pańcia będzie przybliżać tą postać swoim Sówkom ;-)

6 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie się uprzędło :)). Ja dzisiaj "pogrubiałam" len na kołowrotku :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no, ciekawa jestem, jak to pogrubianie wygląda :-) Mnie to jeszcze nie dotyczy, bo grubasy same wychodzą, ale ponoć za jakiś czas ;-)

      Usuń
  2. ładnie ci idzie, ja zacznę od maja, nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się - też bym nie mogła się doczekać. Ale czas szybko zleci, obrobisz się, kołowrotek przyjdzie i będziesz szaleć :-)

      Usuń
  3. Ja też żałuję Tysiowych wensów i bfl-a i przez to uczę się na niefarbowanym South Americanie ;) Ten post to jakby o mnie był. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się już odważyłam i Tysiowy BFL właśnie się stabilizuje ;-)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)