nie wrzeciono wprawdzie, ale cały kołowrotek. Bo Pańci się zachciało, pańcia zamarzyła i pańcia pognała. No i dzięki Agnieszce z Hobby-Wełna, dzięki której było co, Justynie - Tusi, dzięki było jak, Alicji, dzięki której było na czym oraz Małgosi i Przemkowi z "Dobrego miejsca", dzięki którym było gdzie, Pańcia swe zapędy przełożyła na czyny.
Po pierwszych próbach i po okiełznaniu gadziny z wielkim kołem poczęła tworzyć sploty tyleż nierówne, ile artystycznie poskręcane i powywijane.
Po pierwszych próbach i po okiełznaniu gadziny z wielkim kołem poczęła tworzyć sploty tyleż nierówne, ile artystycznie poskręcane i powywijane.
Pańcia próbowała swych sił na zwykłej owczej czesance, niezwykłej, brązowej, jeszcze bardziej niezwykłej , bo uzyskanej z drum carder'a (gręplarki) mieszance kolorów zmienionej w kolorową chmurkę, no i oczywiście na cudnej czesance merynosowej, która Pańci przypadła do serca szczególnie, nie wspominając o palcach.
Próby były bardziej lub mniej udane. Jedne przywoływały radosny uśmiech, inny gromki śmiech, jeszcze inne cisnęły na usta słowa tyleż nieeleganckie, ile dobitnie świadczące o niezadowoleniu Pańci.
To co powstało po skręceniu pojedynczych uprzędów nadaje się do podziwiania, bo Pańcia na razie nie ma pomysłu na praktyczne wykorzystanie tego wytworu. No może tylko, co by rozśmieszać bardziej zaawansowane w kręceniu osoby, lub te co z wełnami do czynienia mają już od jakiegoś czasu. Dla nich wytwór Pańci jest wyraźnym owocem zmagań i walki z materią. Jest on również dowodem, że pierwsze kocha się mimo wszystko ;-)
Bo Pańcia kręcenie na kołowrotku pokochała miłością wielką i ma nadzieję, że z tej miłości jeszcze jakieś potomstwo powstanie - mniej upośledzone i nadające się nie tylko do podziwiania :-)
Wszystkim wymienionym na początku ukłon wielki jest złożony. No i Pańcia pozdrawia Koleżanki z celi, co to na równi z Pańcią męczyły się i dręczyły, ale wyszły z tarczą :-) Aniu, Dorotko, Grażynko - pozdrawiam i trzymam kciuki za Wasze zmagania równie mocno, jak i za moje. Wiola B - miło było poznać Cię osobiście :-)
Wszystkim wymienionym na początku ukłon wielki jest złożony. No i Pańcia pozdrawia Koleżanki z celi, co to na równi z Pańcią męczyły się i dręczyły, ale wyszły z tarczą :-) Aniu, Dorotko, Grażynko - pozdrawiam i trzymam kciuki za Wasze zmagania równie mocno, jak i za moje. Wiola B - miło było poznać Cię osobiście :-)
Ty masz ADHD do potęgi entej! Podziw i szacun, kochana. Niech się kręci Twoje wrzeciono:)
OdpowiedzUsuńKiedyś zacznę się leczyć, ale jeszcze nie dziś ;-) Na pocieszenie powiem, że to już chyba ostatnia technika, która mi się marzyła. teraz pozostało ćwiczyć i wzrastać w swych umiejętnościach :-)
UsuńŚwietnie Ci idzie! A skoro pokochałaś kręcenie na kołowrotku, to dopisałam Cię do Klubu Prządki na fb :). Znajdziesz tam mnóstwo zakręconych na tym punkcie osób - część z nich pewnie już znasz :)).
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze dzięki Asiu - już zauważyłam :-) Takie znajomości ubogacają i to nie tylko na robótkowej niwie, czyż nie ?
UsuńTy masz ciągle mało ;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że jak byłam młoda i piękna ( teraz wiadomo ;)) to miałam okazję naumieć się prząść, ale wtedy widać mnie to nie zainteresowało... cóż...
No już, już koniec. No może jeszcze tylko liznę trochę tenerfyki i kończę z poznawaniem nowych technik, obiecuję :-) Ja też mam takie do których wracam chętnie, a inne leżą odłogiem. Ale kołowrotek wciągnął mnie bez mlaśnięcia. Musze jeszcze ukończyć serducho aniołowi klockowemu i siadam do kołowrotka :-)
UsuńWspaniale było poznać się i wypić razem herbatkę, tudzież zjeść zupkę:) Mam nadzieję, że odwiedzisz "nasze" strony i będziemy kontynuowały nasze pogawędki, bo ja czuję niedosyt:)
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę, że miałyśmy możliwość choć chwilkę pogadać, choć dla takich gaduł, jak my, to mało. Ale obiecuję, że jak tylko ruszę na północny wschód, to się ode mnie nie odgonisz ;-) A zupka była paluchy lizać :-)
UsuńAleż z Pańci krętacz! Normalnie strach się Pańci bać ;-)
OdpowiedzUsuńtia, normalnie łapy z dala od siebie samej trzymam ;-) Co by się nie wkręcić.
UsuńPokręciło Cię całkiem z tym kręceniem? ;) Nomen omen. ;)
OdpowiedzUsuńAle... Kurcze, nie! Kołowrotka sobie nie kupię.
Chyba, że... :-x
Tia, też sobie tak mówiłam ;-) I co ? Chwila nieuwagi i kołowrotek miałam w domu ;-)
UsuńAha! No to będę musiała bardziej uważać. Hi,hi!
UsuńZdecydowanie, bo to paskudztwo wciąga bez pytania ;-)
UsuńMimo wszystko podziwiam, zazdroszczę wytrwałości. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDzięki Wiolu, wytrwałości mi nie brak, bardziej narzekam na deficyt wolnego czasu ;-)
UsuńZajrzałam na twojego bloga, muszę się bardziej wgłębić w te egzotyczne podróże. Myślę, że mamy duże szanse spotkać się jeszcze na jakiś kursach, pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńMiło mi Aniu. Relacja z podróży zawisła na haczyku, bo muszę mieć więcej czasu na obrobienie zdjęć, a o to trudno, Ale mam nadzieję, że w końcu ruszę dalej. Myślę, że jeszcze nie raz będzie nam dane popracować wspólnie :-)
UsuńMam taka nadzieję, już czekam na moją sonatę i biorę się do kręcenia. Ja jeszcze zostałam na kurs barwienia tak dla zabawy a wciągnęło mnie bardzo, polecam.
UsuńOoooo, czyli już zamówiona ? Super, oczekuję więc na Twoje udziergi :-) A na kurs farbowania pewnie kiedyś dotrę ;-)
UsuńW dzieciństwie miałam taką książkę o prząśniczkach. Czy to było o Tobie?
OdpowiedzUsuńHm, być może, kto wie ;-) Choć prząśniczka to zdrobnienie od prząśnicy, części kołowrotka :-) Ale kto wie, może mnie tak wkręci, że i ja stanę się jego częścią.
Usuń