Wczorajszy dzień na zatoce spędziłam lekko walcząc o życie z falami, wiatrem, atakującym mnie raz po raz żaglem. Po godzinie zajęć z instruktorem byłam uchetana po pachy. Nawet nie chciało mi się poćwiczyć przez kolejną godzinę samej, bo normalnie nie miałam siły.
Po powrocie na brzeg mój instruktor - Piotr sprawdził prognozę na dziś i stało jak wół napisane - lekka bryza, woda spokojna, czyli nuda, nuda, nuda. A ja oczami wyobraźni już widziałam siebie na desce, pięknie sunącą po łagodnie pofalowanej tafli morskiej.
Widok z naszego okna dziś rano potwierdzał prognozę - listki na drzewach lekko koleboczące i spokój w powietrzu. Gdy dojechaliśmy do bazy mój niepokój wzbudziły flagi powiewające, jak oszalałe. Wyszłam na brzeg, a tam szaleństwo. Fala goniła falę, bałwany konkurujące wysokością z tymi śnieżnymi z ostatniej zimy, wiatr urywał głowę. Świetną zabawę mieli kajciarze...
Niezrażona, licząc, że się to wszystko jakoś uspokoi, przebrałam się w moje ulubione, kiszkopodobne ubranko i z całym osprzętem wlazłam w ten rozszalały żywioł.
Walka odbyła się straszliwa - spadałam, właziłam, podnosiłam żagiel i znów spadałam w glony, piach i morze o głębokości ok. metra. Piotrek próbował mi co nieco pokazać, przekazać jakąś nową wiedzę lub utrwalić już tą wcześniej poznaną, ale moje obroty na wiatr, z wiatrem, dryf kontrolowany, wybieranie i odpadanie wyglądały łudząco podobnie - hop, chlup, plusk i plask i tak w kółko...
Sponiewierało mnie straszliwie, mam stłuczoną nogę, boli mnie nadgarstek ale było ..... cudnie :-)
A jutro ZNÓW ma być SPOKOJNIE ! (tak stoi napisane w prognozie pogody na jutro ;-)
Odważna z Ciebie kobieta - naprawdę podziwiam! Ja pewnie pozostałabym przy spacerach brzegiem morza :).
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci odpowiedniej pogody (tu sama sobie zażycz, jaka ma być :)) i powodzenia w walce z żywiołem ;))).
Hę? A gdzie to niby te fale wielkości wieżowców?? Coś ściemniasz, bo ja na fotkach widzę totalny sztil :-P
OdpowiedzUsuńI weź się nie nadwyrężaj, bo jak Ty telefon będziesz trzymać w garści?? Ostrzegam uczciwie, że MUSZĘ dziś do Cię zadzwonić - jenteresa mam ;-)
Pod poprzednim postem nie mogłam się wpisać więc muszę napisać tutaj , że fotki z Szymkiem są boskie! Śliczny z niego i słodki maluszek :)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to podziwiam szczerze Twoją nową miłość i powtórzę za frasią "odważna z Ciebie kobieta"!
Życzę więc przyjaznych wiatrów - choć właściwie nie mam pojęcia czego życzy się w tym sporcie?!
Sylwia - ja cie krecę , super masz hobby . Ja to postanowiłam nauczyc sie na rolkach jeżdzić . MAm nadzieję ...
OdpowiedzUsuńBoszsz, Kobieto nie utop się!!!!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię ogromnie! Ja na wrotkach nie potrafię! A na łyżwach i owszem.
Frasiu - ja wiem - odważna ? Chyba mam jakieś ADHD niezidentyfikowane ;-) Uwielbiam takie wyzwania i powiem w tajemnicy, że na desce się nie skończy - mam jeszcze parę pomysłów w zanadrzu ;-)
OdpowiedzUsuńAta - bo na zdjęciach to wszystko tak pięknie wygląda ;-)
Bean - nie ukrywam, że dosyć fotogeniczny ten nasz Ptyś i uwielbia, jak mu się robi zdjęcia - uśmiecha się wtedy, wdzięczy do obiektywu - czaruś taki (ciekawe po kim?). Czego się życzy surfingowcom - sama nie wiem, może płaskich fal i gumowych masztów (dziś miałam spotkanie z jednym takim i trochę bolało)
Sparrow - życzę sukcesów - rolki są super !
Kankanka - nie, no co Ty - woda co najwyżej do pasa, więc spokojnie. Ja umiem na rowerze, rolkach, łyżwach, nartach, no i jeszcze chodzę z kijami, więc deska to taka mała ekstrawagancja, ale już mi się baaaaardzo podoba :-)