piątek, 18 marca 2011

Szaleństw paverpolowych ciąg dalszy...

Wciągnęło i nawet nie mlasnęło - ostatnie kilka wieczorów spędziłam utytłana paverpolem, miętląc i gniotąc przeróżne materiały i łącząc z kamieniami. Efekty w postaci wisiorów i broszek, jak widać poniżej. No i chyba mi się podobają ;-)












czwartek, 17 marca 2011

Na smutki...

Mam dziś małe smuteczki, a na nie chyba najlepsze jest jest małe "cuś" - no to takie małe cuś zrobiłam. Przepis z mojego ulubionego blogu kulinarnego z kuchnią włoską Apparecchiamo.
Ja chyba tylko użyłam z dużą blachę i ciasto wyszło dosyć niskie, ale w smaku - hmmmmm, poezja :-) Akuratna na poprawę humoru.

środa, 16 marca 2011

Dziękuję...

Dokładnie w Dzień Kobiet dotarł do mnie piękny wytwór rąk Dorothei - otulacz, o którym marzyłam od jakiegoś czasu, a przy okazji  stał się obiektem pożądania wielu osób (nie potrafię robić zdjęć - otulacz jest w pięknych odcieniach fioletu :-). Siedząc sobie w nim, oglądając przenikające się nitki w różnych odcieniach fioletu (wełenka przędziona i farbowana przez Laurę) analizowałam jak wiele różnych Waszych prac znalazło się już u mnie w domu.



Kiedyś zamówiłam sobie u Jolinki jej piękne serducha - teraz zdobią różne zakątki mego domu.

  


Następnie pojawiły się u nas mitenki Koroneczki - obydwie z Gabą nosimy je z radością, a jedna para trafiła do mojej przyjaciółki. Zdjęcie przedstawia moje, bo Gaby poszły z nią do szkoły.


Potem Atteo wydziergała nam kilka zestawów swoich uroczych matrioszek - kolczyki dla Gabrysi i dwa komplety (breloczek + zawieszka do breloczka) oraz czarny kocur, który ma być prezentem dla mojej Siostry.


Po urodzeniu się Szymka pojawił się u nas słodki króliś - praca Aty, a obecnie ozdoba pokoju Szymona.



Obydwoje z Szymkiem otrzymaliśmy od Miranki piękne anioły witrażowe - oczekują na zawieszenie (trzeba pogonić Tatusia)


Niedawno zjawiła się u nas kolejna Ciocia - Beatka i Szymon dostał pięknie wyhaftowany obrazek - butki dziecięce (marzyło mi się wykonanie takiego obrazka, ale brak czasu - same wiecie ;-)


A jakiś czas temu dostałam od Ataboh piękną prace wykonaną w technice pergaminowej. Obrazek jest perfekcyjnie wykonany - aż miło popatrzeć :-)



Wasze prace zdobią kątki mego domu, a mnie cieszy czytanie Waszych blogów, jak również to, że zaglądacie do mnie. A te urocze drobiazgi, które od Was mam, na codzień przypominają mi o ogromnej rzeszy zakręconych podobnie, jak ja, Istot. Dziękuję, że jesteście :-)

wtorek, 15 marca 2011

Wielkanoc się zbliża...

więc kosze szykować trza ;-)
Ja przygotowałam dwa na jajca dla dużych rodzin





i jeden, ot tak dla młodego małżeństwa.




 Paverpol szaleje ;-)

czwartek, 10 marca 2011

Na naukę nigdy za późno

i to w dodatku podwójną.
Najpierw paverpol i moje pierwsze zmagania z wisiorami, wykonanymi na bazie jedwabiu i koronki bawełnianej oraz z użyciem agatów barwionych. Zabawa super, efekt zaskakuje, bo niby ma się coś w głowie, coś się zaplanowało, ale tkanina nasączona paverpolem żyje swoim życiem i czasami robi niespodzianki - jak na razie miłe :-) Reszta kamyczków czeka na odpowiednio wybarwione otoczenie, a panie z ciuchlandów witają mnie tekstem - "Nie, dziś nowej dostawy apaszek jedwabnych nie mamy" ;-D
Druga nauka to moja zabawa z namiotem bezcieniowym, różnymi tłami - jeszcze raczkuję w tej dziedzinie, ale próbuję. Dziś pierwsze zdjęcia - na razie bez reflektorów, ale Mężuś ma  coś uszykować.






sobota, 5 marca 2011

Każdy może być artystą...

Toć to truizm, slogan wręcz - powiecie. No i pewnie macie rację, ale ja wczoraj miałam okazję przekonać się jak cudownej zabawy, radosnej, nieskrepowanej niczym twórczości może być to podsumowanie.
Spotkanie skręcone na prędce, lekka partyzantka, ale się udało i w godzinach popołudniowych zasiadłyśmy we cztery kobity (w porywach do sześciu) u mnie na poddaszu nad kilkoma pojemnikami z tajemniczym płynem, pudełeczkami z proszkiem, niteczkami i innymi takimi.
Głównodowodzącą (aczkolwiek nie najgłośniejszą) była Ataboh, a moimi towarzyszkami twórczej niedoli Ata z Anią, kibicowały nam nasze (moje i Aty) starsze latorośle. I tak to, w niemalże rodzinnej, sielskiej atmosferze rozpoczęła się nasza przygoda z Paverpolem.

Gdy pierwszy raz przeczytałam tą nazwę u Ataboh, to lekko zadziwiłam się, potem zadumałam nad jej pracami, wpadając w zachwyt nad jej zdolnościami i poczucie bezradności nad własnym brakiem talentu rzeźbiarsko-twórczego jednocześnie.
No i tak tkwiłam sobie w tym poczuciu czas jakiś niedługi, aż Ataboh pokazała swoją miskę, stworzoną z serwetki szydełkowej, usztywnionej Paverpolem. Wtedy to spłynęło na mnie olśnienie i szczęście niejakie, że w sumie figury mogę sobie podziwiać u Beatki, ale przecież nikt mi nie zabroni usztywniać innych pierdółek np. z przeznaczeniem biżuteryjnym.
W tej to własnie jednej chwili zapragnęłam straszliwie i niemalże natychmiastowo pociapkać się w tej dziwnej mazi. I tak oto w dniu wczorajszym to pragnienie się spełniło.
Zaczęłyśmy niewinnie - na pierwszy ogień poszły drobiazgi szydełkowe, frywolitkowe i inne tego typu, wcześniej przez nas uszykowane. Ania w tym czasie usztywniała kwiatki, listki, buszowała po koralikach i tworzyła swoje urocze drobiazgi (które zapewne zaprezentuje Ata).
Moja pierwsze próbki zostaną jeszcze wzbogacone w ozdoby, ale chcę je już pokazać - sztywne na kamień kwiatki szydełkowe mają skończyć jako broszka i kolczyki, a kamyczek z doklejonym powywijanym kwiatkiem, wyciętym z bawełnianej taśmy będzie wisiorkiem.



W następnej kolejności wzbogaciłyśmy się o urocze miseczki na niewiadomoco, wykorzystując recyclingowe serwetki (oczywiście ze szmateksu) - do pięknoty miseczki Aty swą zdolną łapkę dołożyła Aś (co by nie było, że poza zdjęciami nic nie robiła).





No i w sumie na tym miało się zakończyć, ale mój twórczy duch się rozszalał, pragnął jeszcze, wyrywał się do tych cudeniek porozstawianych na stole i zerkał jednocześnie, z zazdrością niejaką, na przykłady talentów naszego guru paverpolovego, co to se stały z boku, budząc zachwyt straszliwy.
No i mu uległam, temu duchowi, bo nie dał by mi spokoju. Z pewnym niepokojem i nieśmiałością zabrałam się do roboty pod czujnym okiem Ataboh - koleżanka udzielała koniecznych wskazówek, podpowiadała różne rozwiązania i krok po kroku powstawała moja pierwsza figura - Tanecznica. Każdy kolejny etap pracy budził mą nadzieję na szczęśliwy finał, a tenże prezentuje się na zdjęciu poniżej.
Podsumowując - technika super, stwarza tak naprawdę nieograniczone możliwości i co najważniejsze - jest naprawdę dla każdego. Tworzenie figur jest świetną zabawą, przynosi niesamowite efekty, czasem bardzo zaskakujące i dla kogoś, kto pozna etapy tworzenia i tajniki powstawania takiej figury, może być źródłem ogromnej satysfakcji (moja dusza artystyczna dziś pęka z dumy;-). I jeszcze jeden atut Paverpolu - poza jednym czy dwoma preparatami, które wyglądają na bardzo wydajne, możemy korzystać z bardzo tanich materiałów lub wręcz nic nie kosztujących - jakiś starych t-shirtów, swetrów, serwetek z ciuchlandów i innych takich, które z reguły pętają nam się po domu lub możemy jet tanio nabyć. Możemy również trwale zabezpieczyć i użyć do artystycznej pracy odzież, z którą jesteśmy jakoś szczególnie związani - ja na przykład na suknię mojej Tanecznicy zużyłam podkoszulek, w którym rodziłam Szymka - zniszczony z oczywistych powodów, dostał nowe życie i nie zostanie wyrzucony jako niepotrzebny ciuch.
I dodatkowy atut - spotkanie warsztatowe z Ataboh - świetny kurs, proste tłumaczenie, dużo miejsca na inwencję własną - po prostu balsam na skołataną duszę początkującego artysty, bo w końcu artystą może być każdy :-)
Beatko - raz jeszcze wielkie dzięki !