Czy to kopniaki od Middii, czy wyrzuty sumienia, czy też strach o los biednych narządek, co to ich tak pożądałam kilka (!!!) lat temu, nie wiem, ale wreszcie się zmobilizowałam.
No i wczoraj, po zdanym egzaminie kończącym moje studia podyplomowe (5 na dyplomie), otworzyłam sobie kurs Middii i kroczek po kroczku zaczęłam ogarniać tą, nie do końca nową dla mnie, technikę. Tak naprawdę to połączenie dwóch technik (co dokładnie wyjaśnia moja Nauczycielka) - szydełka i frywolitki igłowej, nie bardzo skomplikowane, ale jednak taki kursik to wygoda ogromna.
Korzystając ze schematów, podanych przez Middię, zrobiłam 2 próbki - najpierw mały motyw w kształcie kwadratunastępnie kawałek naszyjnika, co by wypróbować obdziergiwanie łańcuszka.
Udało się, wyszło co prawda trochę za luźno, trochę zgrzebnie, ale mam nadzieję, że kolejne próby będą bardziej udane. Ciekawe co na to Middia powie - natrze uszu, czy może troszkę pochwali ? Ata świadkiem osobistym, że starałam się straszliwie ;-)
Mój największy ból z frywolitką igłową i crotatami to luz w robótce, a ja lubię tak bardzo, bardzo ciasno robić. Ale najważniejsze, że odleżyny oklepane, narządka odkurzone - reszta jakoś się ułoży ;-)
Ależ wychodzi to bardzo przyzwoicie :o) Odrobinka treningu, abyś zaciągała nitkę na szydełku z odpowiednią siłą, aby nie było ani za luźno ani za mocno. I będzie idealnie :o)
OdpowiedzUsuńładny kwadracik, Sylwia mam pytanie czy te robótki nie są za bardzo wiotkie, bo jak robię czółenkiem to są sztywne i nie wymagają usztywniania.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Przyświadczam i zaświadczam - Sylwia dłubała, ja patrzyłam i tłamsiłam - Szymona ;-)
OdpowiedzUsuńI żeby nie było! Ja swoje crotaty też wyciongłam na światłość dzienną (Sylwia świadkiem i moim motywatorem!) i nawet wydłubałam takie dziwne coś - zostało wyrzucone.
Mój największy ból, to za mocne zaciąganie słupków! No nic! Potrenuję i dogonię tę "Zarazę" (Sylwię znaczy);-)
I jak widzę - Szymcio został umiejętnie spacyfikowany na pozostałą część wieczoru, bo jak wychodziłam to miałaś dopiero trzy czy cztery kawałki naszyjnika, a teraz już nawet obrobiony jest brązikiem!
No ktoś się musiał dzieckiem zająć, żeby se matka mogła co innego niż dzieciuka potłamsić, no!
OdpowiedzUsuńJa se tu z bogu przycupnę i się pogapię, a jak szanowna koleżaneczka się wprawi to kto wie, kto wie...:))
Middia - wiem, wiem - ćwiczenie czyni mistrzem, więc nie będę się poddawać i obiecuję ćwiczyć solennie - na razie zacznę od małych motywów, może kolczykowych. No i muszę się do Ciebie wybrać (tudzież ściągnąć Cię do siebie) na naukę robienia kwiatków dwupoziomowych - bardzo mi się podobają.
OdpowiedzUsuńIrenko - no właśnie mi wychodzą tak troszkę wiotkie, ale myślę, że z czasem będzie sztywniej ;-) Ja frywolitek czółenkowych nie krochmalę również, bo są sztywne na blachę.
Ata - tak, zaświadczam - też próbowałaś, ale potrzeba miętoszenia Szymcia jednak zwyciężyła. A zaciskanie próbuj w domku - tam masz przynajmniej spokój. Ja dokończyłam dzieło dziś o świtaniu, jak Młody jeszcze spał :-)
Dorothea - taaa, szczególnie, że dziecko wyjątkowo wymagające uwagi i zainteresowania. A rozumiem, że siadasz z drutami w rączkach, co by mieć co rozpinać tą niezliczoną ilością szpileczek i co bym miała coś nowego na "żer ócz mych" ;-)
OdpowiedzUsuńIreno, jeśli się dobierze odpowiednio dobre i pasujące rozmiarem nici, to nie trzeba krochmalić :o)
OdpowiedzUsuńSylwia, może jak się ociepli spróbujemy się zgadać, bo teraz mam tam do Ciebie dwa razy dalej :o)
Ach, no tak - zapomniałam, że się przeprowadziłaś. Ale poczekamy do wiosny - ponoć ma przyjść już w najbliższy piątek ;-)
OdpowiedzUsuńĆwiczę kurna, ćwiczę! Bo co mi innego pozostało!
OdpowiedzUsuńNo i masz babo ... szydełko crotatowe ... po co mnie tu przygnało? Jęczało owszem cichutko, ale ja przygłucha jestem to mi nie przeszkadzało, teraz to już JĘCZY okrutnie i co ja z tym fantem mam zrobic????
OdpowiedzUsuńno nikt nie obiecywał, że będzie łatwo - ja dziś opanowałam wrabianie koralików i powstał w związku z tym jeden koślawy kwiatek 6-płatkowy
OdpowiedzUsuńA ja między tym, a poprzednim wpisem zrobiłam swój pierwszy kwatek!
OdpowiedzUsuńBez koralików, ale za to krzywy :-D
Beata - łap za szydełko - w kupie raźniej ;-)
Ataboh - jak jęczy, to chwytaj i dziergaj, bo dostanie odleżyn, jak moje ;-)
OdpowiedzUsuńAta - dumna jestem z Koleżanki niesłychanie !
A klocki leżą w kącie i wyją z zazdrości, bo też by chciały... ;)
OdpowiedzUsuńKoroneczka - wiedziałam, że tak się skończy. Musiałaś, no po prostu musiałaś. I co ja teraz zrobię ? Jak ta żaba z dowcipu - no przecież się nie rozerwę ;-DDD
OdpowiedzUsuńKoroneczko... musiałaś???? Moje klocki to dzwonią jakby się paliło, teraz ja obok Sylwki, jak ta druga żaba... bo przed oczami zupełnie co innego mam
OdpowiedzUsuńGratulacje z okazji zakończenia Podyplomówki:)hm... ciekawa technika i ładnie się prezentuje.
OdpowiedzUsuńTak sobie czytam i cieszę się, że nie robię koronki klockowej :D Ale za to krosna u mnie piszczą ;o)
OdpowiedzUsuń