sobota, 2 lutego 2019

Madera...

to destynacja, którą wybraliśmy na spędzenie tygodnia tegorocznych ferii. O wyborze decydował Szymi, więc chyba nie muszę tłumaczyć czemu akurat to miejsce. I  na pewno domyślacie się, że Muzeum Cristiano Ronaldo jest na liście "MUST to SEE".
Z wielu ofert wybraliśmy ofertę biura TUI, nocleg w Funchal, lot bezpośredni z Warszawy.
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że do kilku lat zmagam się z lękami przed lataniem samolotem, ale ostatnio jest nieco lepiej, więc się zdecydowałam. Tym bardziej, że słyszałam wiele dobrego o tej Wyspie w wiecznie wiosennej odsłonie.
Oczywiście, przygotowując się do wyjazdu i planując co nieco, łaziłam po różnych blogach i z przerażeniem odkryłam, że lotnisko na Maderze jest wyjątkowe z różnych powodów - ciężko się tu ląduje z powodu kapryśnej pogody i bocznych wiatrów, kiedyś zbyt krótki pas został przedłużony o konieczną do bezpiecznego lądowania długość asfaltu, wylanego na ... betonowych słupach. Ponadto wyczytałam, że samoloty często lądują zamiast na Maderze, to na Teneryfie i dopiero kolejnego dnia próbują szczęścia pogodowego, co by bezpiecznie przywieźć pasażerów.
No nie powiem, zabrzmiało to dla mnie jak kiepski żart i od kilku dni czułam mocny niepokój. Ale nie dałam się - przy starcie zaczęłam sobie nucić ukochaną mantrę na bezpieczną podróż "Ad guru name" (odkryłam ją dzięki blogowi Agnieszki Maciąg) i cały lot to była poezja. No może tylko nieco turbulencji pojawiło się na Zatoką Biskajską, natomiast pozostała część podróży to bajka. 
Oczywiście nie zabrakło ciar, jak samolot przechylił się, zakręcając przed zboczem gór, otaczających lotnisko i cała prawa strona wraz ze skrzydłem wydawała się ciąć wodę, ale tak naprawdę to pilot wykonał swoją robotę koncertowo i usiadł pewnie na pasie. I nawet braw nie było ;-)
Wyspa z okien samolotu wydaje się cudem - wulkaniczne zbocza, porośnięte gęsto roślinnością - teraz zieloną. A w tej mnogości roślin zabudowania ludzkie zstępujące do oceanu, pomiędzy nimi wstążki dróg i dróżek. Obłędne widoki.
Lotnisko nieduże, przyjazne - odbiór bagaży to chwila i już lądujemy w autokarze, który rozwozi turystów do poszczególnych hoteli. TUI za organizację 5+.
Z zaciekawieniem podziwiamy widoku za oknem - egzotyczna przyroda, wijące się drogi, a na jednej z nich nasz autokar z kierowcą, który bije rekordy sprytu i umiejętności. No nie wiem, jak my sobie poradzimy na tych drogach - mamy zarezerwowany samochód na 4 dni, w trakcie których zamierzamy nieco tę wyspę zwiedzić.
Nasz hotel, Golden Residence, stoi w części turystycznej - podzielony jest na 3 budynki, połączone korytarzami, wyposażony w zespół basenowy z basenem wewnętrznym, saunami - suchą i turecką oraz jacuzzi i basenem zewnętrznym. W apartamencie mamy wbudowaną w ścianę, zasłanianą drzwiami, mini-kuchnię, 2 pokoje i łazienkę. Widok z balkonu zapewnia również rzut oka na Ocean, który pięknie wygląda w wieczornym słońcu.
Mamy to szczęście, że dwa kroki od hotelu znajduje się duże centrum handlowe - chwila tam spędzona i mamy już kilka maderskich specjałów spożywczych - jest tamarillo, nazywane tutaj angielskim pomidorem (to taki owoc-warzywo, o słodko-kwaśnym smaku, z drobnymi pestkami i wilgotnym miąższem), jest marakuja, są maderskie banany (małe, jeszcze nieco niedojrzałe, ale bardzo chcieliśmy je spróbować, więc poczekamy, żeby doszły), jest ciasto Bolo de mel, podobne do naszego piernika, no i oczywiście madera - tradycyjne, tutejsze wino. Skusiliśmy się również na wino portugalskie, zwane winem zielonym. Zauważyłam, że jest to białe wino rozlewane do niebieskich butelek i na pierwszy rzut oka wygląda, jakby było zielone. Po skosztowaniu doszłam do wniosku, że to taki portugalski odpowiednik włoskiego Lambrusco - lekkie, delikatnie musujące wino, świetnie gaszące pragnienie, nadające się jak aperitiff.
Na zakończenie kąpiel w basenie, a raczej niedużej rynnie basenowej, niezbyt głębokiej, ale jeśli jest się tam samemu, to naprawdę można poszaleć.
Potem jeszcze łaźnia turecka, jacuzzi i umordowana wróciłam do pokoju i padłam. Padłam z poczuciem, że jest tu pięknie, o czym zamierzam się przekonywać przez kolejne dni :-)
Jutro czeka na nas stolica wyspy - relacja ze zwiedzania wkrótce :-)

2 komentarze:

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)