wtorek, 5 lutego 2019

Wszystko dobre....

znacie ciąg dalszy tego powiedzenia, prawda ?
Dla nas wczorajszy dzień się zakończył - zamknęliśmy lęki, każdy na swój sposób. Pewnie za jakiś czas wróci refleksja i potrzeba przerobienia tematu - wtedy do tego wrócimy. Na teraz koniec.
Nastał nowy dzień i nowe możliwości. Mieliśmy problem co wybrać z szerokiego wachlarza maderskich atrakcji, w końcu wybór padł na Półwysep Św. Wawrzyńca. Potrzebowaliśmy rano spokoju i odsapu, więc zbieraliśmy się tempem pleśni.
W końcu ruszyliśmy autem w kierunku półwyspu, mijając osławione lotnisko i przejeżdżając pod jego pasem startowym - robi wrażenie.
Kierowaliśmy się na wschód i po półgodzinnej jeździe trasą VR1 dotarliśmy do parkingu, położonego bezpośrednio przy początku szlaku na półwysep.
Tutaj muszę wspomnieć, że do tej pory - ani na półwyspie, ani na lewadach nie zapłaciliśmy nawet grosza za parking czy też wstęp. Wszystko zwiedzaliśmy za darmo, a nasze auto czekało na nas również bezpłatnie.
 
 
Początek trasy to drewniane schodki i kładki, dalej droga zmienia się w kamienną ścieżkę, która meandrując zboczem klifu i snując się to w górę, to w dół, odkrywa przed turystą niesamowite widoki - wielokolorowe ściany klifu, niziutka roślinność, spienione fale przechodzące od ciemnego granatu przez niebieski po piękny turkusowy. Fale rozbijają się o brzeg, a my możemy być widzami tej, bynajmniej nie niemej, rozmowie oceanu z lądem. Można tu dotknąć niemalże cudu stworzenia - czegoś nie skażonego ludzką ręką, a tak pięknego w swej harmonii i doskonałości. Człowiek dołożył do siebie stopnie, zabezpieczenia, wydeptał ścieżki, postawił Dom Sardinha pod koniec trasy, przed najwyższym, ostatnim wzniesieniem, aby można było odsapnąć, coś zjeść lub wypić, lub skorzystać z toalety. Ale to tylko nieduże dodatki - niczym halabarda w stosunku do całego przedstawienia w Teatrze Natury.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Warto wybrać się w tę podróż, pełną zachwytu i uniesień dla piękna przyrody i ogromu jej możliwości. Trasa jest bezpieczna, jest trochę wspinaczki, trochę złażenia w dół, miejsca newralgiczne zabezpieczone barierkami i linkami, i tak jak napisał autor strony Madera - kraina wiecznej wiosny - "To czy jesteś w pobliżu krawędzi zależy do Ciebie."
Naprawdę warto nad tę krawędź zajść :-)

Trasę zrobiliśmy w 4 godziny, krokomierz w telefonie pokazuje 9,4 km.
Toaleta w Domu Sardinho - 1 eur (czysto, dobrze pamiętać o oszczędnym używaniu wody, którą dostarczyć tutaj nie jest łatwo)
Kanapka w Domu Sardinho - duża buła maderska, z jajkiem i bekonem - 4,90 eur

2 komentarze:

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)