sobota, 6 maja 2017

WDiC...

bo u mnie robótki przeplatają się z czytaniem. To moje dwie pasje, które czasami konkurują ze sobą, czasami współgrają. Stąd moje wielkie uwielbienie dla czytnika, dzięki któremu przeczytałam książkę Justyny Adamów-Biełkowicz "Porozmawiaj z księżycem".
Opowieść o dwóch spowinowaconych rodzinach, których losy splatają się mocno dzięki zamieszkaniu w jednym bloku, a życie biegnie swoim tempem, przybierając różne barwy i odcienie. Ciekawe postacie, codzienne problemy - momentami czułam się, jak miło oczekiwany gość u Eufrozyny i Juliusza oraz Anity i Roberta - ich dzieci niosą radość, małe i większe trzęsienia ziemi, a ja z radością i zaciekawieniem śledziłam ich losy, czas dorastania, naporu i buntu oraz coraz dojrzalsze odkrywanie blasków i cieni dorosłego życia.

Kolejna lektura, która podbiła moje serce, to francuska opowieść Marca de Gascogne, który od lat mieszka w Sopocie, u boku pięknej i zmysłowej Żony - Marii. Autro odkrywa przed czytelnikiem świat naszych polskich zwyczajów, kuchni, świąt, codziennego życia rodzinnego, widziane oczami obcokrajowca, który powoli wsiąka w naszą rzeczywistość, tak różną od francuskiej. Do tego uwielbienie dla polskich kobiet - zmysłowe opisy naszej urody, apetyczne dygresje, z nutką francuskiej kokieterii. A wszystko zakropione łyczkiem wina, świetnie dobranego do potrawy. 
Będąc z Sopocie w weekend majowy, zawędrowałam do Cyrano & Roxane (restauracji Marca) - niestety, nie zastałam ani Marca ani Marii, ale jeszcze tam wrócę - po autograf i skosztować muli i jakiegoś odpowiedniego wina :-)
 Dodatkowy plus to projekt zainspirowany moim ukochanym "Mikołajkiem" ;-)


Robótkowo wciąż tkwię przy kołowrotku, na którym przędę zapasy wełen do filcowania - będę miała co wyrabiać w czasie wakacyjnych wyjazdów :-) 
 Zasadzam się na różne cudeńka, podejrzane u Zdzisi - rączki już świerzbią, ale najpierw chcę sobie przygotować surowiec :-)
Zapraszam do komentowania i dzielenia się swoimi osiągami w ramach akcji Maknety:


6 komentarzy:

  1. Ooo! Dawno nie widziałam kołowrotka, myślałam, że takowe urządzenia wylądowały już w lamusie, a tu proszę. Podziwiam :)
    Tytuł książki zapamiętałam i będę się z a nią rozglądać
    Pozdrawiam Alina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam dwa kołowrotki, a znam takie prządki, które mają i 3 ,i 4, i nawet elektryczne :-)

      Usuń
  2. Chętnie bym przeczytała te książki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gaskończyk mnie zaintrygował, a kołowrotek ostatni raz widziałam wieki temu u mojej nieżyjącej od lat prababci. Nawet nie wiem, co się z nim stało po jej śmierci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaskończyk pięknie opowiada :-) Szkoda, że kołowrotek przepadł - mógłby ucieszyć jeszcze niejedną prządkę.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)