w ramach akcji Maknety, tym razem z małym poślizgiem, ale chciałam pokazać skończoną już czapkę, a w środę była ona jeszcze w stanie drutowym ;-)
Na Mła prezentuje się godnie, mimo, że to jedna z pierwszych moich przędzionych włóczek, daleka od ideału równości. Ale i tak mi się podoba :-)
A lektura, to druga już pozycja tego autora u mnie "na tapecie". Miguel Ruiz wprowadza czytelnika w świat mądrości życiowych Tolteków, społeczności żyjącej w Ameryce Środkowej.
Ludzie ci uważali, że obrastamy w różne przekonania o sobie - przekonania i opinie, które otrzymujemy od innych - często nieprawdziwe, zniekształcające nasze spojrzenie na siebie samych. Tworzymy w ten sposób w sobie Drzewo wiedzy o nas, które nas obrasta i zniewala. W "Głosie wiedzy" autor pokazuje, jak bardzo determinują nas te doświadczenia i jaką drogą należy iść, aby odnaleźć siebie samego, w najczystszej formie.
Polecam tym, którzy chcą się uwolnić od ciężaru oczekiwań innych, ciągłej konieczności spełniania cudzych wyobrażeń na swój temat. Lektura oczyszcza i pozwala spojrzeć na swoje jestestwo własnymi oczami :-)
A na koniec moje ostatnie odkrycie muzyczne - piękny głos, mądre teksty (własne i polskich poetów), czarowna muzyka - Pani Joanna Mioduchowska w towarzystwie Mirosława Kozaka i Wojciecha Zalewskiego. Wczoraj byłam naocznym i nausznym świadkiem ich muzycznego czarowania :-)
Włoczka świetnie wygląda! Czapka również! Ładne kolory.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nareszcie pasuje na moją łepetynę. Kolorki też mnie zachwycają :-)
UsuńWspaniała czapka :-) Rewelacyjna niteczka - bardzo mi się podoba :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Cieszę się. Robienie czapek, to rzeczywiście świetna praca, szczególnie z własnych nitek :-)
UsuńSylwiaaaaaa! Jak Ty mnie denerwujesz tą własnoręcznie przędzioną włóczką! Ja też tak chcę! Buuu!
OdpowiedzUsuńA książką mnie zainteresowałaś. Muszę się za nią rozejrzeć.
Miłego dnia! :)
To co stoi na przeszkodzie ? Ręce są, głowa jest, szukaj kołowrotka i do roboty :-) Książkę polecam, zdecydowanie :-)
UsuńSylwia, jestem z Ciebie z dumna! Pamiętam Twoje początki, nawet widziałam na własne oczy i jestem absolutnie pod ogromnym wrażeniem! Piękne kolory wełenki, pięknie uprzędziona, strach się bać co będzie za rok:))) Podobnie jak koleżanka wyżej, szczerze Ci tej umiejętności zazdroszczę:)))
OdpowiedzUsuńWiolu, cieszy mnie to bardzo. Rzeczywiście, moje pierwsze próby nie zapowiadały szybkiego zwycięstwa, ale powoli, powoli i jakoś brnę do przodu. Wiesz, Twoja droga od pierwszych oczek do cudnych udziegów też nie byłą zbyt długa, a efekty wciąż mnie powalają. Też bym chciała takie sweterki umieć dziergać :-)
UsuńPodziwiam Twoje zacięcie Sylwio do własnoręcznego przędzenia. Mnie to raczej nie grozi, choć nie powiem, chciałabym żeby mi ktoś pokazał o co w tym biega. Kolory całkiem Twoje. Idzie luty więc czapka pewnie się przyda :)
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście, wciągnęło mnie to przędzenie i bardzo je lubię. W razie gdyby co, to chętnie pokażę Ci co i jak, oczywiście na poziomie słabo zaawansowanym :-)
UsuńDziękuję :) Może kiedyś po drodze do siostry do mnie zajrzysz :) ?
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńSamodzielnie uprzędziona włóczka? Dobrze zrozumiałam?
OdpowiedzUsuńOmatko, szacun!!! Czapka śliczna i cieplutka.
A książką mnie zainteresowałaś bardzo.
Serdecznie pozdrawiam.