wreszcie skończyłam - najpierw namieszałam, potem uprzędłam, aż w końcu zdublowałam i zwinęłam. I tak powstało 329 m z 300 g wełny, której kolory powstały dzięki zmieszaniu różnych czesanek na drumcorder'ze.
To teraz tylko sięgać po druty :-)
Szczególnie, że kolejna wełna zeszła z motowidła...
Singiel, bodajże BFL, farbowana przez Otylię, w delikatnych, pudrowych różach i szarościach. Mam tego 90 m, bo druga część zalega na wrzecionie. Ale pewnie jakieś maleństwo z tego uplotę.
A na zakończenie zajawka czegoś w zupełnie odmiennych kolorach ;-)
Jesiennie pozdrawiam znad szydełka :-)
widzę że będzie się działo :)
OdpowiedzUsuńWciąż się dzieje, tylko w ślimaczym tempie. Liczę jednak na jesienne przyspieszenie ;-)
UsuńAle śliczne te wełenki. Już czekam na to co z tego powstanie :)
OdpowiedzUsuńPoczekamy razem ? Może samo się wykluje ;-D
UsuńFioletowy bardzo, bardzo, ale zdecydowanie bardziej przemawia do mnie ta płomienna energia. Takie kolory ostatnio mnie kręcą :-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie mnie też, i zaczynam się bać, co będzie dalej ;-)
Usuń