Dzień 1 - Colombo
Wylecieliśmy wczoraj z zimnej Warszawy, 4-godzinna przerwa w locie, w środku nocy, w Dubaju, gdzie dosiadł się do nas Krzysztof, i dalej przed się - na południowy wschód, blisko równika. Widoki za oknem samolotu cudne.
Lądujemy po kilku godzinach na lądzie, który wita nas ciepło i przyjaźnie. A ja w kozaczkach, cienkich, ale jednak - bo w Polsce mróz, dzieci podobnie. Małż, jako, że z Dubaju, to już bardziej odzieżowo przygotowany.
I tutaj pierwsze zaskoczenie. Na hali przylotów wita nas 4-osobowa delegacja pracowników biura podróży, które naszą wyprawę przygotowało - właściciel firmy Claude, nasz kierowca-przewodnik Nimal, jeszcze jeden pracownik i .... fotograf, który robi zdjęcia z powitania. Czujemy się jak celebryci, a na naszych szyjach zawisają naszyjniki z kwiatów aralii - pachnące upojnie.
Ładujemy się do auta i ruszamy do hotelu, gdzie spotyka nas kolejne zaskoczenie. Obsługa hotelu wita nas, każe usiąść w holu i wnosi koktajle powitalne - pyszne smoothies ze świeżych owoców. Oj, już mi się podoba :-)
Chwilka na odświeżenie się, przebranie w letnie ciuchy i ruszamy na obiad - plaża, palmy, restauracja z owocami morza - uffff, normalnie cudnie. Nad nami kokosy - jeszcze nie wiemy, jaka to pyszota - o tym dowiemy się wkrótce.
Na stół znów wjeżdżają owocowe pyszności i pierwsze zetknięcie ze sri lancką kuchnią - wpływy hinduskie widoczne - jedzenie dosyć pikantne, mnóstwo warzyw, ryż curry koniecznie - pochłaniamy wszystko z błogimi minami.
Po obiedzie spotykamy się z naszym przewodnikiem Nimalem i ruszamy autem w miasto. Colombo do niedawna było stolicą Sri Lanki - obecnie wciąż trwają przenosiny centralnych urzędów do leżącego niedaleko Sri Dźajawardanapura Kotte. Dla mieszkańców Colombo, to jednak ich miasto jest nadal stolicą.
Na ulicach ruch ogromny, tłoczno i głośno - między autobusami i samochodami osobowymi przemykają wszechobecne three-weelers - służące jako taksówki. Kojarzą mi się z pojazdami dla niepełnosprawnych, które w XX. w jeździły po polskich ulicach.
Miasto zatłoczone, ale nam to nie przeszkadza, bo możemy sobie do woli podglądać życie codzienne mieszkańców, ich stroje, jakże odmienne od naszych, poczuć rytm tego miasta.
Podziwiamy Colombo World Trade Center, Cinnamon Gardens, Bandaranaike Memorial Conference Hall i wiele innych.
Po dosyć długiej przejażdżce, wieczorem zwiedzamy najpierw Kościół holenderski, w którym możemy podziwiać zabytkowe organy z XVIII w., na podłodze i na ścianach tablice upamiętniające żniwo, jakie przez wieki zbierała tu malaria - trochę przygnębiający widok.
Zupełnie odmiennie jawi się nam hinduska świątynia Kadiresan - kolorowa, z mnóstwem figur i ozdób, a w środku barwna grupa modlących się osób, śpiewy, radość i bardzo przedsiębiorczy przewodnik, który barwnie opowiada o bóstwach, którym wierni oddają tutaj cześć - zostajemy nawet namaszczeni świętym olejem, co ma nam zapewnić szczęście i rozwiązanie wszelakich problemów.
Na koniec odwiedzamy pierwszą świątynię buddyjską - Gangaramaya. Świątynia ma 120 lat i tak na pierwszy rzut oka wygląda, jakby była w trakcie jakiś przenosin czy przeprowadzki - mnóstwo różnych drobiazgów - bardziej lub mniej związanych z buddyzmem - stoi w różnych pomieszczeniach przylegających do głównej części świątynnej. A w niej też roi się od posągów, posążków, różnych dóbr, zostawianych tu w postaci wotów. Mimo pozornego rozgardiaszu miejsce ma swoisty urok i klimat.
Po dniu pełnym wrażeń, obciążonym dodatkowo trudami podróży, z radością witamy komfortowy pokój z czyściutką łazienką i po znakomitej kolacji rozkosznie padamy do łóżek :-)
Edit - zdjęcia autorstwa mojej Córki Gabrysi i moje. Informacje (oprócz mych własnych spostrzeżeń) o zabytkach i Sri Lance pochodzą z przewodnika autorstwa Pawła Szozdy "Sri Lanka".
Edit - zdjęcia autorstwa mojej Córki Gabrysi i moje. Informacje (oprócz mych własnych spostrzeżeń) o zabytkach i Sri Lance pochodzą z przewodnika autorstwa Pawła Szozdy "Sri Lanka".
Obiad na plaży pod palmami - cudnie ... :). A u mnie za oknem zima w pełni, biało i ciągle sypie śnieg. Też pięknie, chociaż wolałabym tę plażę :)). Czekam na dalsze odcinki :).
OdpowiedzUsuńWiesz, u mnie też śnieg za oknem, a Sri Lanka to już tylko wspomnienia. Ale cudne wspomnienia, dlatego chcę je zachować jak najżywszymi :-)
UsuńWięcej więcej więcej :-) / Madzia Zrelli
OdpowiedzUsuńSpokojnie, będzie więcej ;-)
OdpowiedzUsuńUfffff!!!! Wróciłaś :D
OdpowiedzUsuńSciskam GA
Ano jestem :-)
UsuńCzekam na dalszy ciąg..marzenie podróż!!
OdpowiedzUsuńBędzie, obiecuję - już niedługo usiądę i opiszę kolejny dzień :-)
UsuńSię dobrze czytało i oglądało:)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to :-)
UsuńHej . Masz niesamowitą "lekkość"klawiszy (dawniej mówiło się pióra :D). Czytam, chłonę, zamykam oczy i ......jestem na Sri Lance. Dziękuję Ci Sylwiaczku ;)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że chociaż w ten sposób mogę przybliżyć Wam ten cudny kraj :-)
Usuń