precelki chciałabym zaprezentować, bo już pozdejmowane z motowidła. Pierwszy nawet już w robocie :-)
Merynos, któremu kolory nadała Magda - Cary Ca, prządł się przyzwoicie, choć niezmiernie artystycznie. Z 170 g czesanki powstało 336 m gotowej wełny.
Myślę, że w połączeniu z delikatnym moherem będzie się ciekawie prezentował, szczególnie po zblokowaniu :-)
Później przyszła pora na moje własne farbowanki, które powstały z niemałym wkładem pracy, pomocy i pomysłów Otylii z WoolArt Studio. Zasadniczo to głównie Jej zasługa, że tak pięknie wyszły :-) Samodzielnie tylko przędłam, i to z corz lepszym efektem. Wełna wyszła już całkiem równa - jeszcze tylko połączenia pasm wyraźnie mi się robią grubsze. 60 g merynosa zmieniło się w 144 m wełny.
Kolejne 93 m czegoś z bardzo długim włosem i z lekkim połyskiem, co kiedyś kupiłam od Otylii właśnie rozpięłam na motowidle.
Oj pora chwytać za druty :-) No i brać się za kolejne ufoki, które leżą od czasów prób zabawy wrzecionem. Ta jednak nie wciągnęła mnie tak bardzo, jak kołowrotek :-)
Wygląda bosko :-) Idzie Ci już bardzo dobrze szybciej dobrze niż mnie :-(
OdpowiedzUsuńNo dajże spokój - cudne robisz i nie marudź :-) Ja się rzuciłam, jak szczerbaty na suchary, ale jeszcze długa droga przede mną, nie bojaj się - mam się czego uczyć i od Ciebie. A jakby co, to zawsze możesz mnie wziąć na podkuchenną do wyrabiania chleba. Tam się nie wykażę zbyt mocno.
UsuńCuda!
OdpowiedzUsuńI wianki, tylko wełniane ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietne, cieszę się że kolejna prządka połknęła bakcyla :)
OdpowiedzUsuńOj tak i nie odda, bo co połknięte, to jej ;-)
UsuńCoraz piękniejsze nitki Ci wychodzą - brawo! Ta niebieska jest świetna. :)
OdpowiedzUsuńDzięki Asiu - ja tam widzę jeszcze pewne niedociągnięcia, ale jest coraz lepiej :-)
UsuńMatko, jakie śliczne niteczki... cudne! Napatrzeć się nie mogę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dzięki Kasiu, ja też się jakoś tak wciąż nimi zachwycam :-)
UsuńTeraz nic tylko dziergać:)
OdpowiedzUsuńI tak właśnie czynię :-)
Usuń