niedziela, 24 listopada 2013

Pierniczenia czas ...

bo foremki zdobyte, niczym skarb największy z poświęceniem Siostry (Paulinko - całus) i zaangażowaniem ludu zaolziańskiego (za co ukłon składam głęboki i Pani Martinie i Panu Radimowi).
Tak więc udało się i takie cudeńka polegują w mej szufladzie, a czasami na stole kuchennym.

Rzecz działa się w piątek (zaczynem ciastowym rozpoczęta w czwartek) i takie oto pachnące świętami i ciepełkiem domowym cudeńka leżą i czekają na tą w zielonej sukience, co to ma przyjść ośnieżona rankiem 24 grudnia. 






Jako, że ciasto pięknie się wyciskało, to spróbowałam czy równie dobrze się wykrawa sowimi i psimi foremkami - wyszły cudnie. 


Dla tych, co nie dowierzają, że potrafię coś sknocić (takie czasami kalumnie mnie dopadały bezpodstawnie), mała porcyjka takich mocno wypieczonych, nad którymi kiwam głową - wywalić toto, czy jeszcze jakoś ratować przecierkami w bieli i na karteczki świąteczne zużyć ?
Kolejne zamierzam już mniej dopiekać i wzbogacić o otworki na złoty sznureczek, co by pięknie prezentowały się na drzewku świątecznym. Ale zabawa, tak czy siak, była przednia i zaraz gnam do kuchni zagniatać kolejną porcję ciasta :-)

12 komentarzy:

  1. Fantastyczna sprawa, jak zawsze :) Poproszę namiar na foremki :) Psia łapka ma wrócić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czechy Proszę Pana. Szeroki uśmiech do Siostry mej i może się uda ;-) Łapka wraca, wraca, tylko jakoś jej nie po drodze ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak już świątecznie u Ciebie, a utrzymają się do świąt te pierniki,
    czy jeszcze raz będziesz piekła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są pierniki ozdobne, baaaaardzo twarde, do ozdobienia choinki, więc raczej nikt się na nie rzuci, choć Szymek juz próbował chrupnąć jeden ;-)

      Usuń
  4. Jak ja lubię zapach i smak pierników, mmmm ..... Rozmarzyłąm się :). A Twoje do tego są jeszcze takie piękne! Dobrze, że napisałaś, że nie nadają się do zjedzenia, bo dopiero byłoby mi żal :). Muszę namówić męża, żeby wreszcie upiekł pierniczki, ale on piecze takie, że można je od razu jeść i obawiam się, że do świąt nie wytrzymałyby ;)).
    Tych ostatnich "nieudanych" nie wyrzucaj tylko wykorzstaj do ozdoby - na pewno coś fajnego wymyślisz :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie myślałam, że je wykorzystam do wianka, wraz z nowościami z filcu :-) Moja rodzina niestety nie jest fanem pierników, ale na szczęście Szymon ramię w ramię szamie je z Mamusią ;-)

      Usuń
  5. Wciąż mnie zaskakujesz ! Całe szczęście ,że te pierniczki są do ozdoby, bo w przeciwnym razie ....... chyba
    padłabym z pypciem na języku !!! Pozdrawiam serdecznie !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Jagódko, oby to były tylko miłe zaskoczenia :-) Mnie świadomość ich twardości powstrzymała od natychmiastowego spożycia, ale zapach unosi się w całym domu boski.

      Usuń
  6. Ha ! Spierniczone pierniki :))) Nie wyrzucaj, takie mogą na wiankach, choince czy choćby kartkach przetrwać, bo inne to chyba niekoniecznie. U mnie nie przetrwałyby ;)

    A foremek zazdroszczę, same w sobie są ozdobą !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak - długo mi się marzyły takie foremki, ale wreszcie się udało zdobyć. A pierniczki mocno brązowe wykorzystam - już nawet mam pomysł gdzie :-)

      Usuń
  7. Foremki są niesamowite:) Bardzo apetyczny ten post:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne foremki a pierniczki wyglądają smakowicie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)