To zdanie
słyszałam najczęściej już jakiś czas przed planowanym wypadem do tego miasta.
Zachęcona wrześniową wycieczką z moją klasą, uznałam, że warto to miasto
odwiedzić i na spokojnie obejrzeć to, co ma do zaproponowania. Chciałam poczuć
klimat tego miejsca – pełnego śladów, które pozostawiły tu pokolenia Polaków,
Niemców, Żydów, Rosjan i wielu innych nacji; pokolenia fabrykantów, włókniarzy,
pracowników licznych fabryk. Ale też świat filmu i kultury – ślady wspaniały
rysowników, animatorów, którzy tworzyli przez wiele lat i tworzą do dziś
piękne, mądre bajki i filmy animowane – niektóre na miarę Oskara.
Łódź, to
miasto bardzo różnorodne – rewitalizowane części wyglądają imponująco – piękne,
bogato zdobione kamienice na Piotrkowskiej, fabryki, z których zdjęto narosły
przez lata kurz i brud i odsłonięto niesamowitą czerwień cegieł, do tego nowo
powstałe budynki, świetnie wpisujące się w charakter zabudowy, jak choćby EC1.
Wśród tych budowanych na nowo lub odnowionych elementów wciąż bardzo często
można się natknąć na perełki, na których swoje piętno odcisnął czas i
zaniedbania korzystających, ale nadal w nich tętni krew, wciąż tkwi potencjał i
tylko czekają, aż ktoś, dzięki troskliwej ręce i niemałym środkom przywróci im
blask.
Naszą wyprawę
planuję i przygotowuję dwa tygodnie wcześniej – przez internet
rezerwuję pokaz w Planetarium i warsztaty w Semaforze. Resztę biletów
kupujemy na bieżąco. Nocleg znaleziony i zarezerwowany przez portal internetowy. W
związku z jakąś imprezą, która odbywa się w tym samym czasie, ilość wolnych noclegów
w apartamentach i mieszkaniach topnieje niemalże do zera. Dlatego
decydujemy się na nocleg w hotelu B&B – bardzo dobry standard,
nowoczesne, nieduże pokoje z łazienkami, czyściutko, zacisznie, z dobrym
śniadaniem, w świetnym punkcie miasta.
Podróż do
Łodzi pociągiem to również prawdziwa przyjemność – szybko i wygodnie. Ja mam
czas na lekturę książki, Szymi na zabawę. Do Łodzi dojeżdżamy wieczorem i
taksówką z dworca Łódź Fabryczna do hotelu – jest już po 21 i
trochę obawiam się spacerowania o tej porze po ciemnych ulicach w nieznanym
kierunku.
Okazuje się,
że do Piotrkowskiej mamy z hotelu 3 minuty spacerem – dlatego pierwsza kolacja
to pyszne naleśniki w naleśnikarni, w której musimy poczekać na wolny
stolik, ale warto było.
Powrót na miejsce noclegu cichą i spokojną Piotrkowską mają swój urok.
Odwiedzamy na dobranoc jeszcze Pana Artura Rubinsteina, który niestrudzenie siedzi przy swoim fortepianie.
Po szybkiej
kąpieli padamy w bielutkiej, szeleszczącej pościeli i bez przeszkód odpływamy
w nocny świat marzeń sennych.
Poranek wita nas poprawą pogody, więc po hotelowym śniadaniu ruszamy w miasto. Mówimy "dzień dobry" Panu Arturowi, który niewzruszenie koncertuje kilka kroków od naszego hotelu.
Temu pięknemu, niekończącemu się koncertowi przysłuchują się sławne postacie, które na przestrzeni wielu lat odcisnęły swój ślad na historii miasta. Ich podobizny wkomponowano w bardzo ciekawy mural.
Kolejny, to Ławeczka Pana Tuwima, autora "Polskich Kwiatów". Poeta urodził się właśnie w Łodzi, tutaj spędził swoją młodość, tutaj się ożenił, a na żydowskim cmentarzu pochowani są Jego rodzice.
Kolejna postać historyczna, która zasłużyła na upamiętnienie, to Władysław Reymont, który w swojej "Ziemi obiecanej" opisał Łódź, jako miasto kapitalistyczne.
Niedaleko od pomnika polskiego Noblisty zachwyca nas sielankowa fontanna ...
Dookoła piękne kamienice...
oraz nietypowy monument. W jego skład wchodzą trzy części - Pomnik Łodzian Przełomu Tysiącleci, Pomnik Łodzian Nowego Millenium, Pomnik Łódzkiej Tożsamości. Pomnik ten to długa część ulicy Piotrkowskiej, na której umieszczono bruk z nazwiskami osób, które za poszczególne kostki zapłaciły. W ten sposób osoby te przyczyniły się do wyremontowania sporego kawałka Piotrkowskiej i zapisały się trwale w jej historii.
Kawałek dalej znajduje się, utworzona z okazji 50-lecia szkoły filmowej Aleja Gwiazd, którymi uhonorowane są wybitne postaci polskiego kina. Moja osobista "Gwiazda" bawiła się w tym miejscu świetnie ;-)
W drzwiach historycznego Hotelu "Grand" prezentowała się równie godnie, jak wiele znanych osobistości, które tu bywały ;-)
Kolejny ciekawy pomnik łódzki, który oglądamy, to pomnik Lampiarza, odsłonięty z okazji stulecia otwarcia pierwszej łódzkiej elektrowni.
Kolejne miejsce, upamiętniające postacie wielkich Łodzian, pomnik łódzkich fabrykantów, twórców „Łodzi Przemysłowej”. Przy stole w stylu lat dwudziestych zasiadają trzej łódzcy fabrykanci, nazywani królami polskiej bawełny – Izrael Poznański, Karol Scheibler i Henryk Grohman.
My ruszamy dalej Piotrkowską w stronę Placu Wolności, i przy samym Placu natykamy się w końcu na rikszarza. Niestety, poza sezonem jeździ ich coraz mniej, a to taki miły środek lokomocji. I cudnie się z niego ogląda Łódź. Przejażdżka nie jest droga, pan rikszarz bardzo miły, więc polecamy.
Po przejażdżce ruszamy dalej, w kierunku Domu Kultury, przy którym chcemy zobaczyć kolejny pomnik z cyklu "Łódź Bajkowa". Po drodze spotykamy jeszcze jeden pomnik Juliana Tuwima - tym razem to tradycyjny postument z popiersiem.
Podziwiamy architekturę - budynkii elementy dekoracyjne
Moją uwagę przykuwa napis w jednej z witryn, nasuwający podejrzenie, że w tym miejscu można nabyć jakiś lewy paszporcik ;-)
Wchodzimy do środka i odnajdujemy klimaty lat 70-tych, przemiłą obsługę i pyszną kawę oraz spienione mleko dla młodego turysty. A plakat, to reklama wydarzenia kulturalnego, które ma mieć miejsce w tym lokalu.Pokrzepieni kawą i mlekiem ruszamy dalej i chwilę przed dotarciem do Domu Kultury natykamy się na bardzo ciekawy plac zabaw...
a w bezpośrednim sąsiedztwie, znany już nam z naszego pokoju hotelowego, świetny mural z Arturem Rubinsteinem...
który za sąsiada ma, znany moim równolatkom obrazek, który był ozdobą siatek-marzeń w czasach komuny, bo zawierały dobra różnorakie, nabyte za ciężko zdobyte dolary, w Peweksie.
Oba obrazy świetnie razem wyglądają...
A za chwilę nasze oczy cieszy "Zaczarowany ołówek" i bohaterowie tej bajki, którą uwielbiałam w dzieciństwie.
Tak przy okazji przypomniałam sobie, jakim przerażeniem przepełniła moją koleżankę 5-letnia Córka, która w liście do Mikołaja, wiele lat temu, zażyczyła sobie zaczarowanego ołówka, który miał być lekarstwem na jej niekończącą się listę marzeń i "wyjątkowe" skąpstwo Rodzicieli. A do tej pory Mikołaj spełniał wszystkie jej życzenia ;-)
Po obfotografowaniu uroczych postaci ruszyliśmy w kierunku Parku im. H. Sienkiewicza, na spotkanie z kolejnym bajkowym bohaterem. Po drodze przykuła naszą uwagę piękna Cerkiew. Jej urok zewnętrzny był tylko przygrywką, gdyż w środku okazała się być prawdziwym cudeńkiem architektury sakralnej.
Niestety, akurat odbywało się nabożeństwo, więc po krótkim pobycie wewnątrz ruszyliśmy dalej. I już z oddali nasz wzrok przyciągnął jaśniejący pojazd...
Opis, umieszczony przy zabytkowej ciuchci dokładnie opisuje powody jej powstania i ustawienia w tym miejscu.
W Parku Sienkiewicza przytulamy się do Plastusia...
i mijając kolejne ciekawe budowle...
dochodzimy do dawnej Elektrowni Łódzkiej, na terenie której powstało Centrum Naukowe EC1, którego częścią jest Planetarium. Mamy tutaj wykupione bilety na pokaz "Kosmos dla najmłodszych", w trakcie którego poznajemy wiosenne niebo - gwiazdy, konstelacje i inne obiekty, wchodzące w skład naszej galaktyki, odwiedzamy Czarne Dziury i różne planety.
Po pasjonującym pokazie ruszamy dalej uliczkami Łodzi, podziwiając budynki, bardziej lub mnie zaniedbane...
witryny sklepów, gdzie można zobaczyć różne "perełki" ...
aż w końcu docieramy do Palmiarni, będącej częścią Ogrodu Botanicznego.
Po zakupie biletów, ale przed wejściem polecam nie zapomnieć o drobnym zakupie...
Naprawdę warto, ale o tym za chwilę. A w środku feria barw i zapachów...
Różni przedstawiciele fauny i flory... Tutaj właśnie przyda nam się zawartość zakupionej za 1 zł torebki z pokarmem dla żółwi i ryb.
a na końcu wystawa wielkanocna, która w bardzo ciekawy sposób przedstawia tradycje, potrawy i ozdoby związane z tym okresem...
do tego piękna wystawa zdjęć...
i informacja na temat planowanych atrakcji w Ogrodzie Botanicznym w roku 2017.
Przed budynkiem Palmiarni przysiadł Wróbelek Ćwirek...
Niedaleko odnajdujemy wejście do miejsca czarownego i magicznego, które ma cudowną umiejętność cofania nas w czasie i wszyscy stajemy się dziećmi...
Kot Filemon i Bonifacy nastrajają nas przed wejściem...
rekwizyty z filmu "King Sajz" tylko w tym pomagają...
i najpierw zwiedzamy XIX-wieczne wnętrza domu Scheiblera - jednego z największych fabrykantów Łodzi
zwiedzamy wystawy związane z historią kinematografii. Szymona bardzo przyciąga zabytkowy fotoplastikon...
i świetnie odnajduje się na planie "Latającej maszyny"
Ostatnie piętro to raj - dla mnie i dla Szymona - świetnie czujemy się wśród licznych postaci z bajek mojego dzieciństwa...
Na koniec Szymi życzy sobie zdjęcie z plakatem z jego ulubionego filmu...
i możemy ruszać dalej. Kierując się w stronę Białej Fabryki i Skansenu Architektury Drewnianej mijamy Galerię Łódzką, przed która na chwilę zatrzymał się Ferdynand Wspaniały...
Bardzo nam się podoba zadaszenie pobliskiego przystanku tramwajowego...
oraz pomysł, który zapoczątkowała artystka Candy Chang w 2011 roku w Nowym Orleanie. Łódź jest jednym z miast, które na wzór orleańskiej inicjatywy postawiło tablicę Before I die I want to ... (w 2015 r.) i tutaj każdy może zostawić swój wpis, dotyczący tego, co chce zrobić, zanim umrze.
Przed Skansenem mały przytulas z Trzema Misiami... i znów wkraczamy w świat, którego już nie ma.
Świat fabryk i ich właścicieli, prządek, robotników, włókiennictwa...
do domów robotników fabryk, które wyglądają, jakby ich gospodarze na chwilę wyszli. Może po zakupy....
na stole odłożona przed chwilą robótka szydełkowa...
w kuchni własnie wygasł ogień....
a na stole zastawa, która czeka na mieszkańców, powracających z pracy.
W salonie elegancko, zasobnie.
a na ścianie piękna makatka, wykonana haftem Richelieu...
W rogu zabawki, książki, które porzuciły dzieci
a na ścianie korytarza przepiękna wycinanka żydowska - drzewo genealogiczne rodziny Goldbergów
Te kilka domków, w których mieści się również Muzeum Papieru i Druku, pozostawiają w pamięci niezatarte wspomnienia o tych, którzy wiele lat temu poświęcili swój trud i umiejętności dla rozwoju tego miasta, rozwoju przemysłu włókienniczego oraz pomnażania bogactwa swoich pracodawców, nierzadko kosztem swego zdrowia, a nawet życia.
Do centrum wracamy tramwajem, gdyż zrobiliśmy już wiele kilometrów i brakuje nam sił, a żołądki przyrosły do kręgosłupa ;-) Jednak wciąż głodni wrażeń, oglądamy mijane budynki...
Wieczór nadchodzi nieubłaganie, a my, po dniu pełnym wrażeń, zastanawiamy się co czeka nas jutro. Czy kolejne atrakcje będą równie ciekawe, bo to, że w Łodzi JEST co robić, to już świetnie wiemy.
CDN...
Ależ niesamowita wycieczka:)
OdpowiedzUsuńTak, było cudownie :-) Już niedługo dzień opiszę dzień drugi :-)
Usuń