sobota, 6 czerwca 2015

Sri Lanka - dzień piąty ...

Mam długą przerwę w relacjonowaniu, ale już się poprawiam i wracamy do klimatów srilanckich.
Kolejny, piąty, dzień spędzamy w Kandy i jego okolicy. Wcześnie rano budzą nas jakieś regularne gwizdy - wyglądam przez okno, a tam grupa uczniów rozgrzewa się nad brzegiem basenu, a następnie zaczyna naukę pływania - spoglądam na zegarek - jest 6 rano !
My wstajemy niespiesznie, zjadamy kolejne pyszne śniadanie i ruszamy do Pinnawala Elephant Orphanage - sierocińca słoni. 
Jest to miejsce, do którego w 1975 r. sprowadzono grupkę 5 słoni - ponoć były to małe słoniki, z różnych przyczyn opuszczone przez matki. Od tamtej pory stado rozrosło się do około 80 osobników, a w sierocińcu można uczestniczyć w ich karmieniu, oglądać codzienną pielegnację, zabawy i uczestniczyć w prawdziwym pochodzie do pobliskiej rzeki i popodglądać kąpiel tych wielkich, pięknych zwierząt.







Po pełnym wrażeń spotkaniu ze słoniami mamy okazję do spotkania z ich odchodami - otóż okazuje się, że pobliska manufaktura wykorzystuje kupy słoniowe do wytwarzania papieru i różnorodnych przedmiotów ozdobnych. Obserwujemy cały proces twórczy - najpierw się je różne roślinki, potem wydala, potem się czyści, moczy, płucze i uzyskuje się takie oto siano - 
 można je pofarbować, przemielić i stworzyć różne przedmioty - zeszyty, notesy, ramki, figurki i wiele, wiele innych. 
Robimy zakupy i ruszamy w dalszą drogę. Mijamy liczne stragany z owocami (nie sądziłam, że istnieje tyle odmian bananów) , a droga zaczyna się piąć w górę. 

Przed nami zaczynają się pojawiać niesamowicie zielone pola, które po chwili rozpoznajemy jako plantacje herbaty. 
Nasza podróż trwa jeszcze jakiś czas, aż dojeżdżamy do miejsca, w którym aromat otaczający nas nie pozostawia złudzeń - jesteśmy w fabryce herbaty. 

Wizyta w niej jest bardzo pouczająca, bo nikt z nas nie zdawał sobie sprawy, jak skomplikowanym procesem jest produkcja czegoś, co spożywamy na co dzień. 





 Na koniec zwiedzania jesteśmy zaproszeni na degustację tutejszej herbaty...
a odmian jest tu ogromna mnogość - nie wiedziałam na przykład, że herbatę, do której chcemy dodać mleko robi się z zupełnie inaczej przygotowanych listków, niż tą do podawania jako czarną. Trudno wybrać, ale w końcu udaje nam się dokonać wyboru - i tej do wypicia na miejscu, i tej do kupienia do domu. 
Ponownie ruszamy w drogę. Ponieważ jest to dzień zwiedzania różnorodnych zakładów produkcyjnych, nasz kierowca zawozi nas do fabryki kamieni szlachetnych, gdzie możemy podziwiać kunszt tutejszych jubilerów i zasoby tej ziemi. 

Kolejne cuda sztuki rękodzielniczej możemy podziwiać w fabryce produkującej meble i ogromną mnogość ozdób drewnianych. 



Na koniec dnia wybieramy się na pokaz tańców sri lanckich. Wieczór mija nam w miłych dla ucha rytmach tradycyjnej muzyki.



Wieczorny spacer po ulicach Kandy pozwala nam poczuć rytm życia tego miasta, które tętni do późnego wieczora.

Po zmroku wpadamy do miejscowego centrum handlowego
gdzie kupujemy sobie najprawdziwsze sari długości 8 m.  Panowie sprzedawcy uczą nas, jak należy je zakładać - robię zdjęcia, bo nie wiem czy nam się uda odtworzyć ten skomplikowany proces w domu.




Kolejny dzień za nami - pełen wrażeń, obrazów, dźwięków i zapachów. Jest cudnie :-)

8 komentarzy:

  1. No pochwal się, co u tego jubilera kupiłaś... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, małe co nieco. Ale ja naprawdę nie planowałam tam zakupów ;-)

      Usuń
    2. Tak, mam dokładnie tak samo!

      Usuń
    3. Uffff, cieszę się, że nie jestem jedyna ;-)

      Usuń
  2. Wspaniała ta wycieczka.Zazdroszczę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak - mogę śmiało powiedzieć, że był to wyjazd życia :-)

      Usuń
  3. Niezwykła podróż, niezwykła opowieść. Z zaciekawieniem czytam i nie ukrywam, że zazdroszczę Ci przeżyć. To wspaniale, że coś takiego Ci się udało. To wszystko takie ciekawe, egzotyczne... Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyprawa byłą niesamowita, zupełnie coś dla mnie nowego. A to jeszcze nie koniec, bo Sri Lanka była pierwszym przystankiem w naszej podróży, ale o tym za jakiś czas ;-)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)