niedziela, 14 czerwca 2015

Farbowanie...

jest cudną zabawą, szczególnie kiedy prowadzi do tak niesamowitych efektów, jak moje dzisiejsze doświadczenia z Wensem. Poszalałam na nim z barwnikami spożywczymi, które pożyczyła mi Cary Ca.
Kolory wyszły żywe, bardzo energetyczne, a wełna pięknie się mieni, połyskuje, no i to falowanie - ach, móc już to wrzucić na kołowrót ;-) 


 
Ufarbowałam dwa razy po 150 g - wełny powinno wyjść na jakieś szałowe chusty ;-)
Pracowałam też z merynosem, ale jeszcze dosycha. Dziwne to trochę - wełna leży cały dzień na dworze, wyschła prawie cała, ale są miejsca, które wyglądają, jakbym je dopiero co polała wodą. Nie wiem czemu tak się dzieje, tym bardziej, że chodziłam co jakiś czas i rozciągałam te pasma. Macie jakiś pomysł ?

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Trochę na wariata, bo brak doświadczenia i nieznajomość farb, ale efekty bardzo mnie zadowalają :-)

      Usuń
  2. Batki! Właśnie takie odjechane kolorystycznie batiki muszę zamówić! Dzięki za przypomnienie :D
    Ps: fajne to Twoje wełniane farbowanki :-) Podobują mnie się ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Batików Ci nie zapewnię, ale choć przypominajka mi się udała ;-)

      Usuń
  3. Pięknie Ci te farbowanki wyszły! Też powinnam coś pofarbować, ale moja wena gdzieś znikła. Mam nadzieję, że wkrótce wróci, szczególnie jak pooglądam sobie Twoje dzieła :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukaj, szukaj - szkoda, żeby gdzieś leżała bezużytecznie ;-)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)