poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Suwalszczyzna...

to miejsce, na które powracam regularnie, wiele razy w roku, bo tutaj mieszkają moi Teściowie. Mimo to nie znam tu wielu miejsc, bo zawsze jest jakaś robota na miejscu i nie ma zbyt wiele czasu na zwiedzanie dalszej czy bliższej okolicy.
Jednak w tym roku miało być inaczej i było.

W sobotę ruszyliśmy na północny wschód – naszym celem był Puńsk i odbywający się tam Festiwal Baśni i Legend Pogranicza. Ale po drodze odwiedziliśmy gospodarstwo Szwajcarów, Państwa….., którzy od lat wyrabiają ekologicznie czyste sery krowie i kozie. Dalej ruszyliśmy do wioski Wodziki – miejsca, które zamieszkują (obecnie ponoć 6 rodzin) staroobrzędowcy. Lata temu przyjeżdżaliśmy to do bani – tradycyjnej sauny, w której stał kamienny piec, a na ławach leżały witki brzozowe do chłosty dla zdrowia. Z naszej bani zostało niewiele – łza się w oku zakręciła.
Naprzeciwko stara, rozwalająca się stodoła... 
Obok molenna – odmalowana, odświeżona, ale znów zamknięta – jeszcze nigdy nam się nie udało zwiedzić jej wewnątrz. 



Z Wodziłek skierowaliśmy się do Udziejek. Planowaliśmy kolejny postój w parku linowym, ale wcześniej zachwyciło nas obejście Gościńca Drumlin. Wiejskie zabudowania, kryte strzechą, dom lepiony z gliny, stoliki kawiarniane pod wiatą, pod którą można również oglądać zabytkowe sprzęty wiejskie.



A wewnątrz cuda – anioły ze słomy kukurydzianej, „marakasy” z tykwy, pięknie ozdabianej, laleczki z łupin tykwy, oczyszczonej od środka – raj dla mego oka, że o inspiracjach nie wspomnę ;-) No i do tego pyszna kawa – „Wspomnienie Drumlina”








Ruszamy dalej – do parku linowego „Twierdza Jaćwingów” w Udziejku. Mijamy piękne okolice, pejzaż polodowcowy rozpościera się daleko, jak okiem sięgnąć. Do tego niesamowicie wyglądające pola koniczyny.


Po paru minutach trafiamy na miejsce. Tatuś po stoczonej wewnętrznej walce decyduje się na spacer z synkiem i moi dwaj panowie, po wstępnym szkoleniu, ruszają na szlak. Trasa niedługa, ale jednak wymaga siły, równowagi i odwagi – moi Panowie spisują się na medal, a mnie duma rozpiera.








Pora na ostatni punkt programu, tj. Puńsk – polska „stolica” Litwinów. Tutaj ma miejsce Festiwal Baśni i Legend Pogranicza – świetna impreza dla rodzin z dziećmi. Trochę magii, trochę baśni, mnóstwo zabawy i nauki – namiot muzyczny, Koszałka Opałka, wyrób świec, prace plastyczne, rękodzieło, pyszne litewskie sery i kwas chlebowy. A wszystko to w otoczeniu pięknej architektury i zabytkowych chat z wyposażeniem, pamiętającym początki wieku XX.







Do domu wróciliśmy pełni wrażeń, objuczeni zakupami regionalnymi (w przeważającej części sery – szwajcarskie i litewskie) no i dwie pary cudnych rękawic. Jedne, tradycyjne z żakardowym wzorem (dla mła), 

a drugie, bardziej eleganckie dla Córci mej - na razie Córcia jeszcze swoich nie dostała, więc sza :-)

10 komentarzy:

  1. Piękna przygoda. Dobrze jest znać swój kraj i jego uroki. Bardzo podobają mi się nazwy miejscowości, które wymieniłaś. Brzmią niemal pieszczotliwie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Kochana - tam takich nazw całe masy - Dubeninki, Gulbieniszki, Iwaniszki, Błaskowizna, Przerośl i cała chmara - ciekawe, czasami trudne do zapamiętania. Do tego miesza się tam nasza kultura z litewską, tatarską, wpływami rosyjskimi. Niesamowity zakątek - mam tam jeszcze wiele do odkrycia :-)

      Usuń
  2. Nie mogłam nie wejść i nie obejrzeć, wszak to moje rodzinne strony, ciekawie jest obejrzeć te cuda , które mnie na co dzień otaczają i obejrzeć je z perspektywy innego oka:) Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie zerknęłam na Twój blog i wygląda mi na to, że Ty z tamtych stron ;-) Cuda robisz Kobieto, więc w pierwszej wolnej chwili idę zanurzyć się w Twych Suwalskich klimatach i pięknych zdjęciach :-) pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
  3. Post jest wspaniały. Wszystkie fotki sobie powiększyłam i obejrzałam dokładnie:) Pozdrawiam gorąco:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) dzięki - starałam się pokazać choć część tego, co widziałam, bo te miejsca często są nieodkryte, nieznane, a warte odwiedzenia.

      Usuń
  4. Super mieliście wycieczkę! Szymi jest niesamowity - daj mu buziaka ode mnie za odwagę :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czas spędzony na Suwalszczyźnie jest zawsze pasjonujący, obfitujący w różne nowe doświadczenia. W ostatnią niedzielę śpiewałam z lokalnym zespołem "Znaroku" na festynie ;-)

      Usuń
  5. Jeszcze całkiem niedawno temu ten zielony ludek w wózku jeździł... ulach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, ano - czas leci nieubłaganie. Wyobraź sobie, że za rok idzie do zerówki ;-)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)