i rozgrzewka w Zielonej Górze - przystanek w drodze do Ponikli. W cudnym towarzystwie, w gościnnym domu Oli, przy wałku, klockach, pysznym żarełku. Ach, bosko mi i sielsko.
Skorzystałam z okazji i doświadczenia Oli i wysupłałam broszkę klockową.
Półprodukt jawił się średnio atrakcyjnie,ale już efekt końcowy zadowolił me poczucie estetyki :-)
I jeszcze z jednej strony :-)
No to tak twórczo rozpoczęłam mą wakacyjną przygodę. Jutro ruszamy, już w komplecie, w dalszą drogę do Ponikli.
A Was zapraszam do komentowania i dzielenia się swoimi opiniami, na temat mojej pierwszej brochy klockowej i nie tylko ;-)