niedziela, 31 marca 2013

Półmetek...

świąteczny za nami, więc chyba mogę zacząć podsumowywać. 
Leniwie i niespiesznie nam czas płynie. Szymi miał chwilkę, aby popozować do zdjęć, jeszcze w piżamie
zrobić samodzielnie kilka fotek dokumentując świąteczne przygotowania starszego Brata ;-)
 pomóc Gabrysi w przygotowaniu i dekoracji ciasteczek na przegryzkę


Ja mogę pochwalić się ukończeniem Entrelaca (ale jeszcze nie zblokowany)
Miałam również chwilkę, żeby ponownie zasiąść do bardka.
Tym razem skorzystałam z filmu Studenckiego Koła Naukowego "Mare Nostrum", który znalazłam w necie - bardzo pomocny. Na jakiś zdjęciach zauważyłam, że osoby tkające na bardku korystają czasami z ram do tkania gobelinów. Dzięki uprzejmości Kasi i ja takie tymczasowo posiadam, więc postanowiłam je wykorzystać.

Praca posuwałą się szybko i po około godzinie od osnucia ramy zdjęłam z niej dosyć długą zakładkę (a jakże ;-) - tym razem utkaną z jakiejś grubszej anilany. Zastosowałam kolorową osnowę, czasami próbowałam podbierać kolorowe nitki i wyszły mi jakieś pierwsze wzorki.



A tak na marginesie - robiąc tą krajke pozwoliłam myślom szybować swobodnie i tak do mnie dotarło, że w przypadku wielu technik, których się uczyłam, zaczynałam od zakładek właśnie. Stąd mam ich całe mnóstwo - i frywolitkowe, i pergaminowe, i z koronki klockowej, teraz również tkane, nie wspominając już o haftowanych krzyżykami i hardangerem.
A czym zakładam strony w książkach ? No czym, choć pytanie to raczej retoryczne ;-) A bilecikiem na przykład, albo jaką czystą chusteczką do nosa, skrawkiem papieru, okularami w ostateczności, tylko na noc. I tak się teraz zastanawiam - czy ja, aby na pewno, łapię się w granicach norm różnych ?

Aaaaa, i w ramach serc pokrzepienia widoki zza okna - jeszcze cieplutkie, dzisiejsze, z wieczora...


Ściskam i życzę co najmniej tak dobrego jak pierwszy, drugiego dnia Świąt :-)

sobota, 30 marca 2013

Świątecznie...

bo czas po temu, aby życzyć Wam moi Czytelnicy, Komentatorzy, Podglądacze:


Zdrowych, pogodnych Świąt Wielkanocnych
pełnych wiary, nadziei i miłości.
Radosnego, wiosennego nastroju, 
serdecznych spotkań w gronie rodziny i wśród przyjaciół
oraz wesołego "Alleluja"


piątek, 29 marca 2013

W odpowiedzi...

na powiedzenie, że szewc bez butów chodzi i na dowcipy mojej koleżanki Ani, że ja to na pewno żadnych jaj dekoracyjnych mieć nie będę, moja przekora tupnęła nóżką i tematyczne  ozdoby powstały.
Najpierw udało mi się okleić dwa jajka - bałam się, jak sztywna nić lniana będzie się przyklejać do styropianu, ale obawy moje były bezpodstawne. Wszystko pięknie się przykleiło, a jajca bardzo mi sie podobają :-)
Potem do dwójki dołączyło trzecie i całą rodzinka prezentuje się następująco:
 Zawisły już na moim wianku, a do jajek dołączyły solne ptaszki.

Myślę, że ozdoba wygląda odpowiednio świątecznie, jak sądzicie ?

czwartek, 28 marca 2013

Od początku...

bo tak chyba najrozsądniej, najlepiej i w ogóle...
Jakiś czas temu, o czym nie omieszkałam nie wspomnieć, byłam na spotkaniu u Beaty Jarmołowskiej, poświęconym tkaniu. Zapał twórczy mnie nie opuszczał, chęci do zgłębiania tajników były i już prawie stałam się szczęśliwą posiadaczką Harfy - muszę tylko zrobić kumulację środków finansowych ;-)
I tak zastanawiając się, jak to będzie cudnie i w ogóle, wpadłam na pomysł i przypomniałam sobie, że przecież od jakiegoś czasu leży u mnie bardko. 
Przemyślałam sprawę i stwierdziłąm, że nie zaszkodzi zacząć od początku (lub prawie od początku) i poznać tajniki tkania na bardku, potem na tabliczkach i dopiero w dalszej kolejności z pomocą warsztatu.

Pierwsze próby poczynione - efekt poniżej.

 

Jedną zakładkę (tą z jaśniejszym, beżowym odcinkiem) zrobiłam z z wełen o podobnej grubości (i wątek i osnowa). W drugiej wątek dużo cieńszy od osnowy. Paski skręcają się trochę, ale to chyba wina parzystej liczby nitek osnowy. No i lewy brzeg lekko się faluje - nitka chyba zbyt luźna.
No cóż - pierwsze koty za płoty, będą kolejne próby, pewnie w czasie około wielkanocnym poczynione :-)
Muszę jeszcze poczytać trochę blogi bardziej wprawnych tkaczek i poszukać, jakie możliwości stwarza bardko - wiem, że można stosować różne kolory nici osnowy i niezbyt mocno dobijać wątek, wtedy nici osnowy są głównym elementem zdobniczym. Jeśli chodzi o wzory, to tabliczki dają więcej możliwości, ale dopóki nie okiełznam bardka, to nawet nie chwytam za tekturkę i nożyczki ;-)

środa, 27 marca 2013

Poprzewalało się...

głównie w główce mej. 
A to wszystko z nadmiaru wolnego czasu, bo chłopaki - Najstarszy i Najmłodszy - znikli z domu na cały weekend, aż do poniedziałku wieczór. Młodzież dzielnie mnie wspierała, wymykając z domu na czas jakiś, lub zaszywając się w swoich pokojach. Gotować jakoś skomplikowanie nie musiałam, miałam więc czas na poczucie się gospodynią domową, co to porządki kocha, szczególnie te przedświąteczne ;-) Było też parę chwil na relaks z robótką i niespieszne podłubanie przy drobiazgach, na które czasu brak na codzień.
I tak powstały zastępy szydełkowych maleństw - do wykorzystania przez moje Koleżanki przy pracach scrapowych



Udało mi się również przygotować bransoletkę - niespodziankę dla Pani Ani, szymonowej Niani - już ofiarowana, więc mogę się pochwalić.
Już dawno miałam ochotę wypróbować wzór Weraph, nazwany przez Nią "Najeżony kwiat"
Wykorzystałąm koraliki Toho11 w kolorze Ceylon Forget-me-not i Magatama 3mm Ceylon Fuschia

No i dokończyłam wreszcie kolejną gąsieniczkę w czerwieniach i czerniach - wzór również od Weroniki :-)
To nie koniec moich weekendowych poczynań, prezentacja już wkrótce ;-)

sobota, 23 marca 2013

Niespodzianie...

nieoczekiwanie zgoła przyszedł do nas ... nie, nie, nie Święty Mikołaj, a jednak pakuneczek, którego nie spodziewałam się ani ja ani Dziecię me najmłodsze, bynajmniej ;-)
I cóż zastaliśmy w środku - kaputki przecudnej urody, ręcznie udziergane przez nieocenioną Ciocię Frasię.
Na nogach Szymcia prezentują się następująco:


Dziękujemy Ciociu za niespodziankę i radość, jaką nam sprawiłaś :-)
A u mnie wciąż solnie i mącznie na warsztacie, bo barany zachwyciły i zostałam poproszona o wykonanie podobnych w ramach podarunków dla zaproszonych gości na Festwial Piosenki, który odbywał się w naszej szkole. 
Ponoć baranki bardzo spodobały się obdarowanym - troszkę ja zmodyfikowałam i zamiast futerka ze ślimaczków zrobiłam (tak, jak wiele dziewczyn) drobniejsze z wyciskacza do czosnku. Wciąż jednak pozostaję wdzięczna Natalii, bo to dzięki Jej kursowi wogóle przysiadłam do masy solnej, która wydawała mi się niedostępna dla mych zmysłów :-)


A teraz gnam do szydełka, bo Szymcio wyjechany na weekend do Babci, więc mogę się wyżywać twórczo :-)

sobota, 16 marca 2013

Na pożegnanie zimy...

zaczarowane miejsce, zaczarowane sprzęty, dom pełen niesamowitych przedmiotów, a w nim my - fanki (większe lub mniejsze) i znawczynie (od bardzo, bardzo po nowicjuszki) tkania.
W roli głównej Ala, Beata i obiekty pożądania - dwa warsztaty tkackie. Mniejszy z jedną płochą - harfa Kromskich, 
drugi czteropłochowy - dla mnie czarna magia, choć parę rzędów utkałam.
 
Najpierw mozolne przygotowywanie osnowy, wiązanie, przekładanie przez płochę, nawijanie i w końcu... szpula szmatek w dłoń i hajda, do roboty !




Mój urobek pyszni się teraz przede mną i cieszy umęczone oczy.
Może i skromny kawałek, ale mój, pierwszy, własnoręcznie utkany, więc najukochańszy :-)
Do tego, do pełni szczęścia piękny zapach rozsiewa mydło ręcznie wykonane przez Beatę i  cieszy ozdobny wisior, również Jej autorstwa, co to będzie sobie dyndał przy mej torbie.
Niesamowity miałam dziś dzień :-)
Beatko i Alu oraz wszystkie Koleżanki - dziękuję za mile i owocnie spędzone popołudnie i wieczór.