piątek, 21 września 2012

Żyję...

choć jakoś mało wirtualnie, ale real mam w obfitości swej zawalony, przysięgam.
Nowa praca (dokumenty, zebrania, rady), nowe grupy w dwóch domach kultury + dni otwarte dla chętnych i zainteresowanych, do tego rzeczywistość rodzinna, stąd ostatni wpis z 4 września.
Nie wspomnę o zaległościach w czytaniu różnych zaprzyjaźnionych - aż mi wstyd normalnie.
Robótkowo tez lichutko - na szczęście Kasia z WoolArtStudio nauczyła mnie, jak sobie kręcić tym i owym i w mym koszyczku robótkowym pojawiły się dwa kłębuszki (na jakieś kwiatuchy ozdobne):
A na nowo nabytym wrzecionie (troszkę ciężkie) próbka z kupnej czesanki, która używam do filcowania - niteczka wychodzi ładna, dosyć równa - będę próbować zrobić z niej 2 ply

no i cudo, które zakupiłam u Kasi, której wełny farbowane podbiły serce me, zakochałam się bezgranicznie, zresztą same zobaczcie, co mi wychodzi z tej cudnej Wensleydale
Mam jeszcze w zapasie kolejną wełnę od Kasi, tym razem Corriedet w takiej oto kolorystyce:
Liczę, że w robocie też wyjdzie miodzio :-)

wtorek, 4 września 2012

Już jutro...

pierwszy dzień w pełnej odsłonie w mojej nowej pracy.
Do dzisiaj było sprzątanie magazynku, układanie w szafach, przygotowywanie dokumentacji, Rada, poznawanie nowych koleżanek i kolegów. Jutro nadciągnie ponad 50 dzieci, co by się nimi ciekawie zająć i zapewnić bezpieczną zabawę do czasu powrotu rodziców z pracy - trzymajcie za mnie i za moją Koleżankę kciuki :-)
A tak dla dodania sobie fasonu nucę pod nosem :-D
No to dajcie mi kopniaka na szczęście i spadam :-)

niedziela, 2 września 2012

Nie wierzę...

że mi się udało. Nie ukłułam się, nie usnęłam snem stuletnim (ku zawodowi niektórych ;-), nie związałam dokumentnie, a to co leży przede mną powoduję, że puchnę z dumy niekłamanej :-)
Kilka godzin z Kasią, ciut czesanki i mam - kilka metrów własnoręcznie uprzędzionej, krzywej niemożliwie wełenki :-D

Radość, jakby mi kto w kapelutek narobił, bo nie podejrzewałam, że tak sprawnie mi pójdzie - na początku szło opornie, ale jak czujne oko Nauczycielki poszło se w siną dal wraz z Właścicielką, to paluszki me odzyskały sprawność i się udało.
Powiem więcej - spodobało mi się straszliwie, mam ochotę próbować dalej, z inną czesanką, tylko nie wiem co mam teraz zrobić z tym moim pierwszym uprzędem - zdjąć i wkleić w pamiętnik, czy co ?

ps. wiem, że obiecałam opisać kurs, w którym niedawno uczestniczyłam, ale musiałam się szybciutko pochwalić, wybaczcie :-)