sobota, 29 października 2011

Odkryłam...

urok koralików Toho w rozmiarze 8. Do tej pory męczyłam się z 11, ale przy okazji wizyty u Miranki, mogłam pomacać jej wyroby z 8 i ... się zachwyciłam. Bransoletki są masywniejsze, ale za to wyrazistsze.
No i mus było Mietka zadowolić, zrobić zamówienie, a co tam, raz się żyje.
Jak se tak siadłam przed ekranem i zaczęłam zaznaczać, co mi się podoba, to wyszło zamówienie pod księżyc, ale byłam dzielna (w końcu jestem córką żołnierza), wzięłam wszystko na klatę, konto się nie urwało, mąż nie zrzędził zbyt mocno, znaczy się będzie fajnie.
Koraliki przyszły, oczy się zaszkliły, łapki zatelepotały (na szczęście chwilowo), a potem już tylko ta radość tworzenia, łączenia kolorów, zastanawiania się, jak będą wyglądać w gotowym wyrobie (brrrry, co za bezduszne określenie).

A oto co mi spłynęło z szydełka:
1. Metallic Rainbow, Rainbow Frosted Dark Topaz, Gold Lined Rainbow Crystal w sekwencji 2a1b2a1c




2. Silver Lined Frosted Rosaline, Silver Lined Lt Amethyst,  Silver Lined Frosted Lt Tanzaite w sekwencji 2a2b2c



3. Silver Lined Frosted Dark Peridot, Trans-Rainbow Frosted Dark Peridot, Opaque Turquoise w sekwencji 2a2b2c



W międzyczasie powstały jeszcze dwa turki - eurococlass + patyczki 6mm (czeskie)




I drugi, też euroclass + patyczki ok. 6mm (zdobyczne od zaprzyjaźnionej Pani Ani)


A w szufladzie jeszcze kilka kłębków kordonka w różnych kolorach z nanizanymi koralikami czeka na wolne łapki, wolny czas i wolną głowę. Oby już niedługo, bo się wkurzą i pójdą sobie ;-)

piątek, 28 października 2011

Próby i zabawy...


z nowymi koralikami, kupionymi jakiś czas temu. Chciałam zobaczyć, jak w tym splocie będą się prezentować koraliki szklane szlifowane.
I tak powstały 3 bransoletki.
Pierwsza - koraliki Fire Polish 6mm w kolorach: Silver Lined - Crystal, Montana Blue
Oxblood.


Druga z koralików Fire Polish 6mm Dual Coated - Tanzanite/ Fuschia
i Lt. Amethyst



I trzecia, z trochę innym układem kolorystycznym również z koralików 
Fire Polish 6mm w kolorach: Emerald i Dual Coated Blueberry Green 




W dzisiejsze popołudnie, przy zachodzącym słońcu, kamienie pięknie
skrzyły się i migotały - przyjemnie było robić te zdjęcia.

środa, 26 października 2011

W świetlicy...

dużo się dzieje. Działalność twórcza rozkwita, dzieci robią piękne prace, rozwijają się plastycznie, choć nie tylko. Czytamy wierszyki, rozwiązujemy zagadki, szalejemy na dworze i w sali gimnastycznej. Coraz lepiej się znamy i rozumiemy.



Jakiś czas temu tworzyliśmy nasionkowe spiralki, które kręcą się przy każdym ruchu powietrza. Dzieci wykorzystały do ich ozdobienia nasion słonecznika, kukurydzy, prosa, pszenicy - powstały piękne prace.







Następnym razem bawiliśmy się wełną - powstały piękne kwiaty, portrety Mamy, a nawet jeden samochód.
























Stworzyliśmy również świetlicową ciuchcię, która ciągnie wagony marzeń - każdy wagon to marzenia konkretnego dziecka - jego ulubione zabawki, zwierzęta, koledzy lub marzenia mikołajowe. Powstał pokaźny pociąg i każde nowe dziecko wzbogaca go o nowy wagon i chyba musimy znaleźć nowe miejsce dla niego, bo na jednej ścianie już się nie mieści.










poniedziałek, 24 października 2011

Kulturalnie bywa...

u mnie ostatnio. Tydzień temu byłam na koncercie "Dżem Symfonicznie":


Świetna muzyka, ciekawe aranże, ponadczasowe teksty i ten powiew dawnych, szalonych czasów, nieskrępowanej młodości - było cudnie. Mimo eleganckiego otoczenia (Sala Kongresowa) marynary latały, a ja się wykołysałam i naśpiewałam, że hohoho.

A wczoraj dla odmiany sprawdziłam swoją odporność na ciosy pogo, zdeptane nogi, czyjeś łokcie w oczach, a cudzą czuprynę na twarzy. Odważyłam się i poszłam na ten koncert:


I nie żałuję - było rewelacyjnie. Sharon genialna, jak zwykle, zespół trochę odmieniony, ale super grali. Wyszalałam się, wyskakałam, wymachałam łapkami. No i mieli bardzo ciekawy support - Trigger Finger (belgijski zespół rockowy, o którym jakoś do tej pory nie słyszałam).
Nie ma to, jak odreagować rzeczywistość na takich imprezach - człowiek się zupełnie zatraca i wraca do domu oczyszczony, odświeżony, z nowym spojrzeniem na rzeczywistość - lubię to uczucie.

Rocznica nadeszła...

świeczka zdmuchnięta, tort zjedzony, bąbelki wypite, prezent rozpakowane. Bęben przygotowany (a nawet dwa :-)


Maszynka losująca, po rozpakowaniu dwóch pudełek klocków, pieczołowitym zapchaniu ich połowy pod kanapę, kilku wejściach i zejściach na czworakach na poddasze i pochłonięciu sporego kawałka toru gotowa do losowania, zasiadła nad bębnami z losami.


Z pomocą komisji, kontrolującej poprawność odbywającego się losowania, wyciągnęła komentarze szczęśliwców.


I tak bransoletka trafi do Kasi:


a zakładka do Rysy:


Wszystkim dziękuję za udział w zabawie i odwiedziny na mojej stronie- zapraszam do siebie na stałe, a Zwyciężczynie proszę o kontakt mailowy.

niedziela, 16 października 2011

Zazdrość...

jest uczuciem negatywnym, poniżej mojej godności, ale niestety czasami nie opuszcza mnie, szczególnie w pewnych określonych sytuacjach - szczególne, jak podglądam drutowe wyczyny blogowych koleżanek. Te szale, chusty,mitenki - zwiewne wzory, ażury, piękne włóczki.
Ach, umieć tak, zrobić coś wyjątkowego (nawet brzydkiego), ale mojego. Tak sobie wzdychałam od czasu do czasu.
Jakiś czas temu w moim robótkowym koszyczku zamieszkała piękna włóczka skarpetkowa, zakupiona u Dorothei. Miałam ambitny plan upleść coś na 5 drutach, ale zabrakło mi zapału, odwagi, umiejętności - sama nie wiem, czego.



Ostatnio Ata zanęciła mnie swoim nowym dziełkiem i uległam pokusie.
Wczoraj, mając z boczku Atę, zasiadłam z drutami w ręku, wzorem ściągniętym stąd, no i z telefonem przy uchu, a na drugim końcu fal była Laura.
Dzięki takim wspomożycielom dziś rano powitał mnie taki widok na drutach.




Niewiele tego - raptem parę rzędów, ale opanowałam sztukę  narzutów i przerabiania dwóch oczek razem, więc chyba jakoś pójdzie. Trzymajcie kciuki, bo będę się chwalić dalej :-)