czwartek, 2 czerwca 2011

Podsumowanie...

dzisiejszego dnia miało wyglądać tak:
znów &*%*&* wiatr, znów @#$%*&* fale, znów było plusk, plask i chlup i &*^%&* mnie trafi jak nic.
Ale nie,  po godzinie walki z &*%*&* wiatrem i z @#$%*&* falami, chwilkę po tym, jak dostałam masztem w głowę, coś zaskoczyło, zassało i nie puściło.
Okiełznałam deskę, pływam już troszkę, nauczyłam się ostrzyć i odpadać (nie od deski, choć i to mi nieźle wychodzi ;-), potrafię zrobić obrót - deska zaczyna się mnie słuchać, mimo znów nie najłatwiejszych warunków na Zatoce (fatum jakieś czy co ?)



Jutro ostatni dzień i zajęcia o 8 rano - oj będzie żal stąd wyjeżdżać i będę namawiać Małża na powrót do Jastarni jeszcze raz w tym roku.
Trzymajcie za mnie kciuki, co bym jutro jeszcze poćwiczyła z sukcesami zwroty - wtedy podstawy będę miała opanowane.
Dziś padam ze zmęczenia, łapki bolą, nogi pieką, gębula spieczona i wyglądam jak panda-negatyw,bo bez okularów to bym deski nie zobaczyła, ale i tak jestem szczęśliwa i baaaaardzo zadowolona !
Robótkowo - skończyłam frywolną serwetkę dla Koleżanki i aniołki, które mają być, w połączeniu z pergaminową koronką pamiątką Chrztu. Zdjęcia, po wykończeniu prac, wrzucę po powrocie do domu.

12 komentarzy:

  1. Źle mi robi zaglądanie tutaj!
    Zamiast cieszyć się z Tobą obrzydliwie Ci zazdroszczę nic-nie-musienia.
    No prawie nic.
    Jaaaa teeeeeeeż chcęęęęęę!
    ...zdjęcie negatywu pandy pokażesz...?:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dorothea - w lutym miałam obronę na studiach podyplomowych (a w tym czasie moja rodzinka śmigała na nartach i nawet im głupio nie było z tego powodu), więc wiem, co przeżywasz i aż mi głupio, że mi tak dobrze. Pandę jeszcze jutro podhoduję, wtedy się pochwalę efektami ;-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Qrcze podziwiam... ale nie zazdraszczam bo ja wody nie lubię i już, te sporty nie dla mnie...
    Chociaż w tym roku chcą mnie zabrać na jakieś żagle brrr, chyba będę siedzieć przywiązana do masztu...
    A na pandę też czekam z utęsknieniem

    OdpowiedzUsuń
  4. Panda-negatyw rozłożyła mnie na łopatki ;)))). Przyłączam się do próśb o zdjęcie :).
    Udanego ostatniego dnia na desce - oby pogoda dopisała :).

    OdpowiedzUsuń
  5. O! Ja czuję to samo co Beata - podziwiam, nie zazdroszczę! Wodę toleruję najwyżej do linii bioder - głębiej to już tylko rekiny! Do kolan najbezpieczniej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ataboh - to szkoda, bo woda jest pięknym żywiołem- trzeba mieć do niej szacunek i wtedy prezentuje wszystkie swoje uroki, a żagle też są super, więc zostaw maszt w spokoju i ciesz się wolnym czasem :-)

    Frasia - panda zastanawia się czy się ujawnić :-) A ostatni dzień był boooooossssski. Wiaterek taki tylko leciutki, więc cudnie się pływało, aż żal było wracać do domu.

    Ata - woda na linii bioder pozwala na pływanie na desce, więc może jednak kiedyś się skusisz ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też nigdy w życiu...popieram Ate w całek rozciągłości... dobrze, że chociaż ktoś mnie rozumie

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, tego zazdroszczę!!!!
    jak tylko mogę porywam kajaki lub łodzie, wolę kajak bo lekki, na desce też bym chciała!

    OdpowiedzUsuń
  9. O tak - kajaki super sprawa. My przez parę lat co roku po Bożym Ciele organizowaliśmy sobie spływ Krutynią lub Czarną Hańczą - bosko !
    A na deskę wybieramy się znów we wrześniu - może chcesz dołączyć ?

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety, nie dam rady, ale bardzo będę Wam sekundować!!! :)))))))

    OdpowiedzUsuń
  11. I trzymaj kciuki, co by nie wiało za mocno, bo mnie zwieje z deski i tyle będzie z tego pływania ;-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)