czwartek, 21 kwietnia 2011

Wielkanocnie



Wiele łask od Zmartwychwstałego Jezusa,
samych radosnych chwil
w czasie zbliżających się
Świąt Wielkanocnych,
serdecznych i ciepłych spotkań rodzinnych
i smacznego jajka 
życzę Wam z całego serca
Ja wraz z moją rodziną

Nadgorliwość...

szczególnie ta w porządkach zdecydowanie niewskazana. Niby o tym wiedziałam (doświadczenia z dzieciństwa, regał Kopernik w ciemnym mahoniu, zbiór kryształów - bryyy), ale nie, nic człowiekowi doświadczenia do myślenia nie dają i wszelka wiedza zdobyta w już dosyć długim życiu.
Tak, niepomna obrzydzenia do zbytniego szaleństwa przedświątecznego, wczoraj zajrzałam do skrzynki z wełnami czesankowymi,bo wydawało mi się, że stamtąd bałaganu nie wyrzuciłam, powstałego szczególnie po ostatnich niedzielnych kursach.
Bałagan, a i owszem - siedział sobie, mieszał w wełnach, porozwijał je, pomieszał. No i tak stwierdziłam, że gada wygnać trzeba. Pogoniłam go dosyć szybko i bezboleśnie, ale wełenki maja jakiś taki swój urok, że nie mogłam się z nimi rozstać - tak je sobie międliłam, przekładałam, aż poczułam, że mus zarzucić jakiś kwiat na dred ukręcony jakiś czas temu, a i podstawa dredowa przydałaby się do kwiatka ufilcowanego na niedzielnym spotkaniu. Wena poszalała jeszcze mocniej, rozpierając się straszliwie i kazała ukręcić jeszcze jedno cuś - dreda z kwiatkami niedużymi, co to świetnie sprawdza się jako naszyjnik, i bransoletka, i pasek (na odpowiednio kształtnej modelce ;-), można też uwiązać go jako dekorację na torbie.

No i oto efekty tego gniotącego poczucia powinności względem robót ręcznych:














I z tej to przyczyny u Was pewnie już baby rosną w misach, jaja szorują skorupki przed farbowaniem, ciasto na mazurek kruszeje w lodówce, mięsko się pekluje, obrusy poprasowane, nie wspominając o cudnej urody dekoracjach, a ja.... mogę se popatrzeć na filcowe kwiatki. Ale na całe szczęście na Wielkanoc wyjeżdżam do Teściowej :-D 
No i mam porządek w wełnie !!!

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Z szydełkiem w dłoni...

Po jajkach jakoś tak mi szydełko zostało w dłoni, a i kordonków nie pochowałam i w ten sposób powstało kilka par wiosennych kolczyków.
Wzór na kwiatek wzięłam stąd - bardzo fajnie i szybko się go robi. No i raz zrobiłam trzy warstwy płatków, a pozostałe 3 pary skończyłam po dwóch. Teraz na warsztacie czarne kolczyki i próba z bransoletką, również kwiatkową. Zobaczymy co z tego wyjdzie :-)






niedziela, 17 kwietnia 2011

Był sobie filc...

W moim domu królowała dziś wełna, wrzątek, mydło, a i igiełki się pojawiły, ale nic nie było tak ważne, jak pracowite rączki moich towarzyszek - Danusi i Marysi. W tak doborowym towarzystwie filcowanie szło na całego.
Kulki się kulały, aż trudno złapać rączki w bezruchu - powstały i takie normalne kulki na kolczyki i takie "jajka z niespodzianką" w postaci kolorowego wnętrza, które pojawiało się w całej okazałości dopiero po przekrojeniu kulki.



Potem zgłębiłyśmy tajniki tworzenia kwiatka z dredową łodygą. Roślinki były kłute, turlane, a czasami stawały na głowie ;-)




No i na koniec dokumentacja podsumowująca poczynania moich zdolnych Uczennic :-) Jak Wam się podoba ?


czwartek, 14 kwietnia 2011

A jednak...

Żeby nie było, że jakaś dziwna jestem - no to i ja zajaczyłam. Bean zaraziła mnie leciuchno i zapragnęłam wydziergać sobie szydełkowe drobiazgi. No i powstało kilka takich, wariacko kolorowych jajek, które wkrótce zawisną na wierzbie mandżurskiej w moim salonie w towarzystwie ptaszków, które rok temu uszyła dla mnie  moja psiapsiółka Beatka :-)
Zdjęcia wykonała moja Córcia - czyżby zbawienny wpływ Atowej Rabarbary ?


Nie wiem tylko dlaczego brzegi jajec, które zrobiła Beata, są gładkie, a moje mają co drugi rząd takie rożki - w tym miejscu było zrobione jedno oczko łańcuszka i dwa oczka ścisłe, wkłute w słupki poniżej (tak było we wzorze). Coś chyba przekombinowałam ;-) Beatko - co zrobiłam nie tak ?

niedziela, 10 kwietnia 2011

Na przekór...

nadchodzącemu czasowi, obfitującemu w obdziergiwanie jaj i innych takich ja zasiadłam na chwilkę do filcu (a bo zimno na dworze, a Szymon ma zapalenie ucha). No i na szybko zrobiłam parę bransoletek dredowych




jedną płaską



i dredowy naszyjnik.



 A dziś chyba mam ochotę na jaja szydełkowe, które pokazała Bean, co by nie było, że zupełnie nie czuję nadchodzącej Wielkanocy ;-) Będzie czym ustroić wierzbę w wazonie.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Żyję...

Dostałam wczoraj maila z zapytaniem i jeden telefon z takimż samym zapytaniem - czy żyję ? No żyję, oczywiście, tylko trafił mi się taki mały Słodziak, co to mamusiowy jest straszliwie. Tatuś ok, rodzeństwo ok, ale Mamusia jest najważniejsza.
No więc, jak siadam sobie przy kompie czy próbuję skupić się nad jakimiś robótkami, to chłopię spogląda na mnie tak swoimi ślepkami :


i wzrokiem pyta - "Czemu się mną nie zajmujesz ?" No to rzucam wszystko i idziemy na spacer, czytamy książeczkę, prowadzimy długie rozmowy i inne takie. No i po prostu się nie daje - ani zajrzeć na bloga, ani podziergać, sprzątnąć, poprasować. O matko, ilość zaległych prac niedługo mnie zasypie ;-) Dobrze, że mam dużą rodzinkę, to mnie odkopią.
W swej łaskawości mój Małż mnie dziś trochę wyręczył, poganiał z Szymkiem po domu, więc ja odetchnęłam nad takimi paroma drobiazgami:






 


Mało to wymyślne i twórcze, ale cieszę się, że choć na to znalazłam chwilkę. Udało mi się też troszkę pomiziać różne szmatki paverpolem, ale na efekty trzeba poczekać, bo prace schną - też drobiazgi, ale dobre i to.
Ata mi wczoraj powiedziała: "Pamiętaj, że każdy kolejny dzień przybliża Cię do normalnego życia". I tego się trzymajmy ;-D