poniedziałek, 24 stycznia 2011

Wyniki Candy

U nas od rana poruszenie. 3-miesięczna maszyna losująca vel Sierotka Marysia - przewinięta, umyta,wystrojona i jakby lekko spięta, oczekuje na otwarcie bębna z losami.  



Do tego te pryszcze na twarzy - no cóż, dorastamy, dojrzewamy, więc nie przystoi z użyciem Photosopa tego korygować. A co - niech inni zazdroszczą, żem taki młody ;-). A losy na wyciągnięcie ręki spokojnie oczekują.





W końcu nadchodzi ta doniosła chwila, łapki lądują w bębnie



 i...... już ! Pierwsza karteczka wyciągnięta (a raczej wyrzucona z koszyczka niecierpliwymi i troszkę nieporadnymi łapakami) i mamy szczęśliwca !



Kaja - GRATULACJE ode mnie i od Szymka :-) Koraliki już niedługo wyfruną do Ciebie. A pozostałym uczestniczkom zabawy bardzo dziękuję za udział - zaskoczyła mnie ilość chętnych i bardzo mi miło, że tak wiele do nas dołączyło. Mam nadzieję, że mimo zakończenia zabawy będzie tu do mnie zaglądać :-)

piątek, 14 stycznia 2011

Smacznego !

Jak to cudnie mieć dorosłe dzieci (również). Moja najstarsza, 19-letnia latorośl, wczoraj wpadła w szał gotowania. Synek pomyślał o Mamusi i zrobił deser do porannej kawki. Najpierw upiekł biszkopt. Następnie zmiksował dżem z czarnej porzeczki z dżemem wiśniowym. Przeciął biszkopt, przełożył mieszanką dżemów. Potem ukręcił krem toffi z puszki z serkiem mascarpone i pokrył ciasto tą masą - wyszła słodko-kwaśna pyszota, grożąca obślinieniem po pas - pożarłam dziś dwa kawałki i jestem usatysfakcjonowana a Synek chodzi dumny :-) Polecam do spróbowania - proste, szybkie a z kawą smakuje wyśmienicie.

środa, 12 stycznia 2011

Candy u Sylwii

Ogłaszam swoje pierwsze Candy. Co można wygrać ? A taki właśnie  komplet - korale z bransoletką w zwariowanych, wesołych kolorach - wymyśliłam sobie zaklinanie wiosny w styczniu ;-)



Jeśli chcesz wziąć udział wystarczy, że:

  • zostawisz swój ślad w postaci komentarza pod tym postem
  • umieścisz na swoim blogu informację o moim Candy w postaci podlinkowanego zdjęcia na bocznej szpalcie
  • jeśli nie masz bloga, też możesz wziąc udział, zostaw komentarz pod tym wpisem i wyślij do mnie swój adres e-mail
Zapisy do 23.01 do północy. Losować będziemy z Szymonem w jego 3-miesięcznicę 24.01 Życzę szczęścia wszystkim zainteresowanym :-) 

czwartek, 6 stycznia 2011

Przygód kilka przyjaciół wróbla Ćwirka

Zamarzył mi się parę miesięcy temu karmnik, który mogłabym zimą wyposażyć w ziarenka i obserwować sikorki i inne skrzydlate. Odpowiednio wcześniej zaczęłam się rozglądać po różnych sklepach za jakimś zgrabnym domkiem dla ptaszków. Na to mój pomysłowy, nie znoszący rozrzutności, Mąż zaoponował i stwierdził, że przecież on może coś równie uroczego i zdecydowanie tańszego zrobić. Nie chcąc osłabiać jego zapału, przystałam na takie rozwiązanie.
Dni mijały, zmieniając się w tygodnie, a przed moimi skrzydlatymi przyjaciółmi stanęło widmo głodowej zimy, szukania przysmaków w innych ogrodach, bo karmnik, niestety, nie powstawał. W końcu po cichutku znalazłam i zamówiłam zgrabną, drewnianą chatkę na allegro.
Mąż przełknął ten fakt i obiecał mi solennie, że karmnik wkrótce stanie w ogródku. I znów dni zmieniały się w tygodnie, a karmnik „kwitł” w garażu, bo a to nie było słupka na nogę, a jak się zakupił to znów wystąpił deficyt metalowych postaw do zakopania w ziemię.
Aż pewnego dnia zabieliło się za oknem, mróz ścisnął, a karmnik niezmiennie pięknie się prezentował w garażu. Wiedziałam już, że tej zimy pozostała mi prowizorka – wykorzystałam więc stojący na podwórku stary kosz na śmieci i na nim ustawiłam karmnik. Dodatkowo zawiesiłam nad nim kubeczki z ziarenkami zatopionymi w smalcu. I po paru dniach pojawili się skrzydlaci biesiadnicy.
I sikorki





 i sójki


 czasami zajrzy tu sroka


a dziś nawet upolowałam aparatem bażancicę, która przyleciała z pobliskich łąk pożywić się ziarenkami. 

No i tak sobie właśnie robiłam dziś te zdjęcia, gdy usłyszałam głos mojego Męża: „ fotografujesz ten karmnik, a on tak nieelegancko wygląda na tym śmietniku”. Darowałam mu, ale następnym razem chyba nie wytrzymam i mu dosadnie przypomnę przez kogo ten karmnik tak nieelegancko się prezentuje ;-)

A jak już zaczęłam tak gastronomicznie, to mały wtręt z mojego talerza - dziś sobie zrobiłam makaron ze świeżym szpinakiem - pyszota, polecam. Paczkę świeżego szpinaku podsmażyłam na oliwie, dodałam pokrojone suszone pomidory i 2 łyżki sera do smarowania z Piątnicy, dodałam sól i pieprz i chwilkę poddusiłam. To wszystko wyrzuciłam na ugotowany makaron i posypałam parmesanem - robota 10 minut, a smak mmmmm - niebo w gębie :-)

wtorek, 4 stycznia 2011

Widok z okna

Kiedyś ludzie drżeli przed tym widokiem, zwiastowało nieszczęścia i kataklizmy. Dziś nie budzi już przerażenia, ale nadal zaciekawia i zachwyca. A tak prezentowało się z moich okien - zaćmienie słońca






Ciekawe jakie zmiany przyniesie nam w tym roku...

Robótkowo u mnie posucha - pisanie pracy dyplomowej wciskam kolanem pomiędzy kolejne karmienia, kupki i spacery, więc niedoczas straszliwy. Do tego w najbliższy weekend dwa egzaminy - jeden ustny, drugi - praktyczny - prowadzenie lekcji pokazowej. U mnie będzie to lekcja techniki i będziemy na niej robić bombkę karczochową - a to się grupa ucieszy ;-)
I jeszcze małe wspomnienie świąteczne - moja Siostra przywiozła na Święta tradycyjne ciasteczka, wykonywane przez gospodynie w Cieszynie i okolicznych miejscowościach. Ciasteczka są malutkie i pyszne (niestety ;-). Cały pic polega na tym, że Panie prześcigają się w ilości rodzajów wykonanych tych maleństw na jeden chapsik i potrafią wykonać a ze 20 rodzajów. Mi najbardziej smakowały orzechy, mniam - mam na nie nawet formę, no i oczywiście książkę z przepisami na te cieszyńskie smakowitości. Jak tak patrzę na zdjęcia, to myślę sobie,  że chyba pora po nie sięgnąć :-)